Majdyło specjalizuje się w leczeniu osteoporozy. W 2010 roku leczył pacjentów pomorskich domów pomocy społecznej. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że dla ludzi w podeszłym wieku to choroba śmiertelnie groźna. Złamanie kości udowej lub któregoś z kręgów unieruchamia pacjenta na długi czas. Samodzielna niegdyś osoba staje się niedołężna, zdana na innych dosłownie zapada się w sobie. Spada odporność, co chwilę pojawiają się nowe infekcje, w efekcie których średnio po dwóch latach od złamania człowiek umiera.
- Dlatego tak ważne jest leczenie. Przecież dla NFZ to czysta oszczędność. Lepiej zapłacić za lek niż za leczenie powikłań czy kosztowną rehabilitację - tłumaczy Majdyło.
Urzędnicy myśleli jednak inaczej - ponieważ klientów DPS jest wielu, podejrzana wydała się liczba wystawionych recept. Mało tego, na większości zalecano ten sam specyfik.
Sprawa ciągnęła się przez trzy lata. W między czasie zmieniał się skład sędziowski. Ostatecznie postępowanie zakończyło się oddaleniem powództwa. Sąd jako podstawę takiego rozstrzygnięcia wskazał, że NFZ nie wykazał na jakiej podstawie wyliczył kwotę żądaną od pozwanego. Przedstawiony materiał nie pozwalał nawet na zidentyfikowanie konkretnej osoby, której wystawiono receptę - tłumaczył w uzasadnieniu decyzji sędzia Jarosław Olszewski. Urzędnicy przedstawili bowiem długie listy z numerami PESEL i kwotą przyznanej refundacji. Nie było nawet nazwisk poszczególnych pacjentów. Tylko numery.
Ta sprawa ma bardzo istotne znaczenie dla środowiska lekarskiego, a także funkcjonowania całego systemu ochrony zdrowia. Dzięki takiemu zakończeniu postępowania lekarze przestaną mieć obawy, że zostaną ukarani za nieprawidłowości na recepcie które zarzuci im NFZ.
Źródło: www.tokfm.pl