140 zatrudnionych tam lekarzy złożyło wypowiedzenia z pracy, których termin upływa z końcem roku. Ich zdaniem zagrożeniem dla pacjentów jest stan sprzętu, który nie jest serwisowany i przeglądany oraz problemy z zaopatrzeniem w leki. Dyrektor szpitala odpiera te argumenty.
Akcja składania wypowiedzeń objęła dotychczas ponad 40 proc. personelu lekarskiego. Dyrekcja placówki uspokaja, że szpital działa normalnie i nie przerwie podstawowej działalności.
Jak podkreśliła w piątek Kubat, lekarze nie zgłaszają postulatów płacowych. Domagają się natomiast dymisji wicedyrektorów ds. lecznictwa i ds. ekonomicznych, którzy są – ich zdaniem odpowiedzialni za problemy z lekami i sprzętem.
„Sprzęt nie jest serwisowany i przeglądany. To zagraża bezpieczeństwu pacjentów. Lekarze nie mogą też swobodnie planować leczenia, bo brakuje leków i są problemy np. z ciągłością terapii antybiotykowej. Nie zgadzamy się na takie oszczędności – na życiu i zdrowiu pacjenta nie będziemy nigdy oszczędzać” – powiedziała Kubat.
Jak zaznaczyła, lekarze od roku zgłaszają te problemy i postulaty zarówno dyrekcji szpitala, jak i jego organowi założycielskiemu, którym jest samorząd województwa śląskiego. „Nasze apele pozostają jednak bez echa, stąd decyzja o takiej formie protestu” – powiedziała lekarka.
Dyrektor szpitala Jarosław Madowicz przyznał w piątek, że w 2012 r. część sprzętu nie była na bieżąco serwisowana. Zapewnił, że nie dotyczy to żadnych strategicznych urządzeń. Podkreślił, że nawet jeśli jakiś sprzęt nie ma wymaganego, autoryzowanego serwisu, to jest dozorowany przez pracowników działu aparatury, do którego mają wkrótce dołączyć dwie nowe osoby. Szpital ogłosił też dwa przetargi na takie usługi, jeden już rozstrzygnięto.
Madowicz poinformował też, że szpital zmienił swoją politykę lekową, rezygnując z robienia zapasów na rzecz tygodniowych zamówień z dostawami co 3 dni. „Na dziś w aptece mamy leki wartości 0,5 mln zł, a w apteczkach oddziałowych leki i sprzęt jednorazowy o wartości 3 mln zł. Nie mogę się więc zgodzić z zarzutami, że leków brakuje” – powiedział.
Lekarze skarżą się też na fatalną atmosferę i zastraszanie pracowników. Deklarują jednak gotowość podjęcia rozmów. „Chcemy ciszy, spokoju, szacunku, sprzętu i leków” – podsumowała Grażyna Kubat.
Spotkanie z dyrekcją było miało się odbyć 11 października, ale - jak poinformował w piątek dyrektor – prawdopodobnie zostanie przesunięte na 17 października, bo dyrektor planuje przedtem wewnętrzną kontrolę w szpitalu.
Wicemarszałek województwa śląskiego Mariusz Kleszczewski powiedział PAP, że bacznie obserwuje sytuację w szpitalu i nie wyklucza spotkania z pracownikami. „Na obecnym etapie uważam jednak, że to są problemy do rozwiązania na poziomie szpitala, między pracownikami i dyrekcją, bez niepotrzebnych emocji” – ocenił.
Dyrektor śląskiego oddziału NFZ Grzegorz Nowak powiedział PAP, że jeśli fundusz otrzyma informację o tym, że lekarze rzeczywiście nie pracują i szpital nie ma możliwości realizacji świadczeń, zostanie tam skierowana kontrola. Przyznał, że możliwość odejścia tak dużej grupy lekarzy to zagrożenie dla szpitala.
„Mamy już takie doświadczenia na terenie województwa śląskiego, że przez takie działania niektórzy stracili zupełnie możliwość realizacji świadczeń czy zostali zlikwidowani. Bardzo przed tym przestrzegam, bo to duża jednostka, strategiczna w województwie śląskim pod względem liczby pacjentów, ale muszę zaznaczyć, że nie jest niezastąpiona. Jeżeli świadczenia nie będą realizowane zgodnie z przepisami, zabezpieczymy je gdzie indziej i mamy taką możliwość, bo potencjał regionu jest tak duży, że możemy zapewnić świadczenia w każdym miejscu” – powiedział Grzegorz Nowak.