W czwartek Sąd Rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy warunkowo umorzył na 2 lata tytułem próby sprawy sześciorga urzędników NFZ i zobowiązał ich do wpłaty po 1,5 tys. zł na cel społeczny. Wniosek o taką karę złożyła obrona. Prokuratura nie oponowała, bo uznała sprawę tych oskarżonych za "wypadek mniejszej wagi".
Nie wiadomo jeszcze, kiedy zacznie się proces samego Jacka P., oskarżonego o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i udaremnianie egzekucji komorniczej. Grozi mu za to do 10 lat więzienia. Nie przyznał się do zarzutów. W czwartek sąd nie zajmował się jego wątkiem i nie było go w sądzie - posiedzenie dotyczyło tylko wątku urzędników NFZ.
Umarzając ich sprawy, sąd uznał, że popełnili oni zarzucane im przestępstwa. W uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Birska stwierdziła, że 14 grudnia 2011 roku do NFZ wystąpił komornik z wezwaniem do zajęcia wynagrodzenia prezesa (według mediów ciążyło na nim ponad 180 tys. zł prywatnego długu; do komornika zwróciła się o to firma windykacyjna).
Zdaniem sądu P. w nieustalonym czasie, najwcześniej 14 grudnia, wniósł o zaliczkową wypłatę wynagrodzenia za grudzień. Wtedy urzędnicy NFZ, przekraczając swe uprawnienia, poświadczyli nieprawdę, wpisując w dokumentacji księgowej wcześniejszą (13 grudnia) niż faktyczna datę wypłaty wynagrodzenia prezesowi; chodziło o to, by była ona wcześniejsza niż data wpływu pisma komornika.
- Czyny zarzucane oskarżonym były konsekwencją tego, że P. wniósł o wypłatę zaliczkową; doprowadziło to do udaremnienia zaspokojenia wierzyciela i utrudniania czynności komornika - podkreśliła sędzia Birska. Przyznała, iż oskarżeni wiedzieli, że podejmują działania niezgodne z prawem, ale dodała, że "była to dla nich sytuacja niekomfortowa, bo była wynikiem niejako polecenia P., by wypłata nastąpiła z datą 13 grudnia". Sąd powołał się na wyjaśnienia jednej z oskarżonych, że "odmowa wykonania nawet nieformalnego polecenia P. mogła oznaczać utratę pracy".
Sąd podkreślił, że dlatego ich czyn należy uznać za "wypadek mniejszej wagi" i sprawę warunkowo umorzyć, skoro okoliczności ich czynów nie budzą wątpliwości. Sędzia podkreśliła, że nie byli oni karani, są w dojrzałym wieku i że "był to incydent w ich drodze zawodowej".
- To osoby z długim stażem pracy, niektórzy na krótko przed emeryturą; działali w obawie utraty pracy - powiedział jeden z obrońców.
Umorzenie sprawy przy uznaniu winy oznacza, że nie stracą pracy, co by im groziło w przypadku wyroku skazującego. Stracili zaś kierownicze stanowiska w wyniku całej afery; zostali przeniesieni na niższe funkcje. Ówcześnie pełnili funkcje między innymi głównej księgowej NFZ, naczelnik biura księgowości, dyrektora biura kadr, dyrektora departamentu finansowego.
Już po odejściu P. z NFZ, w lipcu 2012 roku, Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo z zawiadomienia resortu zdrowia i po interwencji firmy windykacyjnej. Akt oskarżenia wobec P. oraz sześciorga urzędników trafił do sądu w czerwcu 2013 roku.
W roli oskarżycieli posiłkowych w procesie P. występują NFZ i firma windykacyjna. Pozwała ona NFZ o zwrot długu; P. w końcu uregulował swe zobowiązania.
Jacek P. mówił wcześniej, że informacje o sprawie wpisują się w "dość konsekwentnie rozwijaną" kampanię "negatywnego PR" jednego z dzienników wobec niego i NFZ. Był on najdłużej urzędującym prezesem NFZ. Pełnił tę funkcję od grudnia 2007 roku (gdy ministrem zdrowia została Ewa Kopacz) do czerwca 2012 roku, gdy premier Donald Tusk odwołał go na wniosek ministra Bartosza Arłukowicza.(pap)
Częściowe umorzenia w procesie dotyczącym byłego prezesa NFZ
Sąd warunkowo umorzył sprawy urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia, oskarżonych o sfałszowanie w 2011 roku dokumentów finansowych, aby ówczesny prezes NFZ Jacek P. mógł uniknąć zajęcia jego wynagrodzenia przez komornika na poczet długu. W procesie pozostał sam P.