Powszechnie wiadomo, że komisja przetargowa zadecydowała, iż do kolejnego etapu postępowania dopuści francuskiego Caracala, bo pozostałe oferty nie spełniały wymagań. Świdnik zaoferował termin dostawy dwa lata późniejszy niż wymagano, natomiast Mielec sam w kilku pozycjach w ofercie napisał, że ich produkt nie spełnia wymagań, oraz że śmigłowiec jest nieuzbrojony podczas, gdy wojsko wymaga uzbrojonego.
MON: oferta Airbusa jako jedyna spełnia wymogi przetargu na śmigłowce >>>
Jak czytamy w "DGP", zdaniem Czesława Mroczka przyjęcie tych ofert byłoby rażącym naruszeniem prawa, bo to że pozostali oferenci nie spełnili wymagań jest faktem i do tego faktem całkowicie jawnym.
- To zamieszanie jest całkowicie świadomym działaniem dwóch oferentów, grą na unieważnienie tego przetargu, na jego rozwalenie. To siła złego na jednego. Pojawiają się głosy, że wybraliśmy najdroższą ofertę. To nieprawda, ponieważ ceny wszystkich trzech ofert są bardzo zbliżone. Choć oferta Mielca jest trudna do końca do porównania, ponieważ nie zawiera m.in. uzbrojenia - mówi Mroczek.
Obecnie trwają ciężkie negocjacje z Airbusem, które jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zakończą się podpisaniem umowy.
MON: niełatwo pogodzić różne wymagania przy zakupach dla armii >>>
- Zakładamy, że zakończymy je do końca sierpnia. Później minister gospodarki ma do 120 dni na ocenę oferty offsetowej. Jeśli to policzymy, to podpisanie umowy w najbardziej pesymistycznym wariancie nastąpi w grudniu tego roku. W bardziej optymistycznym w październiku. Ta umowa może być zawierana za kadencji tego bądź nowego rządu. Każdy, kto w tej sprawie ma jakąś rolę do odegrania, powinien zważać przede wszystkim na potrzeby armii - mówi Czesław Mroczek.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna