Biorąc pod uwagę wyniki innych badań poświęconych polskiej polityce i polskim wyborom, w tym badań Polskiego Generalnego Studium Wyborczego, które pokazują, że różnica między partycypacją deklarowaną w sondażu a faktyczną frekwencją wynosi 10-15 proc., można ostrożnie szacować, że frekwencja w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego wyniesie ok. 25 proc. (w wyborach do PE w 2009 r. wyniosła 24,53 proc.)


W sondażu, obok pytań o chęć głosowania, pojawiły się również pytania o:
• wpływ sytuacji na Ukrainie na zainteresowanie udziałem w wyborach,
• charakter głosowania (czy na kandydata, czy na partię), a także o
• czynniki, które mogą ewentualnie przekonać do udziału w wyborach.


Jak wynika z badania, ostatnie wydarzenia na Ukrainie nie wpływają znacząco na zainteresowanie udziałem w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Taką postawę reprezentuje aż trzy czwarte badanych (74,7 proc.), a tylko 13,4 proc. stwierdza, że sytuacja u wschodniego sąsiada Polski skłania ich do głosowania w eurowyborach. Z kolei to, co dzieje się na Ukrainie, wręcz zniechęca do pójścia do urn 5,5% respondentów.


- Ten wynik jest dość zaskakujący. Zarówno przekazy medialne, jak i komentarze analityków polskiej polityki, wskazywały na rosnącą rolę polityki zagranicznej, w tym przede wszystkim wydarzeń na Ukrainie, na tegoroczną kampanię w wyborach do PE. Okazuje się, że nie jest to do końca prawda, zdecydowana większość polskich obywateli nie widzi ścisłej zależności między ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie i zainteresowaniem wyborami do Parlamentu Europejskiego. - mówi dr Mikołaj Cześnik ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.


Badanie CBOS pokazuje ciekawe różnice między sposobami podejmowania decyzji podczas głosowania. Nazwisko kandydata jest równie ważne, co nazwa partii, którą on reprezentuje, dla co trzeciego badanego (32,2 proc.). 18,7 proc. badanych w głównej mierze kieruje się nazwą partii i w mniejszym stopniu nazwiskiem kandydata, a dla 13,4 proc. nazwiska poszczególnych kandydatów w ogóle nie mają żadnego znaczenia. Nieco ponad co czwarty badany jest przeciwnego zdania, czyli uważa, że to kandydat jest ważniejszy niż jego partia – wyłącznie nazwiskiem kandydata sugeruje się 13,4 proc. i dla podobnej liczby (13,8 proc.) partia, którą reprezentuje kandydat, ma niewielkie znaczenie.


Jednocześnie ponad 42 proc. badanych twierdzi, że nic by ich nie przekonało do udziału w głosowaniu. Najczęściej wskazywanym elementem, który mógłby ich zachęcić do udziału w wyborach, są nowe partie i nowi ludzie w polityce (23 proc. odpowiedzi). Część pytanych czuje się niedoinformowana: 11,5 proc. - na temat kandydatów startujących w wyborach, a 8,5 proc. - na temat Parlamentu Europejskiego i jego kompetencji.

W badaniu ustalono kilka zależności między stosunkiem do poruszonych kwestii i zmiennymi socjodemograficznymi:
• Wśród respondentów, których nic by nie przekonało do udziału w nadchodzących wyborach, przeważają ludzie starsi, powyżej 65 roku życia. Aż 60 proc. badanych w tym wieku wybrało tę odpowiedź, podobnie jak przeważająca grupa rencistów (65 proc.), emerytów i bezrobotnych (po 53 proc.).
• Im wyższe wykształcenie, tym chęć pójścia do urn jest wyższa. Tylko co czwarty badany z wyższym wykształceniem twierdzi, że nic by go nie skłoniło do udziału w wyborach. Dla porównania taką postawę reprezentuje 54% respondentów z wykształceniem podstawowym.
• Ludzie młodzi, 36% osób między 18 a 24 rokiem życia oraz aż 41 proc. studentów, poszłoby do wyborów, gdyby miało możliwość zagłosowania na nowe partie i nowych kandydatów. Podobnego zdania są również mieszkańcy największych miast (33 proc.) oraz niespełna połowa pracujących na własny rachunek (49%).
• Wydarzenia na Ukrainie nie mają istotnego wpływu na decyzje Polaków o udziale w nadchodzących wyborach, choć co ciekawe, co czwarty badany rolnik deklaruje, że wydarzenia na Ukrainie skłaniają go do głosowania. Podobnego zdania jest 24 proc. uczniów i studentów.

(Masz Głos, Masz Wybór)