Dr Włodzimierz Dzierżanowski będzie mówił o tym podczas X Konferencji Zamówień Publicznych: Prawo zamówień publicznych po nowelizacji wdrażającej dyrektywy UE, która odbędzie się w Warszawie 16 maja br.
Czy pana zdaniem najnowsza nowelizacja Prawa zamówień publicznych, wdrażająca dyrektywy unijne, spowoduje realne zmiany w udzielaniu zamówień publicznych w Polsce? Czy faktycznie zmieni coś w podejściu podmiotów zamawiających?
To trudno ocenić. Zmian w nowelizacji jest dużo, w mojej ocenie za dużo. Niektóre z nich nie wywrą żądnej zmiany na praktykę udzielania zamówień, gdyż polegają tylko na zapisaniu tej samej co poprzednia normy prawnej w inny sposób. Są jednak także takie które znacząco zmienią myślenie o zamówieniach publicznych. Zaliczyłbym do nich przede wszystkim całkowitą zmianę myślenia o dopuszczalności zmian w umowach o zamówienie publiczne. Dotychczasowa kostyczność i w zasadzie zakaz zmian jest zastępowania podejściem bliższym normalnym mechanizmom gospodarczym. To powinno spowodować, ze mniej będzie niezrozumiałych realizacji zamówień, np. polegających na kupnie przestarzałej technologii gdyż zmiana na nową nie została przewidziana w SiWZ.
Nowością jest także stosowanie kryterium ceny wyłącznie w ograniczonym zakresie, ale to novum oceniam akurat dość krytycznie. O ile mogłem zgodzić się z nowelizacją z roku 2014, gdy nakazano stosowanie kryteriów pozacenowych jako zasadę, to wyznaczenie obecnie górnego limitu tego kryterium na 60 procent spowoduje według mnie tylko bardzo wyraźne dążenie do niestosowania tego przepisu wszelkim dostępnymi metodami. Bo jak można w ogóle zakładać, że limit ten będzie dobry zawsze, przy tak zróżnicowanym spectrum udzielanych zamówień.
Jak pan ocenia nowe ujęcie przesłanek wykluczania wykonawców z postępowania? Czy wprowadzany podział na przesłanki obligatoryjne i fakultatywne będzie wystarczająco czytelny?
Tak - będzie czytelny. To dobry pomysł by o niektórych okolicznościach wykluczenia decydować dopiero w konkretnej sprawie. Obawiam się tylko że niektóre z tych przesłanek sformułowane są w trudny do zrozumienia sposób. Nie mogę na przykład pojąć, dlaczego wykluczenie za nieprawdziwe informacje wpływające na decyzję zamawiającego ma miejsce tylko gdy podano je z winy nieumyślnej. Czy celowe oszukanie zamawiającego ma nie być penalizowane? Wiem oczywiście, że zastosowanie wykładni skoro zabronione jest mniej to tym bardziej zabronione jest więcej, pomoże w rozwiązaniu problemu, ale czemu wykładnia podstawowa (językowa) wprowadza w błąd - trudno powiedzieć.
Czy uczestnicy polskiego rynku zamówień publicznych sprostają wymaganiom Jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia? Jak duże problemy pan przewiduje?
Problemy będą bardzo poważne. Polska w roku 2015 dopuściła się zaniechania wręcz karygodnego, godząc się by tłumaczenie JEDZ było całkowicie sprzeczne z polskim aparatem pojęć stosowanych w przepisach o zamówienie publiczne. Skąd dziś wykonawca ma wiedzieć, na przykład ze pojęcie "kryteria kwalifikacji" używane w JEDZ to to samo co warunki udziału w postępowaniu w polskim prawie. Z całą odpowiedzialnością wskazuje tu wręcz na osobiste zaniechania osób które winny tego pilnować. Wiem co mówię, bo w roku 2005 przy tłumaczeniu rozporządzenia w sprawie wzorów ogłoszeń udało nam się zapewnić by ten akt prawa UE posłużył się jednak w polskiej wersji językowej pojęciami z polskiej ustawy.
Dziś tego brak. I kłopoty będą poważne. Wydaje mi się także, że ustawodawca w świetle art 288 TFUE nie musiał przesądzać, że złożenie JEDZ będzie jedynym możliwym sposobem potwierdzenia spełniania warunków udziału w postępowaniu. JEDZ oczywiście musi być honorowany gdy wolą wykonawcy jest posłużenie się nim. Jednakże prawo polskie mogłoby dawać zamawiającemu możliwość przyjmowania także prostszych oświadczeń o spełnianiu warunków. zawsze więc byłby honorowany JEDZ oraz oświadczenia według treści ustalonej przez zamawiającego. Ich wartość dowodowa nie polega bowiem na liczbie zawartych w nich słów, lecz prawdziwości oświadczenia.