Zgodnie z artykułem 101 Konstytucji Sąd Najwyższy jest organem stwierdzającym ważność wyborów. Punkt 1. tego artykułu stwierdza, że "ważność wyborów do Sejmu i Senatu stwierdza Sąd Najwyższy", a punkt drugi, że "wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważności wyborów na zasadach określonych w ustawie".
Nie ma już "starej" izby
Dotychczas ważność wyborów stwierdzała i rozptrywała prostesty wyborcze Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych. Jednak nowa ustawa o Sądzie Najwyższym ustanowiła nową Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych i jej właśnie powierzyła mi.n. obowiązek decydowania w sprawach wyborczych.
Przygotowania do tegorocznych wyborów już trwają, a kalendarz wyborczy jest nieubałagany. Tymczasem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie rozpoczęła jeszcze pracy i nie wiadomo kiedy to nastąpi. Owszem, na stronie interentowej SN jest taka jednostka orgaznizacyjna, ale nie ma ona jeszcze żadnej struktury, ale przede wszystkim nie ma w niej sędziów. Procedura naboru na te stanowiska dopiero się zaczęła, ale nie wiadomo kiedy się skończy. Zresztą rozpoczęła się z opóźnieniem, bo Rządowe Centrum Legislacji przez miesiąc zwlekało z publikacją obwieszczenia prezydenta w tej sprawie. Uzasadniano to koniecznością przeanalizowania, czy ten dokument nie wymaga kontrasygnaty premiera, ale w końcu ukazał się tylko z podpisem Andrzeja Dudy.
Czytaj: Jest obwieszczenie - 44 stanowiska do obsadzenia w SN>>
Teraz KRS czeka na kandydatów
Obwieszczenie ukazało się 29 czerwca br. i wymienia 44 stanowiska sędziowskie w SN, w tym 20 właśnie w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Zainteresowani objęciem tych stanowisk mają miesiąc na zgłaszanie swoich kandydatur i dopiero wtedy Krajowa Rada Sądownictwa zajmie się ich opiniowaniem, a zaopiniowanych pozytywnie kandydatów przekaże do decyzji prezydenta.
Nie wiadomo jak długo Andrzej Duda będzie zastanawiał się, czy tych kandydatów powołać, ale jeszcze bardziej nie wiadmo, ile KRS-owi zajmie ich opiniowanie. Szczególnie, że kandydatów może być wielu, jeśli zostanie ogłoszony i wypali apel Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia", by sędziowie masowo zgłaszali swoje kandydatury.
Czytaj: Iustitia między bojkotem a kandydowaniem do SN>>
Zachęta do tej akcji ma mieć dwa cele: zgłosić dobrych kandydtów, by KRS miała problem z ich odrzuceniem, a jeśli zostaną oni powołni, to wzmocnią Sąd Najwyższy, ale też "zarzucić" KRS wielką liczbą kandydatur, by wydłużyć proces opiniowania. Gdyby do tego doszło, to Krajowa Rada Sądownictwa miałaby zajęcie na miesiące. Wprawdzie rzecznik KRS sędzia Maciej Mitera twierdzi, że "jest w tej kwestii optymistą" i deklaruje, że członkowie KRS są gotowi do pracy, ale przyznaje, że kalendarz jest nieubłagany. A dodatkowym elementem wydłużającym ten proces mogą być skargi kandydatów do sądów administracyjnych, co zapowiadają działacze "Iustitii".
Prezydent może szybko, ale nie musi
Ustawa nie określa, w jakim czasie prezydent powinien powołać kandydata wskazanego przez Krajową Radę Sądownictwa. Może to zrobić szybko, ale może też jakiś czas zwlekać. Jak długo, pokazuje chociażby niedawna uchwała zebrania sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, której autorzy domagają się od Andrzeja Dudy mianowania dwóch sędziów do tego sądu, których procedury rekrutacyjne zakończyły się ponad rok temu. Ale znane są też znacznie szybsze decyzje obecnego prezydenta, więc może to akurat nie będzie barierą.
Jednak kluczowym elementem tej procedury będzie teraz opiniowanie kandydatów przez Krajową Radę Sądownictwa. Jeśli będzie się przeciągać, może się okazać, że rzeczywiście w Sądzie Najwyższym nie będzie izby, która miałaby potwierdzić ważność wyborów i rozpatrywać ewentualne protesty wyborcze.