Wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej wiele osób zdecydowało się na emigrację zarobkową do nowo otwartych rynków pracy. Choć z początku dostrzec można było pewne korzyści płynące z wyjazdu mieszkańców, jak np. zmniejszenie bezrobocia, to jednak w dłuższej perspektywie czasu gospodarki samorządów stracą na tym zjawisku.
Zanim Polska stała się jednym z krajów Wspólnoty Europejskiej, za granicą przebywało około 700 tys. naszych rodaków. Obecnie liczba ta jest ponad trzykrotnie większa (2,2 mln). Przed 1 maja 2004 r. najpopularniejszymi kierunkami emigracji były Niemcy, USA i Wielka Brytania, natomiast po wstąpieniu w szeregi UE najczęściej wyjeżdżamy do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Po otworzeniu przez Irlandię rynku pracy szacuje się, że w tym kraju przebywa 180 tys. pracowników z Polski.
Emigrują najczęściej osoby młode i dynamiczne, co stanowi dużą stratę dla lokalnych gospodarek. Początkowo zjawisko emigracji było postrzegane przez samorządy pozytywnie. W opinii ekspertów można, mówić wręcz o tzw. eksporcie bezrobocia, gdyż na wyjazd decydowały się osoby urodzone w latach 80., których nie była w stanie wchłonąć nasza gospodarka. Gdyby nie emigracja zarobkowa, część tych osób z pewnością miałaby trudności ze znalezieniem pracy na krajowym rynku. Budżety lokalne musiałby zatem ponieść koszty związane pomocą socjalną dla tych osób.
Jak wyjaśnia prof. Krystyna Iglicka, demograf z Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych w dłuższej perspektywie czasu wyjazd tak dużej ilości osób może zahamować rozwój regionów. Zgodnie z opinią prof. Iglickiej na emigrację zarobkową zdecydowali się tzw. pionierzy - osoby aktywne, młode, dynamiczne i z wyższym wykształceniem, bez których ciężko zbudować nowoczesną gospodarkę.
Aż 70 proc. osób przebywających za granicą przebywa tam ponad rok. Istnieje zatem ryzyko, że ich emigracja nabierze charakteru stałego, co oznaczało będzie straty demograficzne, gdyż dzieci takich osób nie będą rodzić się w Polsce.
Zanim Polska stała się jednym z krajów Wspólnoty Europejskiej, za granicą przebywało około 700 tys. naszych rodaków. Obecnie liczba ta jest ponad trzykrotnie większa (2,2 mln). Przed 1 maja 2004 r. najpopularniejszymi kierunkami emigracji były Niemcy, USA i Wielka Brytania, natomiast po wstąpieniu w szeregi UE najczęściej wyjeżdżamy do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Po otworzeniu przez Irlandię rynku pracy szacuje się, że w tym kraju przebywa 180 tys. pracowników z Polski.
Emigrują najczęściej osoby młode i dynamiczne, co stanowi dużą stratę dla lokalnych gospodarek. Początkowo zjawisko emigracji było postrzegane przez samorządy pozytywnie. W opinii ekspertów można, mówić wręcz o tzw. eksporcie bezrobocia, gdyż na wyjazd decydowały się osoby urodzone w latach 80., których nie była w stanie wchłonąć nasza gospodarka. Gdyby nie emigracja zarobkowa, część tych osób z pewnością miałaby trudności ze znalezieniem pracy na krajowym rynku. Budżety lokalne musiałby zatem ponieść koszty związane pomocą socjalną dla tych osób.
Jak wyjaśnia prof. Krystyna Iglicka, demograf z Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych w dłuższej perspektywie czasu wyjazd tak dużej ilości osób może zahamować rozwój regionów. Zgodnie z opinią prof. Iglickiej na emigrację zarobkową zdecydowali się tzw. pionierzy - osoby aktywne, młode, dynamiczne i z wyższym wykształceniem, bez których ciężko zbudować nowoczesną gospodarkę.
Aż 70 proc. osób przebywających za granicą przebywa tam ponad rok. Istnieje zatem ryzyko, że ich emigracja nabierze charakteru stałego, co oznaczało będzie straty demograficzne, gdyż dzieci takich osób nie będą rodzić się w Polsce.
Opracowanie: Karol Kozłowski, RPE WKP
Źródło: Gazeta Prawna z dnia 23 marca 2010 r.