Na konferencji prasowej Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej i Stowarzyszenia Republikanie Wipler apelował: "Wszystkie ręce na pokład, niezależnie od tego, czy mamy bardziej lewicowe, czy bardziej prawicowe poglądy, w chwili obecnej jednym z najważniejszych wyzwań dla Warszawy jest zmienić osobę, która w naszym imieniu zatrudnia urzędników, w naszym imieniu zamawia usługi takie, jak wywózka śmieci, w naszym imieniu zarządza naszym miastem".
Z kolei warszawski poseł PO Marcin Kierwiński odnosząc się do decyzji Stowarzyszenia Republikanie powiedział PAP: "Kolejny podmiot polityczny, na razie o marginalnym poparciu, stara się na kanwie tej awantury politycznej, bo tak to należy określić, zbudować rozpoznawalność i elektorat".
Natomiast Wipler uważa, że Warszawa "musi się bardzo poważnie zmienić". Inicjator referendum - burmistrz Ursynowa Piotr Guział poinformował podczas wtorkowej konferencji, że jak dotąd zebrano ponad 100 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum. "Wszystko wskazuje na to, że wymaganą liczbę ok 135 tys. podpisów zbierzemy jeszcze w czerwcu. Cała akcja kończy się 22 lipca" - poinformował. Organizatorzy - jak mówił - liczą, że pod wnioskiem zbiorą ponad 200 tys. podpisów.
"W tej chwili w akcję włączyły się praktycznie wszystkie partie polityczne, poza oczywiście PO i SLD" - mówił Guział. Odnosząc się do SLD, ocenił, że "taniec godowy (byłego) premiera Leszka Millera i premiera Donalda Tuska trwa". "Nie chcemy tego tańca godowego zakłócać, niech sobie snują plany na przyszłość" - dodał.
Burmistrz Ursynowa sceptycznie odniósł się do poniedziałkowych zarzutów PiS wobec prezydent Warszawy w związku z zalaniem trasy Armii Krajowej w wyniku niedzielnej nawałnicy. Jak ocenił, "koledzy z PiS (...) wszędzie widzą spisek". "Krytyka Hanny Gronkiewicz-Waltz musi mieć swój umiar, trudno, aby odpowiadała za zjawiska przyrodnicze" - stwierdził. "Krytykować - tak, ale za faktyczne błędy, zaniechania" - apelował.
Przekonywał, że każdy dzień urzędowania Gronkiewicz-Waltz to "realne straty dla warszawiaków", w związku z tym przeprowadzenie referendum będzie się opłacać. Także Wipler przekonywał, że zmiana na stanowisku prezydenta stolicy będzie najlepszym interesem dla mieszkańców miasta.
Wipler i Guział wyrazili nadzieję, że referendum nie zostanie rozpisane w sierpniu, kiedy wielu warszawiaków będzie poza stolicą. Ich zdaniem powinno ono odbyć się we wrześniu.
Guział pytany, czy sam zamierza się ubiegać funkcję prezydenta stolicy, gdyby referendum się powiodło, odpowiedział, że chce pozostać burmistrzem Ursynowa do końca kadencji, czyli do jesieni 2014. "Ważne, by prezydentem Warszawy był ktoś, kto potrafi łączyć, a nie dzielić" - mówił. "Ryszard Kalisz deklarował, że bardzo poważnie rozważa swój start, pan Czesław Bielecki też nie mówi nie (...)" - wyliczał Guział.
Brak kandydatów na funkcję prezydenta wytknął inicjatorom referendum w rozmowie z PAP Kierwiński. "Nie pokazują programu, nie pokazują nawet potencjalnych kontrkandydatów dla pani prezydent" - mówił. Zaznaczył ponadto, że Warszawa spośród dużych miast w Polsce ma jeden z najniższych współczynników zadłużenia.
Aby referendum lokalne mogło się odbyć, pod wnioskiem w tej sprawie musi podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania, czyli ok. 130 tys. osób. Referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu.
W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.