W niedzielnym głosowaniu mieszkańcy Białegostoku mają rozstrzygnąć, czy są za czy przeciw sprzedaży przez samorząd udziałów w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. Inicjatorzy referendum, z PiS na czele, są przeciwni prywatyzacji.
Intensywną kampanię prowadzi obecnie komitet ds. referendum - organizuje konferencje prasowe i spotkania z mieszkańcami, dystrybuuje ulotki, w mieście wisi około 200 banerów z datą referendum i hasłami zachęcającymi do udziału.
W odpowiedzi na pytanie PAP, dotyczące prowadzenia przez władze Białegostoku kampanii referendalnej, magistrat przesłał stanowisko, z którego wynika, że nie ma możliwości sfinansowania z budżetu miasta takiej kampanii.
Jak napisano, zgodnie z zapisami ustawy o referendum lokalnym, z budżetu miasta zostaną pokryte koszty związane z poinformowaniem mieszkańców Białegostoku o referendum (informacje techniczne, typu: komisje, obwody, godziny, sposób głosowania, itp.).
"Jednocześnie w ustawie brak jest zapisów przewidujących finansowanie kampanii referendalnej ze środków publicznych" - podkreślono w przesłanym PAP stanowisku.
Według magistratu zamiar zbycia udziałów w MPEC, wraz z uzasadnieniem, został zaprezentowany opinii publicznej, m.in. za pośrednictwem mediów, na sesjach rady, w wypowiedziach przedstawicieli Urzędu Miejskiego. Argumenty są także zaprezentowane na portalu miejskim www.bialystok.pl.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski publicznie zadeklarował, że udziału w referendum nie weźmie. W poniedziałek odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta, na której miał przedstawić informację o działaniach związanych z prywatyzacją MPEC, podjętych od listopada. Wtedy to, głosami PO, rada dała prezydentowi "zielone światło" do zbycia przez miasto udziałów w komunalnej spółce.
Prezydent ani żaden z jego zastępców na sesję jednak nie przyszedł. Magistrat reprezentował jeden z dyrektorów wydziałów.
Radni PiS na sesji informowali, że komitet ds. referendum złożył skargę na prezydenta, bo - w jego ocenie - za mało jest działań związanych z informowaniem o referendum. Trafiła ona zarówno do wojewody, jak i delegatury Krajowego Biura Wyborczego. "Zastosowany sposób publikacji informacji referendalnych jest identyczny, jaki stosujemy podczas wyborów organizowanych na terenie miasta" - poinformowała we wtorek PAP rzeczniczka prezydenta Urszula Mirończuk.
Według przekazanej informacji urząd prezydenta opublikował uchwałę Rady Miasta o referendum w Dzienniku Urzędowym Województwa Podlaskiego oraz w Biuletynie Informacji Publicznej miasta. W dziesięciu budynkach urzędu miejskiego zostały też wywieszone obwieszczenia o numerach i granicach stałych obwodów głosowania, wyznaczonych siedzibach obwodowych komisji ds. referendum.
Obwieszczenia zostały też rozwieszone w mieście, na słupach ogłoszeniowych. Zgodnie z kalendarzem wyborczym, kampania referendalna skończy się o 24 maja o północy i aż do zakończenia głosowania obowiązywać będzie cisza wyborcza. Jej złamanie grozi odpowiedzialnością karną.
Dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku Lidia Stupak przypomniała, że według ustawy o referendum lokalnym - od zakończenia kampanii referendalnej, aż do zakończenia głosowania - zabronione jest zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień, rozdawanie ulotek, jak też "prowadzenie w inny sposób agitacji w związku z referendum".
Pytana przez PAP, czy w takim razie można byłoby uznać za złamanie ciszy wyborczej samo informowanie o tym, że referendum się odbędzie (np. przez media), oceniła, iż jest to zbyt daleko idąca interpretacja. Zwróciła jednak uwagę, że informować też można "w różnym kontekście". "Trzeba trzymać się tego, co jest w ustawie, czyli generalnie nie można prowadzić agitacji w czasie ciszy wyborczej" - podkreśliła Stupak.