Za przyjęciem uchwały głosowało siedmiu radnych, tylu samo było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu. Była to już druga w ostatnich latach próba doprowadzenia przez lokalny samorząd do usunięcia kontrowersyjnego pomnika. W poprzedniej kadencji taka uchwała nie uzyskała poparcia większości radnych już na etapie jej opiniowania w komisjach.
Jan Astramowicz - jeden z radnych głosujących przeciwko uchwale - powiedział PAP, że kierował się względami finansowymi. Jak wyjaśnił, w mieście są znacznie ważniejsze wydatki niż ponoszenie kosztów rozbiórki pomnika. "Nie jestem obrońcą generała" - zaznaczył.
Zdaniem radnego Krzysztofa Kisiela, który poparł projekt uchwały, obawy o koszt rozbiórki nie są uzasadnione, bo gmina mogłaby starać się o dofinansowanie na zagospodarowanie miejsca po pomniku. Jak podkreślił, zwolennicy usunięcia pomnika chcieli przeprowadzić to zgodnie z przepisami i "szacunkiem dla wrażliwości strony rosyjskiej".
Projekt uchwały ws. "wyrażenia woli" demontażu pomnika upamiętniającego sowieckiego generała zgłosił w imieniu władz miejskich burmistrz Pieniężna Kazimierz Kiejdo. Wcześniej uzyskał on w tej sprawie poparcie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Uchwała miała być podstawą do wystąpienia przez ROPWiM do strony rosyjskiej, do czego zobowiązuje międzyrządowa umowa z 1994 roku o grobach i miejscach pamięci ofiar wojny.
"W czasie konsultacji z Rosjanami zaproponujemy przejęcie przez nich popiersia czy innego elementu pomnika, jeśli wyrażą taką wolę" - napisał w liście do burmistrza sekretarz Rady Andrzej Krzysztof Kunert.
Władze Pieniężna uzyskały też z IPN ekspertyzę historyczną, z której wynika, że "wobec Polski i Polaków generał Iwan Daniłowicz Czerniachowski odegrał rolę zdecydowanie negatywną". Jako dowódca 3. Frontu Białoruskiego był odpowiedzialny za realizację operacji wileńskiej, za którą awansował na stopień generała armii. W jej trakcie doprowadził do rozbrojenia i aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka", dowódcy Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgu AK.
W ocenie historyków IPN, to Czerniachowski ponosi też odpowiedzialność za rozbrojenie i likwidację polskich formacji wojskowych na Wileńszczyźnie. Wielu z 8 tys. rozbrojonych żołnierzy AK zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.
Inicjatywę samorządu zmierzającą do usunięcia pomnika Czerniachowskiego poparł również zarząd warmińsko-mazurskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. "Uważamy za haniebne istnienie w Polsce pomników gloryfikujących okupantów sowieckich. Szczególnie tych, którzy przyczyniali się do śmierci polskich patriotów" - napisano w stanowisku przesłanym władzom Pieniężna.
Burmistrz Kazimierz Kiejdo powiedział PAP, że mimo wyniku głosowania w radzie miasta, nadal jest przekonany o potrzebie usunięcia pomnika. Jak dodał, ma nadzieję, że uda się to przeprowadzić w następnej kadencji samorządu. Do tego czasu, będzie zabiegał o edukację historyczną miejscowej młodzieży i uświadamianie roli Czerniachowskiego.
W ocenie burmistrza, miasto powinno w inny sposób zagospodarować miejsce, gdzie obecnie stoi pomnik. "Chciałbym, żeby było to miejsce, które jednoczy ludzi bez względu na to, czy są to Polacy, Niemcy, Ukraińcy czy Rosjanie" - powiedział PAP.
Pomnik Czerniachowskiego zbudowano na początku lat 70. ub. wieku na rogatkach Pieniężna. Prawdopodobnie niedaleko tego miejsca radziecki dowódca został śmiertelnie ranny podczas operacji wschodniopruskiej w lutym 1945 roku. Samochód, którym wizytował jednostki bojowe, znalazł się przypadkowo pod ostrzałem artyleryjskim. Generał został pochowany w Wilnie, a po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, jego szczątki przeniesiono na cmentarz w Moskwie.