Prezydencki minister Olgierd Dziekoński, który przedstawił posłom projekt, argumentował, że podniesienie progu ważności referendum ws. odwołania władz jest troską o to, by "mniejszość nie mogła zmieniać decyzji większości".
Dziekoński przekonywał, że projekt stanowi rozważną odpowiedź na wyzwania i problemy stojące przed Polską. Ocenił, że uchwalenie ustawy "przyczyni się do pobudzenia nowej jakości działań, które znajdą swoje odzwierciedlenie w rozwoju lokalnym i regionalnym, i zaspokajaniu potrzeb społecznych".
Minister przyznał, że zawarte w projekcie propozycje dotyczące referendów mogą budzić kontrowersje. Referenda lokalne według projektu byłyby ważne bez względu na liczbę uczestniczących w nich osób - obecnie referendum jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.
Wyjątkiem w propozycji jest referendum w sprawie odwołania władz samorządowych wyłonionych w wyborach bezpośrednich - dla ważności takiego referendum konieczna byłaby frekwencja nie mniejsza niż w czasie ich wyborów. Obecnie referendum takie jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w głosowaniu.
Dziekoński argumentował, że "akt wyborczy jest swoistą umową społeczną, powierzeniem wybranym osobom na określony czas możliwości sprawowania władzy". Jak mówił, zarządzanie publiczne wymaga stabilności.
Halina Rozpondek (PO) zaapelowała do klubów, by nie składały wniosków o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. "Przepisy zawarte w projekcie wymagają szczególnej analizy, opinii eksperckich, w tym także opinii organizacji samorządowych. Wiele propozycji jest bardzo interesujących, a o tych kontrowersyjnych rozmawiajmy, zmieniajmy, ale nie odrzucajmy" - apelowała posłanka PO.
Apelu Platformy nie posłuchał jednak Jacek Sasin (PiS), który poinformował, że jego klub złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Jak ocenił, projekt dokonuje zbyt głębokich zmian w przepisach prawnych, regulujących działanie jednostek samorządu terytorialnego. "Projekt ma nie tylko nieusuwalne wady, ale też nie daje pozytywnych propozycji rozwiązania rzeczywistych problemów samorządów" - podkreślił.
"Zakres zmian jest zbyt szeroki, aby uregulować je w ramach jednej ustawy, wprowadza ona bowiem zmiany aż w 42 innych aktach prawnych i istnieje realne niebezpieczeństwo wprowadzenia chaosu do funkcjonujących przepisów" - ocenił Sasin.
Zdaniem polityka PiS, niepokój budzi m.in. propozycja wejścia w życie ustawy już za rok. "Może się zdarzyć, że ustawa wejdzie w życie z marszu (..) powstaje pytanie, czy samorządy nie zasługują, aby otrzymać przynajmniej tyle czasu (ile trwały prace nad projektem - 3 lata), aby przygotować się do wprowadzenia tak fundamentalnych zmian" - przekonywał poseł PiS.
Sasin podkreślił, że wśród propozycji zmian, są takie, które budzą zdecydowany sprzeciw, m.in. nowe propozycje dotyczące podniesienia progu frekwencji, wymaganej dla skuteczności odwołania organów gminy. Jak ocenił, to ograniczenie konstytucyjnego prawa obywateli do decydowania, kto będzie nimi rządził. "Nie widać żadnego powodu dokonywania takiej zmiany, prezydent proponuje przepisy, które ograniczą skuteczność (odwoływania organów gminy) praktycznie do zera" - przekonywał.
"Trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi o uniemożliwienie w przyszłości odwoływania kolejnych, nieudolnych samorządowców Platformy" - dodał poseł PiS. Sasin wyraził jednocześnie żal, że prezydent nie "pochylił" się nad próbą rozwiązania rzeczywistych problemów, trapiących polskie samorządy - takich jak dramatyczne niedofinansowanie czy tworzenie klik, lokalnych układów, których nie są w stanie zmienić żadne wybory.
Sasin zapowiedział też, że klub PiS przystępuje do pracy nad własnym projektem ustawy, który "ma odpowiadać na rzeczywiste problemy polskiego samorządu".
Także poseł Ruchu Palikota Tomasz Makowski złożył w imieniu swojego klubu wniosek o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu. "Ten projekt ustawy uzyskałby aprobatę klubu poselskiego Ruchu Palikota, ale nie w zapisach dotyczących referendów (ws. odwołania władz)" - powiedział.
Jak ocenił, podniesienie progu w takich referendach to "założenie kajdanek obywatelom", tak, aby nie mogli mieć realnej władzy. Makowski nie wykluczył, że jego klub wycofa się z wniosku o odrzucenie projektu, jeśli Kancelaria Prezydenta zadeklaruje, że wycofa się z zapisu dotyczącego referendum ws. odwołania władz.
Ustawę chwalił Piotr Zgorzelski z PSL. "Jest to krok znaczący" - ocenił. Jak mówił, projekt umacnia rolę społeczeństwa w procesach decyzyjnych władz samorządowych. W imieniu swojego klubu zasugerował przyjęcie w przypadku referendum merytorycznego progu ważności równego liczbie osób wymaganej do jego zainicjowania.
Według PSL pozwoli to uniknąć sytuacji, w której niewielka liczba osób broniąca swojego interesu zdoła przeforsować rozwiązania niekorzystne dla wspólnoty. "Klub PSL, uznając, że niedoskonałości (projektu) uda się usunąć w toku prac parlamentarnych, jest za skierowaniem go do prac w komisji samorządu terytorialnego" - powiedział Zgorzelski.
Również przedstawiciel SLD Zbyszek Zaborowski pochwalił te zapisy prezydenckiego projektu, które zakładają zwiększenie udziału obywateli w zarządzaniu samorządami. Sceptycznie wypowiedział się o zniesieniu progu w referendach merytorycznych. "Trzeba zostawić przynajmniej minimalny próg" - ocenił.
Jako "absurdalną" określił z kolei propozycję podniesienia progu w referendach ws. odwołania władz. "Prościej byłoby napisać +likwidujemy referendum+" - powiedział Zaborowski. Pochwalił z kolei inicjatywę ws. zespołów współpracy terytorialnej. "Klub SLD widzi potrzebę dalszej publicznej debaty i pracy w komisjach sejmowych nad prezydenckim projektem" - skończył.
Zapis dotyczący referendów ws. odwołania władz krytycznie ocenił także poseł Solidarnej Polski Edward Siarka. "Propozycja idzie w poprzek oczekiwań wielu społeczności lokalnych i powoduje, że odwołanie wójta, burmistrza, czy prezydenta nie będzie możliwe" - ocenił. W ocenie Siarki, projekt nie przysłuży się sprawie sprawnego zarządzania samorządami, a sprowadzi samorząd "do roli chłopca do bicia". W imieniu swojego klubu poseł złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Prezydencki projekt zobowiązuje m.in. rady do określenia zasad i form konsultacji społecznych. Szczególną formą konsultacji, by poznać opinię mieszkańców gminy, ma być wysłuchanie publiczne. Projekt zapewnia mieszkańcom prawo do obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Prezydent proponuje też ułatwienia w tworzeniu stowarzyszeń i komitetów aktywności lokalnych, w tym możliwość wspierania ich środkami publicznymi.
Projekt wprowadza zasadę głosowania imiennego w organach stanowiących samorządu - imienne wykazy głosowań radnych będą podawane do publicznej wiadomości w BIP.
Prezydencka propozycja ma też na celu zwiększenie możliwości współdziałania jednostek samorządu terytorialnego. Projekt zakłada też wzmocnienie konstytucyjnie zagwarantowanej samodzielności decyzyjnej samorządu. Dlatego gminom przyznaje się w nim prawo do realizacji wszelkich zadań o charakterze lokalnym, niezastrzeżonych dla innych instytucji.