W opinii dra Wojciecha Rafała Wiewiórowskiego to pracodawca decyduje, czy upublicznić numer służbowego telefonu pracownika. Zdaniem GIODO zasada ta odnosi się do wszystkich sytuacji związanych z udostępnianiem informacji o numerach służbowych telefonów pracowników. Niezależnie od tego, czy dana osoba jest zatrudniona w administracji publicznej czy w sektorze prywatnym, i czy przydzielony jej służbowy telefon to komórka czy aparat stacjonarny.
– To pracodawca zawsze decyduje o tym, który urzędnik jest upoważniony do kontaktowania się w imieniu urzędu z podmiotami z zewnątrz – mówił dr Wojciech Rafał Wiewiórowski podczas rozmowy z redaktor Arletą Siejkowską z „Panoramy” TVP2. – Nie oznacza to jednak, że każdy numer służbowego telefonu urzędnika powinien być dostępny na wniosek złożony w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Choćby z tego powodu, że żadnemu rozsądnie myślącemu pracodawcy nie zależy na tym, żeby urzędnicy zajmowali się głównie odpowiadaniem na pytania telefoniczne – wyjaśniał. – Również my jako obywatele nie powinniśmy być zainteresowani tym, żeby urzędnicy zajmowali się innymi sprawami niż te, za które otrzymują wynagrodzenie – dodał.
GIODO, wyjaśniając te kwestie, posłużył się przykładem służbowych komórek premiera i ministrów. – Nie wyobrażam sobie tego, żeby w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej uzyskać numer służbowego telefonu premiera – powiedział, zaznaczając, że w takim państwie jak Polska pewnie wiele osób chciałoby osobiście zainteresować premiera różnymi sprawami. – A my chcielibyśmy raczej, żeby premier zajmował się zarządzaniem krajem – stwierdził.
Niemniej pracodawca, decydując się na upublicznienie numeru służbowego telefonu pracownika, nie musi mieć na to jego zgody. Telefon jest bowiem urządzeniem, które zostało oddane do użytku pracownika w związku z jego pracą, a dysponentem aparatu wciąż jest pracodawca.
Źródło: GIODO.gov.pl
Czytaj też:
Każdy może zatelefonować do prezydenta Szczecina