Wyrok dotyczy kompleksu 11 budynków dawnej, łódzkiej fabryki Zygmunta Richtera, które w połowie marca 2010 r. wpisano do rejestru zabytków. Należał do jednej z najbardziej znanych łódzkich rodzin fabrykanckich, która odegrała ważną rolę w wielu dziedzinach życia społeczno-gospodarczego tego miasta.
Fabryka powstała pod koniec lat 70. XIX wieku jako przędzalnia i wykańczalnia wełny. Na przestrzeni lat zmieniała właścicieli i była przebudowywana, jednak mimo tych przekształceń zachowany został pierwotny układ pomieszczeń, rozplanowanie jej wnętrz oraz styl - typowy dla XIX-wiecznej architektury fabrycznej.
Obecnie w budynkach znajdują się różne lokale użytkowe.
Decyzja o wpisie kompleksu do rejestru zabytków oznaczała, że wszelkie dalsze remonty, przebudowy, wyburzenia fabryki muszą być konsultowane z konserwatorem. Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziły się dwie spółki będące użytkownikami fabryki. Obie zakwestionowały wartości zabytkowe obiektu. Twierdziły m.in., że podejmując decyzję o wpisie budynku do rejestru, wojewódzki konserwator zabytków powinien był skorzystać z opinii biegłego, a tego nie zrobił.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego utrzymał w mocy decyzję konserwatora. Po zapoznaniu się z materiałem dowodowym uznał, że potwierdza on wysoką wartość historyczną dawnej fabryki. Zdaniem ministra budynki te "są świadectwem przemysłowej historii Łodzi i współtworzą charakter i tożsamość tego miasta".
Minister zauważył, że przed podjęciem decyzji o wpisie do rejestru zabytków konserwator prześledził dokładnie wszelkie zmiany, jakie zaszły w obrębie fabryki, zgromadził wiele danych historyczno-architektonicznych, akt archiwalnych, fotografii i ikonografii, a także - razem z obecnymi właścicielami obiektu - ocenił jego aktualny stan i zakres wprowadzonych zmian. Działania te wystarczająco potwierdzały - według ministra - że wpis do rejestru zabytków był zasadny i że nie potrzebna była do tego opinia biegłego.
Firmy nie zgodziły się z ministrem. Ich zdaniem nie można mówić o wartości historycznej kompleksu, ponieważ został on wielokrotnie przebudowany i tym samym stracił swój pierwotny kształt. Wnętrza zmodernizowano, wynajęto je restauratorom, dostosowano pod kluby i sklepy. Z tego powodu nie można też mówić o wartościach historycznych, artystycznych czy naukowych, które uzasadniałyby uznanie tego miejsca za zabytek - twierdziły obie firmy.
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, jednak ten uznał skargi spółek za nieuzasadnione. Stwierdził, że dokumentacja znajdująca się w aktach tej sprawy w wystarczający sposób potwierdzała zasadność wpisania fabryki do rejestru. Nie było więc potrzeby powołania biegłego.
Spółki zaskarżyły ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale sąd oddalił w czwartek ich skargi. NSA potwierdził konieczność ochrony fabryki Richtera.
Sąd nie zgodził się z zarzutem niepowołania biegłego. Wytłumaczył, że jeśli firmom zależało na opinii biegłego, to powinny były złożyć odpowiedni wniosek i odpowiednio to uzasadnić. Spółki tego nie zrobiły, mimo że były reprezentowane przez profesjonalnych pełnomocników (II OSK 2382/11).
NSA zwrócił uwagę na to, że w aktach sprawy znajduje się szczegółowa dokumentacja, opis budynków, kontekstu historycznego, dokonanych przekształceń, na podstawie których konserwator podjął decyzję. Nie oznacza to - zdaniem sądu - że są to dokumenty niepodważalne, ale - jak podkreślił NSA - bardzo istotne. Dlatego trudno uznać, że opinia biegłego mogłaby zmienić decyzję o wpisie do rejestru zabytków.
Wyrok jest prawomocny.