Do sejmowej Komisji do spraw petycji trafiła petycja dotycząca wprowadzenia nowych obowiązków dla radnych JST. Autorzy petycji proponują:

  1. wprowadzenie obowiązku publikacji sprawozdania z działalności radnego po zakończeniu każdego roku;
  2. wprowadzenie obowiązku pełnienia dyżuru przez każdego radnego przynajmniej raz w miesiącu w godzinach dogodnych dla mieszkańców, wzmocnionego poprzez dodanie sankcji w postaci potrącenia części  diety, podobnie jak ma to miejsce w przypadku nieobecności na sesji  rady;
  3. wprowadzenie ograniczenia kadencyjności radnych, analogicznie jak w przypadku wójtów, burmistrzów, prezydentów;
  4. wprowadzenie obowiązku publikacji w Biuletynie Informacji Publicznej  wykazu danych kontaktowych do radnych, w szczególności: adresów  mailowych i/lub numerów telefonów radnego.

 

Propozycje zbyt daleko idące

Postulatom sprzeciwiają się przedstawiciele korporacji samorządowych.

- Wydaje się po prostu, że propozycje byłyby zbytnim sformalizowaniem działalności radnego – mówił na posiedzeniu komisji Adrian Pokrywczyński, ekspert  Związku Powiatów Polskich. Jego zdaniem, petycja nie precyzuje na czym miałoby polegać coroczne sprawozdanie i kto miałby oceniać, co powinno się w nim znaleźć. Odnośnie dyżurów zwrócił uwagę, że każdy inaczej rozumie „dogodne godziny”, a decyzja co do udostępniania  numerów telefonów powinna być decyzją samych radnych. Krytycznie odniósł się też do pomysłu ograniczenia kadencji radnego do dwóch, wskazując że ta propozycja uderza w założenia ustrojowe i konstytucyjne prawa wyborcze.

- Tak naprawdę uderzy to w demokrację lokalną. Takie ograniczenie może w końcu doprowadzić do tego, że zabraknie ludzi chętnych do pracy rady – podkreślał Pokrywczyński.

Zasadności wprowadzenia proponowanych zmian nie widzi też Adam Ostrowski ze Związku Miast Polskich. Ostatecznie sejmowa Komisja do Spraw Petycji skierowała do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji  dezyderat w którym  zwraca się o przedłożenie stanowiska w zakresie wymienionych w petycji punktów 1, 2 i 4.

Czytaj w LEX: Obowiązki radnych gminy, powiatu oraz województwa >

 

Przepis martwy w obszarze realizacji

Zgodnie z art. 23 par. 1 ustawy o samorządzie gminnym, radny obowiązany jest kierować się dobrem wspólnoty samorządowej gminy. Radny utrzymuje stałą więź z mieszkańcami oraz ich organizacjami, a w szczególności przyjmuje zgłaszane przez mieszkańców gminy postulaty i przedstawia je organom gminy do rozpatrzenia, nie jest jednak związany instrukcjami wyborców.

- Stwierdzamy, że o ile art. 23 par. 1 ustawy o samorządzie gminnym precyzyjnie określa obowiązki radnego wobec mieszkańca - każdego mieszkańca, o tyle pozostaje martwy w obszarze jego realizacji. Stąd konieczne jest zajęcie stanowiska przez ustawodawcę, w jaki sposób mieszkaniec gminy może skutecznie skontaktować się ze swoim przedstawicielem – podnoszą w uzasadnieniu petycji jej autorzy. Argumentują, że mieszkańcy mają często problem z kontaktem z radnym, a unikanie kontaktów z mieszkańcami w samorządzie lokalnym prowadzi, w ich przekonaniu, do pogłębiania się kryzysu demokracji.

- Mamy tu zatem trzy aspekty: pierwszy to element prawa, które nie jest respektowane w zakresie obowiązku utrzymywania więzi z mieszkańcami, drugi - element budowania społeczeństwa obywatelskiego i demokracji, co wynika z niewywiązywania się przez radnych z ciążącym na nich obowiązku, trzeci - brak możliwości realizacji funkcji kontrolnej. Mieszkańcy nie mają możliwości egzekwowania swoich praw. W tym także art. 11 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej – czytamy w uzasadnieniu petycji.

Sprawdź w LEX: Czy radny gminy może wysyłać pisma do instytucji innych aniżeli urząd gminy w imieniu mieszkańców? >

 

Potrzebne zmiany, ale systemowe

- W petycji podejmuje się próbę przymuszenia radnych, żeby się sprawozdawali. Kłopot w tym, że mieszkańcy i tak się tym niezbyt interesują. Po drugie, zmuszenie tysięcy radnych do składania sprawozdań, nie rozwiązuje problemu systemowego. Radni nie mają budżetów eksperckich, rada w zasadzie zależy od organu wykonawczego. To słuszny kierunek, żeby coś zrobić ze zdyscyplinowaniem radnych, żeby była wiedza o tym co radni robią, a czego nie robią, ale to powinien być jeden z komponentów do przemyśleń równowagi czy nierównowagi pomiędzy organem uchwałodawczym, a wykonawczym – uważa Szymon Osowski, prezes i dyrektor ds. strategicznych postępowań sądowych i edukacji prawnej sieci  obywatelskiej Watchdog Polska.

Osowski wskazuje, że jeżeli chce się stworzyć mechanizm dyscyplinowania radnych, należy im zapewnić instrumenty do rzetelnego wykonywania mandatu.

- W tej chwili żyjemy w fikcji, w której przykładowo trzech radnych przygotuje projekt uchwały gospodarki odpadami. Nie przygotuje. Chyba że będą ekspertami. A gdyby nawet byli, to większość uchwał przygotowuje organ wykonawczy. Gdyby radni chcieli merytorycznie przygotować się do debaty, to jeśli nie poświęcą swego czasu i środków finansowych, żeby zasięgnąć jakichś opinii, ekspertyz to będzie im bardzo trudno to zrobić. Dajmy więc radnym pieniądze, obsługę administracyjno- prawną, a później od nich wymagajmy.  Żeby przygotować projekt uchwały, trzeba mieć nie tylko wiedzę w zakresie merytorycznym, ale też trzeba być dobrym legislatorem. To jest systemowy problem – wskazuje Osowski. Jego zdaniem propozycje zawarte w petycji mogłyby być przyczynkiem do dyskusji.

Czytaj w LEX: Radny organu stanowiącego i kontrolnego jednostki samorządu terytorialnego jako podmiot wnioskujący o udostępnienie informacji publicznej >

O potrzebie zmian systemowych mówi Leszek Świętalski, dyrektor Biura Związku Gmin wiejskich RP. Jego zdaniem minister byłby w błędzie, gdyby zaakceptował propozycje zawarte w dezyderacie. Podkreśla, że w przyszłym roku minie 35 lat od restytucji polskiego samorządu. Od wielu lat samorządowcy domagają się rewizji prawa ustrojowego samorządów, powołania komisji kodyfikacyjnej i zdefiniowania na nowo niektórych spraw.

- Weźmy na przykład sprawę słynnych raportów o stanie gminy, które miały wzbudzić tak wielkie zainteresowanie tym, co się w gminie dzieje, a nie wzbudziły. Kwestia tzw. ustawy Kukizowej referendalnej może tylko całość pognębić, pogubić i zepsuć. Jeżeli popatrzymy na te elementy przez pryzmat ostatnich wyborów, to należałoby się zastanowić dlaczego w wielu samorządach nie było kontrkandydatów na stanowisko wójta, burmistrza prezydenta, dlaczego w wielu gminach odbywało się, prawie że polowanie na radnych, bo ludzie nie chcieli nimi być. Postulaty zawarte w tej petycji są kolejną wrzutką bez zastanowienia się nad istotą całości problemu. Polski samorząd czeka na zmiany ustrojowe – uważa Świętalski. Uważa więc, że wprowadzenie kolejnych elementów biurokracji i wypełniania obowiązków niczego dobrego nie przyniesie. Należałoby inaczej zorganizować kompetencje organów stanowiących, bo stanowiącymi są teraz tylko z nazwy.

Przeczytaj także: Trzeba wybrać: albo mandat radnego albo praca na rzecz gminy

 

Dobre praktyki i „dietetycy” 

Propozycje zawarte w petycji ocenia też Małgorzata Łosiewicz ze Stowarzyszenia Rozwoju "Inspiracje" ze Słupska, ekspertka Fundacji Batorego.

- Rozwiązania, które są proponowane w petycji funkcjonują już w niektórych gminach, ale są traktowane, jako dobre praktyki. Uczynienie z tego obowiązku byłoby dobre, aczkolwiek warto by spotkać się nie tylko ze środowiskami samorządowymi, ale też wsłuchać się w głos mieszkańców. Wypracować i uszczegółowić zapisy, bo przy każdym z tych punktów rodzi się wiele pytań o kwestie praktycznego ich wykonania – mówi Małgorzata Łosiewicz.

Wylicza, że przydałoby się wprowadzenie obowiązku udostępniania danych osobowych, bo pozostawienie dobrowolności skutkuje tym, że są tacy radni, którzy wprost odmawiają kontaktu z mieszkańcami, bo uważają, że rola mieszkańców kończy się na dniu wyborów. Co do dyżurów, to nie ma przekonania czy powinny one być wyznaczane raz w miesiącu czy jednak może rzadziej. Jej zdaniem sprawozdania z działalności ułatwiłyby mieszkańcom wybór radnych na kolejną kadencję.

- Tak naprawdę, jako mieszkańcy mamy możliwość podsumowania pracy radnych i wyciągnięcia konsekwencji, jeśli chodzi o ich pracę na rzecz gminy dopiero w czasie wyborów, ale pamięć jest ulotna, a ocena raz na 5 lat niewystarczająca – ubolewa. Przyznaje jednak, że z przygotowaniem sprawozdań byłyby problemy.

- Jesteśmy partnerem Fundacji Batorego przy programie Masz Głos, gdzie pomagamy aktywistom we współpracy z władzami lokalnymi w lubuskim, pomorskim i zachodniopomorskim. Wiem, jak wygląda kontakt radnych z mieszkańcami małych i średnich gmin. Ten kontakt jest ograniczony, a mandaty są sprawowane różnie – wskazuje Małgorzata Łosiewicz. Przy okazji zwraca uwagę na problem „dietetyków” tj. radnych, dla których sprawowanie mandatu ogranicza się głównie do udziału w sesjach i pobierania diet. 

- Prowadziliśmy lokalny monitoring pracy słupskich radnych przez kilka kadencji. W ostatniej zaobserwowaliśmy bardzo duży spadek, jeśli chodzi o frekwencję, udział w komisjach, stosowanie interpelacji, zapytań. Spadek powyżej 50 proc. w porównaniu do wcześniejszej kadencji. Przy tym część radnych „dietetyków” dostała się do rady ponownie, mimo aktywnej kampanii wyborczej innych kandydatów. Takie sytuacje, szczególnie w mniejszych gminach często się zdarzają – podsumowuje współpracowniczka akcji Masz Głos. 

Czytaj w LEX: Zakazy łączenia stanowisk i podejmowania określonej aktywności przez radnych >