Kto zyskuje na szkoleniach?
Polski rynek szkoleń dla bezrobotnych przypomina błędne koło. Urzędy pracy z dumą podkreślają, że potrafią wykorzystać niemal całą pulę unijnych środków przeznaczonych na ten cel (na szkolenia dla bezrobotnych wydaliśmy już ponad 6,3 mld zł z przyznanych nam 7,6 mld zł). Masowo powstające firmy szkoleniowe korzystają z hojności urzędów i liczą zyski śrubując koszty szkoleń (4,4 tys. zł kurs na tresera psów, 5 tys. zł kurs na stylistę paznokci). Niestety w całym tym systemie zapominano chyba o bezrobotnym, dla którego ukończenie nawet tak drogiego kursu nie przybliża do zdobycia etatu.
Cena nie odzwierciedla poziomu
Poziom oferowanych szkoleń nijak ma się do ich ceny jednak bezrobotni i tak się na nie decydują bo przecież to nie oni ponoszą koszty. Dostęp do funduszu unijnych sprawił, że rynek szkoleń jest mało konkurencyjny. Firmy szkoleniowe nie walczą o klienta i przy wyborze tematyki szkolenia nie sugerują się potrzebami rynku, zwracając jedynie uwagę na łatwość przeprowadzenia i opłacalność danego kursu.
System finansowania należy zmienić
Zdaniem Piotra Lewandowskiego z Instytutu Badań Strukturalnych rynek firm szkoleniowych jest niekonkurencyjny i by to poprawić należy całkowicie zmienić system finansowania. Pieniądze nie powinny dotować bezpośrednio film szkoleniowych, tylko trafiać do bezrobotnych. W ten sposób bezrobotny sam będzie mógł wybrać ofertę, która najbardziej przybliża go do znalezienia pracy. Pieniądze powinny iść za bezrobotnym, a nie za firmą szkoleniową, reasumuje Lewandowski.
Źródło: wyborcza.biz