Otóż ledwie premier po długim ociąganiu się wyznaczył termin głosowania, a już wybucha prawny spór o to, kto ma drukować karty do głosowania. Sejmowa większość tak starała się wprowadzić do kodeksu wyborczego różnego typu zabezpieczenia, mające w jej rozumieniu uchronić głosowanie przed nadużyciami, m.in. wyprowadzając urzędników wyborczych z organów samorządu terytorialnego, że zadanie drukowania kart do głosowania powierzyła... i jednocześnie nie powierzyła dwóm instytucjom. W efekcie komisarze wyborczy proszą organy samorządu o składanie zamówień w drukarniach, ale te odpowiadają, że według nowej ustawy nie jest to ich zadanie. Chociaż pieniądze na ten cel od Państwowej Komisji Wyborczej dostały.
Wypada mieć nadzieję, że do momentu zamknięcia list kandydatów ten spór zostanie rozwiązany.
Czytaj: Trwa spór o to, kto wydrukuje karty do głosowania >>
Rozwiązanie innego poważnego dylematu znalazł tymczasem Naczelny Sąd Administracyjny, do którego trafiło odwołanie od orzeczenia WSA w sprawie skargi wyborców z Sulejówka, których zdenerwowało manipulowanie granicami okręgów wyborczych w ich mieście. Najpierw NSA stwierdził, że kasacji nie powinien rozpatrywać, bo już po jej złożeniu weszła w życie uchwalona przez parlament parę miesięcy temu ustawa i teraz prawa do kasacji w takich sprawach nie ma.
- Nie można zastosować nowych przepisów Kodeksu wyborczego, bo zagroziłoby to wyborom samorządowym - orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.
NSA poradził sobie jakoś z luką prawną stworzoną przez ustawodawcę. Czy jednak, pamiętając że tenże ustawodawca już poprawiał przepisy uchwalone w tym roku na tegoroczne wybory (kamery w lokalach wyborczych miały być i już ich nie ma), nie należy się obawiać, że takich luk w prawie wyborczym może być więcej?
Czytaj: NSA: Kasacja wyborców rozpatrzona, mimo zniesienia drugiej instancji >>