Decyzję o zwrocie sopockiemu sądowi rejonowemu sprawy napraw aut sędzia Dagmara Daraszkiewicz uzasadniła głównie tym, że sąd niższej instancji przedwcześnie – na podstawie akt sprawy, bez przeprowadzenia postępowania procesowego - umorzył ten wątek uznając, że nie doszło do przestępstwa. Zdaniem sądu okręgowego dowody w tej sprawie nie są jednoznaczne i konieczne jest ich zbadanie w ramach postępowania.

Sprawa dotyczyła jednego z wątków śledztwa, jakie prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. Śledczy zarzucili prezydentowi Sopotu, że przyjął od miejscowego dilera samochodowego łapówkę w postaci napraw aut: prace te miały być w sumie warte ponad 17 tys. zł. Wątek ten został prawomocnie umorzony przez sądy dwóch instancji, które uznały, że o łapówce nie może być mowy, bo prokuratura nie wskazała korzyści, jakie miał odnieść diler, a poza tym naprawy wykonywano w ramach gwarancji.
 

Niespodziewanie pod koniec ub. roku wątek ten powrócił. W listopadzie ub. roku prokurator generalny poinformował, że zwrócił się do Sądu Najwyższego ze skargą kasacyjną na decyzję o umorzeniu. Prokurator generalny zarzucił gdańskiemu sądowi naruszenie procedury karnej przez "niedostateczne rozważenie" argumentów prokuratury oraz to, że sąd orzekał w sprawie, nie mając w dyspozycji całości akt sprawy, które były wtedy w sądzie niższej instancji, w Sopocie. SN przychylił się do skargi kasacyjnej i w ten sposób sprawa wróciła do gdańskiego sądu okręgowego.