Komisarz Wyborczy w Olsztynie, sędzia Rafał Malarski powiedział PAP, że w ciągu 30 dni wniosek zostanie oceniony pod względem formalnym. Sprawdzane będą karty z podpisami. Po tym czasie komisarz wyda postanowienie o przeprowadzeniu referendum lub odrzuceniu wniosku.
Według grupy referendalnej na listach poparcia podpisało się 2022 osób. Rzecznik grupy Jerzy Sosnowski powiedział PAP, że "na wypadek jakichś błędów" dostarczono ok. 300 podpisów więcej, niż wymagają przepisy. Do złożenia wniosku o referendum potrzebne jest poparcie 10 proc. mieszkańców uprawnionych do głosowania.
We wniosku złożonym do komisarza wyborczego zwolennicy referendum zarzucili lokalnym władzom brak konsultacji społecznych przy podejmowaniu decyzji oraz "niedopuszczalną nadinterpretację prawa". W ich ocenie miejscowa społeczność "pozbawiona została nadziei i wiary na lepszą przyszłość". We wniosku znalazło się również oskarżenie o "nepotyzm władz miasta i podległych im jednostek samorządowych".
Burmistrz Nidzicy Dariusz Szypulski powiedział PAP, że jest gotowy poddać się ocenie społecznej w referendum. Jego zdaniem zarzuty stawiane przez grupę inicjatywną są niezrozumiałe i bezpodstawne. Jak podkreślił, część z nich, w tym oskarżenia o nepotyzm, traktuje jako formę pomówienia. Dlatego zapowiedział podjęcie kroków prawnych w tej sprawie.
"Nie można stawiać takich zarzutów nie mając żadnych dowodów. Po to walczyliśmy o wolność słowa, żeby mówić prawdę, a nie po to, żeby kogoś ewidentnie szkalować" - ocenił burmistrz.
Gdyby doszło do referendum mieszkańcy Nidzicy otrzymaliby po dwie karty do głosowania - jedną za odwołaniem lub pozostawieniem na stanowisku burmistrza miasta, drugą dotyczącą rady miejskiej.
Aby głosowanie było ważne do urn musi pójść co najmniej 3/5 osób, które wzięły udział w ostatnich wyborach samorządowych w gminie. Aby głosowanie było skuteczne, za odwołaniem musi opowiedzieć się nie mniej niż połowa głosujących.