- Rachunek kosztów cyklu życia ma obejmować zewnętrzne koszty środowiskowe, w tym także koszty emisji gazów cieplarnianych i innych zanieczyszczeń oraz koszty łagodzenia zmian klimatu – wyjaśnia Paweł Przychodzeń, ekspert Fundacji Republikańskiej. – To oznacza, że zamawiający będą mogli brać pod uwagę, w jaki sposób wytworzono prąd używany podczas produkcji kupowanych towarów. Nasza energetyka opiera się na węglu, którego spalaniu towarzyszy większa emisja gazów cieplarnianych. Dlatego też polskim producentom trudno będzie konkurować z firmami z państw z czystą ekologicznie energią – ostrzega.
Zagrożenie to dostrzegł także Urząd Zamówień Publicznych, który już w ubiegłym roku zwracał na nie uwagę w przygotowanym przez siebie stanowisku rządu wobec dyrektywy. "Może to prowadzić do ograniczenia udziału w rynku europejskim polskich produktów charakteryzujących się wysokim poziomem emisyjności wykorzystywanej energii. Dlatego należy rozważyć możliwość zastosowania dodatkowych kryteriów, które będą minimalizować to ryzyko" - napisano w tym dokumencie.
Ekspert Konfederacji Lewiatan Marek Kowalski nie ma wątpliwości, że przepis ten może uderzyć w polskie firmy. Dodatkowo zwraca uwagę, że trudno będzie go stosować.
- Nie wiem, w jaki sposób mają być określane koszty środowiskowe, tak by można je porównywać. To wyjątkowo skomplikowany proces – zauważa. – Co gorsza, będzie on oznaczał dodatkowe koszty dla przedsiębiorców. Mogę podać przykład z branży chemicznej, w której uzyskanie certyfikatu czystości wiąże się z poddawaniem się kontroli raz na trzy miesiące. Oczywiście płaci za wszystko sam zainteresowany – dodaje.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna