Co więcej - skierował projekt do prac w parlamencie już 30 września, a więc bez opinii Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, która jest obowiązkowa. Samorządowcy zapowiadają wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego, bo zabieranie dochodów bez rekompensaty jest niezgodne z Konstytucją RP.

Samorządowcy podczas blisko 2-godzinnego spotkania online na wszystkie sposoby próbowali przekonać wiceministra finansów, Sebastiana Skuzę do zmiany zapisów nowelizacji tak, by ubytek w dochodach JST został zrekompensowany, np. przez wprowadzenie udziału w ryczałcie. Jak podkreślali samorządowcy, jeśli ustawa wejdzie w życie, będzie kosztować JST rocznie 1,4 mld zł, czyli 10 procent nadwyżki operacyjnej netto. To z niej samorządy mogą finansować inwestycje. Jej skutkiem będzie więc obniżenie możliwości inwestycyjnych samorządów.

Wiceminister zapewniał samorządowców, że cel nowelizacji jest prorozwojowy i jednocześnie uszczelniający system podatkowy. Dyrektor departamentu podatkowego, Aleksander Łożykowski przedstawiał analizy zarówno Ministerstwa Finansów, jak i Polskiego Instytutu Ekonomicznego dowodzące, że jeśli mali i średni przedsiębiorcy nie otrzymają pewnej „poduszki finansowej” pozwalającej również na inwestycje, to będą mieli problemy z utrzymaniem się na rynku, w związku z czym mogą zostać przerwane łańcuchy dostaw. Nowelizacja ma pozwolić przetrwać trudny czas koronawirusowy. Przypomniał, że od 2015 roku było bardzo dużo zmian uszczelniających system podatkowy, dzięki czemu dochody JST rosły. 

Samorządowcy po raz kolejny więc zapewniali, że popierają rozwiązania mające na celu wsparcie przedsiębiorców. Domagają się jednak rekompensaty ubytków w swoich budżetach, które - według przewidywań resortu finansów - w ciągu 10 lat mają wynieść 14 mld zł.

 

Cena promocyjna: 103.2 zł

|

Cena regularna: 129 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 96.75 zł


Konkretne przykłady

O kwestiach związanych z inwestowaniem mówił Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina. Przypomniał, że samorządy inwestują rocznie około 70 mld zł. I zaznaczył, że w obecnej trudnej sytuacji tylko sektor samorządowy wywiązuje się z zaplanowanych zadań inwestycyjnych. Ograniczanie dochodów z podatku PIT w wyniku decyzji z ubiegłego roku wyniosło w Szczecinie 90 mln zł i przekłada się na zmniejszenie nadwyżki operacyjnej. Wydatki bieżące są niemal sztywne, a jeśli do tego rząd zabiera kolejne dochody, to nie będzie nadwyżek i nie będzie z czego inwestować.

- W Szczecinie musieliśmy skorygować nasz budżet i zmniejszyć planowaną nadwyżkę z dwustu kilkudziesięciu do około 60 mln. Duże miasta o zdrowych finansach wciąż jednak mają nadwyżkę, choć zmiany spowodują ograniczenie inwestycji i zmniejszenie zdolności kredytowej. Skutki zaczniemy odczuwać od przyszłego roku. A powinniśmy teraz mieć apogeum inwestowania ze środków unijnych w tej perspektywie. Z punktu widzenia rozwoju to działanie rządu jest zupełnie niezrozumiałe – mówił Stanisław Lipiński.

Kluczowa dla możliwości rozwojowych JST jest nadwyżka operacyjna. W ostatnim okresie 3 zmiany drastycznie zmniejszyły jej wysokość – w systemie edukacji, podatku PIT z 2019 roku i COVID. - Z wysokim prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w przyszłym roku spora część JST utraci płynność finansową albo będzie musiała mocno ograniczyć inwestycje. To zjawisko najsilniej dotknie duże i najmniejsze miasta - argumentował dr Jan Maciej Czajkowski, ekspert Związku Miast Polskich.

Czytaj też: Skarbnik: Najbardziej niepokoi, że samorządom ubyło dochodów własnych

Samorządowcy już wspierają lokalne firmy

Na fakt, że podczas pandemii koronawirusa samorządowcy samorzutnie uszczuplają swoje dochody, obniżając podatki od nieruchomości, czynsze itp. by pomóc przetrwać na rynku lokalnym przedsiębiorcom zwrócił uwagę Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego. I prosił, by rząd traktował samorząd jak partnera, który „jedzie na tym samym wózku, który nazywa się finanse publiczne”. Samorządy notują znaczące spadki dochodów z podatku PIT, co wpłynie negatywnie na możliwość realizacji ich zadań. A samorząd jest nie tylko ogromnym pracodawcą w skali kraju, ale również – inwestorem. Inwestycje samorządowe sięgają dziesiątków miliardów.

- Jeżeli nie będziemy mieć środków na zlecanie różnego typu usług, zarówno w sektorze komunalnym, jak i inwestycjach, to przecież ten rynek nie zostanie zasilony finansami. Nowelizacja przyniesie więc odwrotny skutek od zamierzonego – przekonywał.

Ratowanie firm tylko kosztem samorządów, budżet państwa na tym zyska

Problemem wcale nie jest fakt, że rząd chce wesprzeć małe i średnie firmy w czasie epidemii. W trudnej sytuacji pandemicznej można by nawet zastanawiać się nad przekazaniem pewnych środków przedsiębiorcom zarówno z budżetów JST, jak i budżetu państwa (choć co do zasady samorządowcy do tej pory sprzeciwiali się zabieraniu pieniędzy). Jednak pod pozorem udzielania pomocy przedsiębiorcom zabiera się pieniądze wyłącznie samorządom, uważa mec. Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Budżet państwa per saldo zarabia na proponowanym rozwiązaniu. Jak wyliczył resort finansów, koszt wprowadzanych zmian wyniesie 3,4 mld zł, co się przekłada na koszt dla obu sektorów po 1,7 mld. Jednak dzięki zmianom w ryczałcie  budżet państwa otrzyma 2,5 mld na plus. Po odliczeniu 1,7 mld straty, i tak per saldo zyska 800 mln zł. Wynika z tego, że tylko JST nie mają żadnej rekompensaty ubytków.

- To budzi nasz kategoryczny sprzeciw, bo to jest zamach na nasze pieniądze. Resort finansów nie odnosi się do istoty sprawy – mówił mec. Kubalski i zaproponował, by w ramach nowelizacji wprowadzić przygotowaną przez ZPP zmianę dotyczącą wprowadzenia udziału JST w ryczałcie, co pozwoliłoby na rekompensatę ubytków w dochodach samorządowych.

Zwrócił też uwagę, że projekt ustawy bez poprawek samorządowych został skierowany do parlamentu jeszcze przed spotkaniem „ostatniej szansy”.

- W związku z tym chcielibyśmy dowiedzieć się, czy resort finansów zamierza poprzeć nasze uwagi w toku prac parlamentarnych, a jeśli nie, to jasno wyjaśnić dlaczego – powiedział mec. Kubalski.

Czytaj też: Nadwyżka w ciągu roku, deficyt na koniec - prawdziwy obraz finansów samorządów

Trudny dla budżetu państwa rok koronawirusowy

Wiceminister Skuza przekonywał, że sytuacja JST nie jest tak zła, jak ją malują samorządowcy. Przypomniał, że w tym roku jest rekordowy deficyt budżetu państwa – związany z pandemią. Z niego aż 12 mld zł ma trafić do samorządów, co będzie sporym zastrzykiem finansowym. Można powiedzieć, że to realizacja postulatu bonu inwestycyjnego, zgłaszanego od paru lat przez gminy wiejskie i miejsko-wiejskie.

- Po pierwszych 8 miesiącach br. jeśli chodzi o dochody z PIT i subwencję ogólną mamy poziom 102,4% roku ubiegłego, który nie był złym rokiem, a liczba JST z nadwyżką operacyjną po pierwszych 6 miesiącach jest większa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku – mówił wiceminister. Zapewnił też, że resort finansów jest otwarty na prace nad zmianą systemu dochodów jst.

Rząd tworząc system klientyzmu uzależnia od siebie JST. A one wolą być samodzielne

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski przypomniał, że z jednej strony rząd daje pieniądze na inwestycje samorządowe, a z drugiej robi reformę, na której JST tracą rocznie 1,4 mld. To oznacza, że zabiera im dochody własne na rzecz ewentualnej dotacji. Jest to sprzeczne i z Europejską Kartą Samorządu terytorialnego, Konstytucją RP i zasadą pomocniczości, na której opiera się państwo polskie.

- Samorządowcy są niezwykle oburzeni takim działaniem rządu. Zrobimy wszystko, żeby ta ustawa nie weszła w życie. Zostaliśmy już przyciśnięci do ściany. Dlatego proszę się nie dziwić, że ta ustawa na pewno będzie skierowana do Trybunału Konstytucyjnego, jeśli przejdzie w takim kształcie. I na pewno spotka się z bardzo dużym protestem samorządowców. Proszę, nie róbcie nam takiego prezentu w czasie, kiedy wspólnie walczymy z covidem – apelował prezydent.

Dyskusję ostatecznie zakończyło stwierdzenie, że nie będzie zmian w projekcie, gdyż poprawki wymagałyby zgody nie tylko ministerstwa finansów, lecz całej Rady Ministrów, jako że to projekt rządowy. Teraz samorządowcy spróbują przekonać posłów i senatorów do wprowadzenia zmian. A jeśli to im się nie uda, chcą wystąpić do Prezydenta RP o zawetowanie ustawy. Na końcu planują wystąpienie do Trybunału Konstytucyjnego.