Referendum odbędzie się w niedzielę, 26 maja. Białostoczanie zdecydują w nim, czy są za, czy przeciwko planom prezydenta Białegostoku, dotyczącym sprzedaży przez samorząd udziałów w Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej, czyli prywatyzacji tej spółki.
W listopadzie ubiegłego roku rada miejska, głosami radnych PO, dała prezydentowi zgodę na takie działania; przygotowania do prywatyzacji MPEC ruszyły. Referendum to inicjatywa przeciwników sprzedaży spółki.
Na wtorkowej konferencji prasowej o udział w referendum zaapelowali do mieszkańców Białegostoku przedstawiciele radnych z klubu PiS, SLD, Solidarnej Polski oraz trójki radnych niezrzeszonych, którzy opuścili niedawno klub PO (choć nadal są członkami Platformy).
W miniony poniedziałek głosami tej większości został przyjęty przez radę apel do mieszkańców o udział w referendum.
Uczestnicy konferencji prasowej zapowiedzieli, że po tzw. długim weekendzie, czyli od 6 maja, mają prowadzić wzmożone działania informacyjne, by mieszkańcy dowiedzieli się o referendum, jego dacie i wzięli w nim udział. Mają pojawić się ulotki, plakaty, na ulicach banery, reklama w mediach a także akcja "door to door", czyli mają być bezpośrednie spotkania z mieszkańcami.
Akcja ma trafić nie tylko do tych białostoczan, których mieszkania ogrzewane są z sieci MPEC, ale także do mieszkańców domków jednorodzinnych, którzy mają własne ogrzewanie (np. z sieci gazowej).
"Referendum dotyczy majątku wspólnego i także mieszkańcy domków jednorodzinnych powinni być zainteresowani tym, co się z nim stanie" - mówił Rafał Rudnicki, przewodniczący klubu radnych PiS w radzie miasta. PiS jest inicjatorem referendum.
Radni podkreślali, że oddać głos 26 maja powinni wszyscy mieszkańcy bez względu na to, czy są za, czy przeciw prywatyzacji MPEC.
Innego zdania jest Zbigniew Nikitorowicz, szef klubu radnych PO w Radzie Miasta Białystok. To radni Platformy dali prezydentowi zgodę na rozpoczęcie działań związanych z prywatyzacją MPEC.
Nikitorowicz powiedział PAP, że jako przewodniczący klubu nie zamierza prowadzić żadnej akcji i nie weźmie udziału w referendum.
"Uważam takie apele za zbędne. Każdy ma prawo decydowania, co zrobi tego dnia. Ja na przykład nie mam zamiaru brać udziału w tym referendum, ale też nikogo nie będę namawiał do bojkotu, czy niebrania udziału. Uważam, że to jest kwestia wolnego wyboru" - powiedział Nikitorowicz. Jego zdaniem, o takich sprawach, jak wpływy budżetowe czy podatki "lepiej nie decydować w wyniku referendum".
Aby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział co najmniej 30 proc. osób uprawnionych do głosowania. W przypadku Białegostoku to prawie 68,5 tys. Wynik ważnego referendum będzie wiążący dla władz miasta. Oznacza to, że gdyby mieszkańcy byli w referendum przeciwni prywatyzacji MPEC, to do niej nie dojdzie.
Niezależnie od przygotowań do referendum, magistrat prowadzi działania poprzedzające prywatyzację. W przetargu wyłoniony został podmiot, który wykona analizy przedprywatyzacyjne MPEC i memorandum informacyjne w procesie zbywania udziałów tej spółki. Zadaniem tego podmiotu będzie przede wszystkim oszacowanie wartości spółki, co będzie podstawą do ustalenia minimalnej ceny sprzedaży udziałów.