Dane osób z Ukrainy przekraczających granicę, przetwarzają oczywiście organy państwa – choć i w tym zakresie pojawiły się pewne wątpliwości. Zgłosił je rzecznik praw obywatelskich w trakcie prac parlamentarnych nad nowelą ustawy o pomocy osobom z Ukrainy. Chodzi o rejestr prowadzony przez Komendanta Głównego Straży Granicznej. Nowela zakłada, że przetwarza się w nim numer PESEL oraz unikalny nr ewidencyjny nadany przez organ ukraiński, o ile występuje.
Lichwiarskie pożyczki i absurdalne ceny noclegów - piekło dla uciekinierów, raj dla wyzyskiwaczy>>
Przetwarzanie danych tylko w ściśle określonych celach
- W trakcie pandemii COVID-19, w celu uzyskania informacji o zaszczepionych studentach, pracownikach naukowych oraz doktorantach organy władzy publicznej zestawiły ze sobą dwa rejestry (rejestr PESEL i rejestr zaszczepionych - przyp. red.) O ile zatem intencją projektodawcy było zestawianie danych przetwarzanych w rejestrze prowadzonym przez Komendanta Głównego Straży Granicznej z innymi rejestrami, np. z udostępnionymi władzom polskim rejestrami ukraińskimi, o tyle podejmowanie takich działań należy uznać za niedopuszczalne – uważa rzecznik praw obywatelskich. Ustawa rozszerza katalog podmiotów, którym minister ds. informatyzacji udostępnia dane z rejestru obywateli Ukrainy, którym nadano numer PESEL.
- Zgodnie z art. 1 rozporządzenia RODO, dane przetwarzane mają być zgodnie z prawem, rzetelnie, a także w sposób przejrzysty dla osoby, której dane dotyczą. Mają być one zbierane w konkretnych, wyraźnych i prawnie uzasadnionych celach i nieprzetwarzane dalej w sposób niezgodny z tymi celami – przypomina RPO. Uwagi nie zostały uwzględnione – w wersji obowiązującej nowela poszerza zakres przetwarzanych danych obywateli Ukrainy.
Organy publiczne mogą przetwarzać dane tylko, gdy mają do tego postawę ustawową (art. 51 ust. 1 i 2 Konstytucji) – mówi dr – Choć w przepisach tych mowa o danych obywateli polskich, to w zestawieniu z art. 37 Konstytucji, oczywiste jest, że chodzi też o ochronę cudzoziemców przebywających w naszym kraju.
Wolontariusz też może przetwarzać dane
Ale danych osób z Ukrainy nie przetwarzają jedynie organy publiczne – robią to również organizacje zajmujące się pomocą oraz wolontariusze. O ile podmioty, które pomocą zajmują się nie od dzisiaj, mają najpewniej wypracowane procedury, to gorzej z tymi, którzy do pomocy ruszyli spontanicznie.
- To oczywiste, że w obliczu wojny i ogromu nieszczęścia, ochrona danych osobowych wydaje nam się kwestią zupełnie abstrakcyjną, nieprzystającą do sytuacji, niemniej bywa, że wolontariusze stają się administratorami danych osobowych - Marlena Sakowska-Baryła, radca prawny, partner w Sakowska-Baryła, Czaplińska Kancelaria Radców Prawnych Sp.p. - Nie chodzi tu o sytuację, gdy zbieramy informacje o osobie, której udostępniamy nasze mieszkanie – w takim wypadku przetwarzamy dane na użytek domowy lub osobisty, co zwalnia nas z obowiązków administratora. Inną sytuacją może być gromadzenie danych przez kolektyw, który skrzyknął się spontanicznie w mediach społecznościowych i przez kilka tygodni zgromadził sporą bazę danych osób, którym udzielił pomocy. Jeżeli skala jest większa, to takie podmioty lub taki można uznać za za administratorów danych osobowych i jako takie powinni spełnić obowiązki nakładane przez RODO - np. obowiązki informacyjne i analizę ryzyka. Należy zastanowić się, jak zrealizować prawa osób, których dane dotyczą, z obowiązkiem informacyjnym na czele, do jakich celów gromadzi się dane osobowe, jak będą przechowywane oraz nad sposobami ich zabezpieczenia. Jest w tym wszystkim jakaś niezręczność, ale przepisy RODO nie przestały obowiązywać w związku z kryzysem uchodźczym – mówi mec. Sakowska-Baryła.
Chaos gratką dla oszustów
Nieznajomość przepisów i desperackie położenie osób, które przyjeżdżają do Polski z powodu wojny w Ukrainie, to pokusa dla wszelkiej maści oszustów i wyzyskiwaczy, przed czym przestrzegaliśmy już w Prawo.pl. Brak standardów w kwestii danych osobowych zwiększa ryzyko kradzieży tożsamości i wyłudzenia pożyczek, zwłaszcza w firmach, których jedynym atutem jest to, że niezbyt zaprzątają sobie głowę kompleksowym badaniem zdolności kredytowej.
- Osoba, która dowie się, że na jej dane zaciągnięto kredyt - powinna natychmiast zgłosić zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – mówi adwokat Joanna Parafianowicz. – Może zająć to trochę czasu, ale bez tego – moim zdaniem – nie będzie możliwości wyplątania się ze zobowiązań cywilnoprawnych. Jeżeli w grę wchodziło wykorzystanie dokumentu – np. numeru paszportu lub dowodu osobistego – warto to zgłosić do urzędu gminy lub dzielnicy tłumaczy. Kradzież tożsamości, czy utratę dokumentu można też zgłosić przez internet – choć tu konieczne jest posiadanie profilu zaufanego.
Sprawca takiego czynu może odpowiadać:
- za wyłudzenie kredytu lub pożyczki - art. 297 Kodeksu karnego - kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5,
- za kradzież tożsamości - art. 190a par. 2 Kodeksu karnego - kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8,
- za oszustwo - art. 286 Kodeksu karnego - kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
- Nawet jeżeli policja umorzy postępowanie lub odmówi wszczęcia z uwagi na niemożność ustalenia sprawcy, to zawiadomienie pomoże pokrzywdzonemu uprawdopodobnić, że jego dane zostały wykradzione i uwolnić się od nieswojego zobowiązania – wskazuje mec. Parafianowicz.
Relacja na Facebooku tylko za zgodą fotografowanego
Warto też wspomnieć o innej kwestii związanej z ochroną danych osobowych – wiele osób publikuje w mediach społecznościowych zdjęcia swoich gości z Ukrainy i to na publicznych grupach, bez ustawień prywatności. Jak godna pochwały nie byłaby pomoc udzielana przez osobę, która chce się podzielić takim postem, takie działanie to rozpowszechnianie wizerunku.
- Wszystko jest w porządku, jeżeli fotografowani sami pozują do zdjęcia i mają pełną świadomość gdzie i w jakim kontekście to zdjęcie zostanie opublikowane. W innych przypadkach jest to niedopuszczalne – a to się zdarza, czasem kompozycja zdjęcia wskazuje na to, że osoba na nim przedstawiona nawet nie wie, że jest fotografowana. Dla mnie takie podejście jest nie tylko niezgodne z prawem, ponieważ narusza prawo do wizerunku, ale i niemoralne, ponieważ chęć pochwalenia się na Facebooku, w żadnym przypadku nie może być ponad godnością osoby, której wizerunek jest rozpowszechniany. Zwłaszcza że często ci ludzie są jeszcze pełni przeżyć i nie do końca zdają sobie sprawę z tego, gdzie zostanie opublikowane ich zdjęcie – mówi mec. Sakowska-Baryła.
Osoba, która padnie ofiarą takiego nadużycia, ma prawo pójść do sądu – podstawą roszczenia mogą być przepisy Kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych lub ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, z których wynika, że na rozpowszechnianie wizerunku należy uzyskać zezwolenie.
- Nie sądzę, że ludzie uciekający przed wojną, będą masowo składali pozwy o ochronę dóbr osobistych, natomiast ci, którzy takie zdjęcia udostępniają, powinni mieć świadomość, że bez świadomej zgody zainteresowanych, utrwalanie i rozpowszechnianie wizerunku jest bezprawne. Nie wspominając już, że przedmiotowe traktowanie ludzi i promocja na ludzkiej krzywdzie jest rażąco naganną praktyką – mówi.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.