Opublikowana we wtorek 4 czerwca opinia dotyczy sprawy Evy Glawischnig-Piesczek, która była  posłanką  do niższej izby parlamentu austriackiego,  przewodniczącą  klubu  parlamentarnego „Zielonych” i federalnym rzecznikiem tej partii.
Zwróciła się do sądów austriackich o wydanie postanowienia w przedmiocie środka tymczasowego nakazującego Facebookowi doprowadzenie do zaprzestania publikowania komentarza ja zniesławiającego.

Pewien  użytkownik  Facebooka udostępnił na  swojej  stronie  osobistej  artykuł z austriackiego  internetowego  czasopisma  informacyjnego oe24. zatytułowany  „Zieloni  są  za utrzymaniem dochodu minimalnego dla uchodźców”. Publikacja ta spowodowała wygenerowanie na  Facebooku „podglądu” witryny oe24.at,  zawierającego  tytuł i krótkie  streszczenie artykułu, a także fotografię E. Glawischnig-Piesczek. Użytkownik ten opublikował ponadto pogardliwy wobec E. Glawischnig-Piesczek komentarz na temat tego artykułu.

Niech Facebook usunie ten komentarz

Z tymi treściami mógł się zapoznać każdy użytkownik Facebooka. Ze względu na to, że Facebook nie  zareagował na żądanie usunięcia  tego  komentarza, E. Glawischnig-Piesczek wniosła o nakazanie Facebookowi zaprzestania publikowania i rozpowszechnienia jej zdjęć, jeżeli opis  im  towarzyszący  zawiera  stwierdzenia  identyczne lub„równoznaczne” z rozpatrywanym komentarzem.
W  następstwie  wydania  przez  sąd  pierwszej  instancji  żądanego  postanowienia w przedmiocie środka tymczasowego, Facebook uniemożliwił dostęp w Austrii do pierwotnie opublikowanej treści.

Zdaniem  Sądu  Najwyższego Austrii, do  którego  ostatecznie  trafiła  ta sprawa, rozpatrywane  wypowiedzi  miały  na  celu  naruszenie  czci E. Glawischnig-Piesczek,  jej znieważenie i zniesławienie. Zanim sąd ten rozstrzygnął, czy nakaz zaprzestania można rozszerzyć na  poziomie  ogólnoświatowym  na  identycznie  brzmiące  wypowiedzi  lub  wypowiedzi równoznaczne, o których  Facebook nie uzyskał wiadomości,  sąd  ten  zwrócił  się  do  Trybunału Sprawiedliwości o dokonanie w tym kontekście wykładni dyrektywy o handlu elektronicznym.

Czytaj: Ban na Facebooku pod kontrolą sądu>>
 

Jeśli Facebook wie o bezprawności, powinien usunąć

Według  tej  dyrektywy  dostawca  usług  hostingowych (a zatem   operator  platformy sieci społecznościowej taki  jak  Facebook)  nie  jest  co  do  zasady odpowiedzialny  za  informacje przechowywane przez  osoby  trzecie  na  jego  serwerach,  gdy  nie  ma  on  świadomości co do  ich bezprawnego charakteru. Jednakże, jeśli zostanie powiadomiony o ich bezprawności, powinien je usunąć  lub  zablokować  do  nich  dostęp.  Ponadto  dyrektywa stanowi,  że  na  dostawcę  usług hostingowych nie  można  nałożyć ogólnego  obowiązku  nadzorowania  informacji,  które przechowuje,  lub  ogólnego  obowiązku  aktywnego  poszukiwania  faktów i okoliczności wskazujących na działalność bezprawną.

 

Cena promocyjna: 73 zł

|

Cena regularna: 73 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Można Facebooka zobowiązać do sprawdzania treści

W przedłożonej  Trybunałowi opinii rzecznik  generalny  Maciej  Szpunar zauważył, że  dyrektywa o handlu elektronicznym  nie  stoi  na  przeszkodzie  temu, by dostawca usług hostingowych prowadzący platformę sieci społecznościowej, taki  jak Facebook, został w drodze  nakazu sądowego  zobowiązany  do  poszukiwania i identyfikowania,  pośród  wszystkich  informacji rozpowszechnianych przez użytkowników tej platformy, informacji identycznych z informacją uznaną za bezprawną przez sąd, który wydał ten nakaz.

To łatwe i potrzebne dla ochrony życia prywatnego

Według  rzecznika  generalnego  takie  rozwiązanie pozwala  zapewnić  właściwą  równowagę pomiędzy  wchodzącymi w grę  prawami  podstawowymi,  mianowicie ochroną  życia  prywatnego i dóbr  osobistych,  ochroną  wolności  prowadzenia  działalności  gospodarczej, a także  ochroną wolności  wypowiedzi i informacji.  Rzecznik uważa, że po  pierwsze,  nie  wymaga ono zaawansowanych  środków technicznych mogących stanowić nadzwyczajne obciążenie. Po drugie, biorąc pod uwagę łatwość zwielokrotniania  informacji w środowisku internetu, okazuje się ono niezbędne dla zapewnienia skutecznej ochrony życia prywatnego i dóbr osobistych.

Sprawdzać tylko użytkownika wskazanego przez sąd

Według rzecznika w ramach nakazu dostawca  usług  hostingowych  może  zostać także zobowiązany  do poszukiwania i identyfikowania informacji równoznacznych z informacją,  która  została uznana  za  bezprawną, jednak jedynie  w odniesieniu  do informacji  rozpowszechnianych przez  użytkownika,  który  rozpowszechnił  tę  informację. Sąd  orzekający w przedmiocie usunięcia takich informacji równoznacznych musi zadbać o to, aby skutki tego nakazu były jasne, precyzyjne i przewidywalne.  Sąd  ów  powinien  przy  tym  wyważyć  wchodzące w grę  prawa podstawowe i uwzględnić zasadę proporcjonalności.
- Obowiązek zidentyfikowania informacji równoznacznych pochodzących od dowolnego użytkownika nie  zapewniłby  odpowiedniej  równowagi między  wspomnianymi  prawami  podstawowymi - stwierdza rzecznik TSUE. I dodaje, że po pierwsze,  poszukiwanie i identyfikacja  takich  informacji  wymagałyby kosztownych rozwiązań. Po drugie, wdrożenie  tych  rozwiązań  prowadziłoby  do  cenzury,  przez  co  wolność  wypowiedzi i informacji mogłaby być w sposób systematyczny ograniczana.

Można usunąć na całym świecie

Poza  tym - według  rzecznika  generalnego -  ponieważ  dyrektywa  nie  reguluje  zakresu terytorialnego obowiązku usunięcia informacji rozpowszechnianych za pomocą platformy sieci  społecznościowej, nie   stoi   ona   na   przeszkodzie   temu,   by   dostawca  usług hostingowych był zobowiązany do usunięcia takich informacji w skali ogólnoświatowej. Co więcej, z  zakresu terytorialnego również nie regulują inne przepisy prawa Unii, jako że w omawianej sprawie E. Glawischnig-Piesczek nie  powołuje  się  na  prawo  Unii,  ale na ogólne   przepisy austriackiego  prawa  cywilnego w dziedzinie naruszeń życia prywatnego i dóbr  osobistych, w tym zniesławienia,  które  nie  są  zharmonizowane.

- Zarówno  kwestia  skutków  ekstraterytorialnych nakazu nakładającego obowiązek usunięcia informacji, jak- i kwestia zakresu terytorialnego takiego obowiązku  powinny  być  przedmiotem  analizy  dokonanej w szczególności w świetle  prawa międzynarodowego publicznego i prywatnego - argumentuje rzecznik  generalny. Zauważył o też, że wspomniana dyrektywa  nie  stoi  na  przeszkodzie temu,  by  dostawca  usług  hostingowych  został  zobowiązany  do  usuwania  informacji równoznacznych z informacją, która została uznana za bezprawną, jeśli o informacjach tych uzyskał on wiadomość od osoby zainteresowanej,  osób  trzecich lub z innego źródła, gdyż w takim przypadku obowiązek usunięcia nie wiąże się z ogólnym nadzorem nad przechowywanymi informacjami.