Informację taką premier złożyła w Izbie Gmin, i jednocześnie zaznaczyła, że sprzeciwia się dłuższemu opóźnieniu brexitu. Gdyby nie doszło do porozumienia w tej sprawie, Wielka Brytania automatycznie opuści Wspólnotę o północy z 29 na 30 marca.
Theresa May wezwała w środę posłów zasiadających w Izbie Gmin do zrealizowania podjętej w referendum z 2016 roku decyzji o wyjściu z Unii Europejskiej. Oceniła, że opinia publiczna jest zmęczona przeciągającymi się dyskusjami o brexicie.
Ze strony UE ewentualna decyzja o przedłużeniu terminu wymaga jednomyślnej zgody 27 pozostałych państw członkowskich. Wniosek Londynu będzie prawdopodobnie omówiony podczas zaplanowanego na czwartek i piątek posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli.
Czytaj: Rząd ma plan na wypadek twardego brexitu>>
Premier wykluczyła udział Wielkiej Brytanii w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Podkreśliła, że "nie wierzy, aby było to w czyimkolwiek interesie", a zwrócenie się do elektoratu w celu wyboru 73 brytyjskich posłów ponad trzy lata po tym, jak wyrażono wolę opuszczenia Wspólnoty byłoby "nieakceptowalne".
Nowi eurodeputowani obejmą swoje mandaty dopiero 2 lipca i jeśli Wielka Brytania miałaby wtedy nadal być państwem członkowskim UE, musiałaby wybrać swoich 73 przedstawicieli.
- Zaproponowany termin nie stwarza trudności instytucjonalnych po stronie UE-27. To na pewno zaleta tej propozycji"- stwierdził wiceszef MSZ Konrad Szymański, odnosząc się do propozycji May. - Polska odniesie się do brytyjskiej propozycji rzeczowo i konstruktywnie -dodał.
Jednak przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oficjalnie ostrzegł premier przed włączeniem daty przedłużenia brexitu, która przypada na okres po wyborach do PE. Dlatego powtórzył jej swoją radę z listu z 11 marca, że proces wyjścia musi być zakończony przed 23 maja; w przeciwnym razie napotkamy trudności instytucjonalne i niepewność prawną.