Ekspert odnosi się m.in. do zmian w Kodeksie postępowania karnego. Część z nich obowiązuje od 5 października.

Czytaj: Lekarz oceni, czy oskarżony lub pełnomocnik mógł odebrać pismo z sądu>>

Patrycja Rojek-Socha: Wchodzą właśnie w życie przepisy znowelizowanego Kodeksu postępowania karnego, na mocy których prokurator będzie mógł wstrzymać wyjście z aresztu za poręczeniem majątkowym, do momentu uprawomocnienia się decyzji sądu. To jedna z najbardziej krytykowanych i dyskutowanych zmian.

Mateusz Woiński: Ta zmiana ma dwa wymiary. Pierwszy wymiar jest w tym sensie partykularny, że dotyczy oczywiście otwartej, ale dość wąskiej grupy - osób tymczasowo aresztowanych postanowieniem wydanym na podstawie art. 257 par. 2 k.p.k. Chodzi tutaj o osoby, wobec których tymczasowe aresztowanie ulegnie - na mocy postanowienia sądu - zmianie na poręczenie majątkowe pod warunkiem jego wpłacenia. Ta zmiana zakłada, że jeżeli prokurator oświadczy, najpóźniej na posiedzeniu po ogłoszeniu tego postanowienia, że sprzeciwia się zmianie środka zapobiegawczego, postanowienie to, w zakresie dotyczącym zmiany tymczasowego aresztowania na poręczenie majątkowe, staje się wykonalne z dniem uprawomocnienia.

 

Cena promocyjna: 76 zł

|

Cena regularna: 76 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Czyli prokurator zyskuje możliwość decydowania o areszcie?

Tak, o faktycznym pozbawieniu wolności wbrew decyzji sądu. W tym przypadku mówimy o drugim wymiarze, mającym charakter absolutnie fundamentalny i dotyczącym aksjologii procesu karnego. Rzeczywiście ta zmiana prowokuje dwa pytania - kto decyduje o pozbawieniu wolności podejrzanego i oskarżonego oraz czyja decyzja - sądu czy prokuratora - ma decydujące znaczenie praktyczne. Wprawdzie na razie te wątpliwości powstają tylko na tle dość szczególnego okresu - od wydania postanowienia do jego uprawomocnienia się, ale kierunek zmian jest bardzo wyraźny. Zmiana jest więc przejawem polityki karnej, która manifestuje się poprzez radykalne zwiększenie kompetencji prokuratora - tutaj kosztem sądu.

Czytaj: Prokurator jak nadsędzia - MS konsekwentnie zwiększa prokuratorskie uprawnienia>>

Są inne takie przykłady?

Zdecydowanie i nie trzeba szukać daleko. Choćby art. 12 par. 3 zd. 1 Kodeksu postępowania karnego, dotyczący reguł postępowania w przypadku cofnięcia wniosku o ściganie. Idea wyodrębnienia przestępstw wnioskowych jest prosta: to pokrzywdzony powinien podejmować wiążącą dla organów procesowych decyzję o ściganiu albo nieściganiu przestępstwa - np. kradzieży dokonanej przez osobę najbliższą. Dotychczas wniosek mógł być cofnięty w postępowaniu przygotowawczym za zgodą prokuratora, a w postępowaniu sądowym za zgodą sądu - do rozpoczęcia przewodu sądowego na pierwszej rozprawie głównej. To sąd jest przecież dominus litis - panem postępowania jurysdykcyjnego.

Czytaj w LEX: Zmiany w uzasadnianiu orzeczeń sądów karnych >

Teraz to się zmienia...

Od soboty - 5 października ten przepis zostaje uzupełniony zastrzeżeniem zawartym w zdaniu drugi,. Otóż w sprawach, w których akt oskarżenia wniósł oskarżyciel publiczny, którym co do zasady jest przecież prokurator, cofnięcie wniosku po rozpoczęciu przewodu sądowego będzie skuteczne, jeżeli nie sprzeciwi się temu ... właśnie oskarżyciel publiczny obecny na rozprawie lub posiedzeniu. Krótko mówiąc na etapie postępowania jurysdykcyjnego zgoda sądu na uwzględnienie woli pokrzywdzonego będzie warunkowana zgodą prokuratora. Czyli to prokurator będzie decydował o tym, czy cofnięcie wniosku o ściganie będzie skutkować umorzeniem postępowania.

Czytaj w LEX: Najważniejsze zmiany dużej nowelizacji procedury karnej z 2019 r. >

Jest ryzyko pójścia o krok dalej?

Kolejnym logicznym krokiem w kierunku rozbudowy arsenału uprawnień prokuratora, a przy tym paternalizmu procesowego jest całkowita rezygnacja z przestępstw wnioskowych. Takie modelowanie procedury karnej zdecydowanie zaburza proporcję pozycji jego aktorów - i to nie tylko w postępowaniu przygotowawczym, ale sądowym, oczywiście kosztem sądów oraz – w tym wypadku – pokrzywdzonych.

Ministerstwo uzasadnia te zmiany, koniecznością usprawnienia procesów sądowych...

Ja wcale nie jestem przekonany, czy ustawodawca w tej chwili i w ten sposób systemowo problemy rozwiązuje, czy po prostu radykalnie zaostrza politykę karną poprzez zmiany ustrojowe, procesowe i prawnomaterialne. Zjawiskiem na skalę wręcz masową jest podnoszenie granic kar za konkretne przestępstwa. Konsekwencje tego trendu i tych zmian będą takie, że warunkowe zawieszenie kary będzie stosowane rzadziej i kary wolnościowe będą stosowane rzadziej. Sąd właściwie nie będzie miał w tym zakresie nic do powiedzenia, nawet jeżeli wymierzy karę w dolnej granicy zagrożenia karą, ponieważ ustawodawca zdecydował za niego, że dane przestępstwo tzw. karę w zawieszeniu się nie kwalifikuje. 

Czytaj w LEX: Tajemnica zawodowa adwokatów i radców prawnych >

Prokuratorom będzie jednak łatwiej?

Jeżeli patrzymy na ten fragment polityki karnej, który polega na  podnoszeniu sankcji, to trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Póki co z punktu widzenia ustrojowego prokurator ma być rzecznikiem interesu publicznego. Dlatego jeżeli w konkretnym przypadku prokurator stwierdzi, że została dokonana kradzież i istnieją podstawy do skierowania aktu oskarżenia, ale sprawca jest „debiutantem” a nie recydywistą, to może żądać wymierzenia niskiej kary, być może nawet kary nadzwyczajnie złagodzonej. Jego ocena czynu ma być przecież warunkowana właśnie interesem publicznym, czyli społecznym, a właśnie w interesie społecznym może leżeć to, żeby sprawca zwrócił skradzioną rzecz, zapłacił zadośćuczynienie i pozostał na wolności, a nie doświadczył np. utraty pracy czy więzi rodzinnych związanych z pozbawieniem wolności, chociażby na 3 miesiące. Inaczej jednak będzie wtedy, gdy prokurator – de facto lub de iure – stanie się wyłącznie organem ścigania i oskarżycielem.

Czytaj w LEX: Przegląd problemów dotyczących odpowiedzialności zawodowej lekarzy w orzecznictwie SN >

Czyli?

Weźmy za przykład błędy medyczne, które wydają się mieć charakter cywilno-prawny. W polskich realiach można zaobserwować tendencje, by tego typu sprawy nie trafiały, przynajmniej w pierwszej kolejności, do sądu cywilnego, tylko poprzez zawiadomienie prokuratora o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na drogę karną. Prokurator często prowadzi postępowanie w kierunku narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, przestępstwa stypizowanego w art. 160 kodeksu karnego. Od jego decyzji zależy, czy zakwalifikuje przestępstwo jako nieumyślne czy umyślne. Wydaje się, że postawienie lekarzowi zarzutu umyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia to wypadek ekstremalny i patologiczny, bo oznacza, że lekarz całkowicie sprzeniewierzył się przysiędze Hipokratesa. Jeżeli więc uzna przestępstwo za nieumyślne, pokrzywdzony uzyska uprawnienie do złożenia wniosku o ściganie. Konflikt spowodowany błędem medycznym powróci w ten sposób do sfery pomiędzy sprawcą a pokrzywdzonym, którzy mogą osiągnąć konsensus np. poprzez mediację. Z punktu widzenia interesu społecznego jest to moim zdaniem najkorzystniejsza sytuacja: konflikt załatwiają sami zainteresowani, sąd zostaje odciążony, bo niezłożenie wniosku o ściganie będzie skutkować umorzeniem postępowania. Tymczasem w praktyce obserwuję niezwykle często sytuacje wprost przeciwne: prokurator nie dość, że oskarża, to jeszcze przyjmuje w akcie oskarżenia kwalifikację prawną najsurowszą za możliwych. 

 

Cena promocyjna: 76 zł

|

Cena regularna: 76 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


W jakim kierunku powinny więc iść zmiany?

Potrzeba usprawnienia procesów karnych przez nikogo nie jest kwestionowana. Temat jest ogromny, ponieważ liczba czynników wpływających na czas trwania postępowań jest bardzo duża, i tylko niektóre mają związek z przepisami procedury karnej. Nie mniej ważne, a moim zdaniem istotniejsze - poza oczywistymi kwestiami związanymi np. z regułami ogłaszania wyroku - są zmiany systemowe, związane np. z kondycją aparatu pomocniczego wspierającego sądy, poziomem wynagrodzeń, koniecznością wykonywania czynności czysto technicznych przez sędziów. I z całą pewnością przyspieszenie procesu nie może odbyć się kosztem gwarancji procesowych stron.

A nowy k.p.k w te gwarancje uderza?

Spójrzmy choćby na nowo wprowadzony art. 170 par. 1 pkt 6 k.p.k., zgodnie z którym oddala się wniosek dowodowy, gdy został  on złożony po zakreślonym przez organ procesowy terminie, o którym strona składająca wniosek została zawiadomiona. Niejednokrotnie w praktyce prawniczej doświadczałem sytuacji, gdy pierwszym momentem, w którym mogłem realnie zapoznać się  kilkudziesięcioma tomami akt postępowania był etap postępowania sądowego już po wyznaczeniu terminu rozprawy. Aktywna i rzeczywista obrona może być w takich sprawach czystą fikcją, a w wypadku wyznaczenia bardzo krótkiego terminu złożenie sensownego wniosku dowodowego bardzo utrudnione.

Nie będzie jednak można oddalić wniosku dowodowego, jeżeli okoliczność, która ma być udowodniona, ma m.in. istotne znaczenie dla ustalenia, czy został popełniony czyn zabroniony, czy stanowi on przestępstwo i jakie...

Tak, ale wykazać skutecznie bezpodstawność oddalenia wniosku dowodowego będę mógł dopiero w apelacji. To pozorne przyspieszenie może więc nie tylko doprowadzić do zwiększenia liczby błędnych rozstrzygnięć merytorycznych, ale przyspieszyć tylko postępowanie pierwszoinstancyjne, bo dowody pominięte przed sądem I instancji będą musiały zostać przeprowadzone w postępowaniu odwoławczym. Ta "naprawa" odbędzie się znowu kosztem prawa strony - tym razem do rozpoznania sprawy w dwóch instancjach, bo przecież określony dowód zaistnieje w sensie procesowym dopiero w postępowaniu odwoławczym.

Zmiany są potrzebne?

Gruntowne, służące odciążeniu sądów i prokuratury jako organów - choćby przez rezygnację z paternalizmu i populizmu penalnego, a także odciążeniu sędziów i prokuratorów - zmniejszenie referatów, zwiększenie liczby etatów prokuratorskich i asesorskich, kadry asystenckiej i administracyjnej, minimalizację nieprawniczej, a czysto technicznej części pracy sędziów i prokuratorów itp. Długo by mówić. Co gorsza, realne i niepopulistyczne zmiany będą nas kosztować. Nie stać nas jednak na to, żeby tych kosztów nie ponieść.