Według prof. Małgorzaty Manowskiej w sposób nieuprawniony poszerzają one rozumienie podmiotów obowiązanych do udostępnienia informacji publicznej - z art. 61 ust. 1 oraz z zasadą określoności przepisów prawa.

Zarzut ten pozostaje w ścisłym związku z zarzutem z punktu drugiego wniosku. Dlatego, że niedochowanie wymogu określoności przepisów prawa stwarza możliwość naruszenia konstytucyjnego prawa do prywatności.

Czytaj też: WSA: Sprawozdania z wizytacji zakładu karnego to informacja publiczna>>

Zaskarżone przepisy ustawy o dostępie do informacji niejawnej określają:

  • jednostki obowiązane do udostępnienia informacji publicznej (art. 4 ust. 1 i ust. 2 u.d.i.p.),
  • ograniczenia dostępu do informacji publicznej w odniesieniu do informacji o „osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji" (art. 5 ust. 2 u.d.i.p.).

Poprawna legislacja 

W ocenie I Prezes SN, zaskarżone przepisy rażąco naruszają zasady poprawnej legislacji, w tym wymóg określoności przepisów prawa wynikający z art. 61 ust. 1 w zw. z art. 2 Konstytucji RP. Jeśli chodzi o pierwszą z wymienionych grup przepisów, to wskazuje się w nich na podmioty obowiązane do udostępnienia informacji publicznej.

Według I prezes, "już samo proste porównanie treści regulacji konstytucyjnej z unormowaniami ustawowymi wskazuje na istnienie między nimi rażącej niezgodności". - Otóż art. 4 ust. 1 u.d.i.p. ujmuje zakres podmiotowy znacznie szerzej, aniżeli zostało to wskazane w art. 61 ust. 1 Konstytucji RP. Podmiotami obowiązanymi do udostępnienia informacji publicznej są mianowicie „władze publiczne" oraz „inne podmioty wykonujące zadania publiczne", przy czym ustawodawca pojęć tych w ogóle nie definiuje - dodaje prezes Manowska.

Szersze pojęcia władzy publicznej

Według I Prezes wymogów stawianych legalnym definicjom nie spełnia również późniejsze wyliczenie określonych podmiotów, następujące po zwrocie „w szczególności". Wprawdzie pojęcia konstytucyjne mają charakter autonomiczny i nie mogą być utożsamiane z pojęciami funkcjonującymi w szczegółowych gałęziach prawa (wyrok TK z dnia 23 lutego 201 O r., P 20/09, OTK-A 2010/2/13).

Niemniej ustawodawca zwykły definiując pojęcia ustawowe nie powinien wychodzić poza znaczenie nadawane określonym terminom na poziomie konstytucyjnym, stosując zarazem perspektywę normowania określonych zagadnień wynikającą z przepisów ustawy zasadniczej - wskazuje I Prezes.

Tym samym konstytucyjnemu rozumieniu „organów władzy publicznej" nadał znaczenie znacznie szersze, aniżeli wynikałoby to z art. 61 ust. 1 Konstytucji RP.

Zdaniem Pierwszej Prezes SN, do podobnych wniosków prowadzi ponadto porównanie dalszych fragmentów obu przepisów, w szczególności tych, które odnoszą się do podmiotów niemających statusu „organów władzy publicznej", jakimi są przykładowo „osoby prawne samorządu terytorialnego", ,,podmioty reprezentujące inne państwowe jednostki organizacyjne albo jednostki organizacyjne samorządu terytorialnego". Z regulacji konstytucyjnej wyraźnie wynika, że chodzi o osoby i jednostki organizacyjne, które muszą wykonywać „zadania władzy publicznej i gospodarować majątkiem Skarbu Państwa". Oznacza to, że samo wykonywanie władzy publicznej nie jest wystarczające dla ukształtowania obowiązku udostępnienia informacji publicznej. Konieczne jest bowiem dodatkowo „gospodarowanie majątkiem Skarbu Państwa".

Kara za nie podanie informacji

Pierwsza  prezes kwestionuje też przepisy dotyczące sankcji za nieudostępnienie informacji o organach władzy. W jej ocenie art 23 ustawy dotknięty jest wadą nieokreśloności znamion czynu zabronionego, ponieważ zawiera zwrot „informacja publiczna", który nie jest precyzyjnie określony.

Zdaniem I Prezes,  ustawodawca powielił wszystkie wady ustawy w zakresie wieloznaczności wyrażenia „informacja publiczna", która przekracza dopuszczalny w języku powszechnym stopień wieloznaczności, rodzący w procesach stosowania prawa określoną ilość alternatyw decyzyjnych.

Skoro przepisy określające podmiot zobowiązany do udostępnienia informacji publicznej (art. 4 u.d.i.p.), wymieniające przesłanki uznania informacji za informację publiczną, określające tryb udostępniania informacji publicznej (art. 1 ust. 2 u.d.i.p.), wprowadzające ograniczenie realizacji prawa do informacji publicznej (art. 5 ust. 2 u.d.i.p.) oraz ustalające tryb rozpatrzenia wniosku o udostępnienie informacji publicznej (art. 16 ust. 1 u.d.i.p.) nie są precyzyjne, to w konsekwencji okazuje się, że w oparciu o brzmienie art. 23 u.d.i.p. nie jest możliwe zdekodowanie znamion czynu zabronionego, którego dotyczy ten przepis. Skutkuje to niezgodnością art. 23 u.d.i.p. w szczególności z art. 42 ust. 1 Konstytucji RP. Przepis ten ma fundamentalne znaczenie dla określenia odpowiedzialności karnej w demokratycznym państwie prawnym. Zawiera bowiem - wyszczególniony specjalnie na potrzeby ustanawiania norm karnomaterialnych - wymogi legislacyjne w zakresie precyzji językowej przepisów w tej gałęzi prawa, odwołując się do naczelnych zasad prawa karnego wypracowanych jeszcze w epoce oświecenia. Chodzi więc nie tylko o określenie rodzaju czynu zagrożonego skonkretyzowaną sankcją karną, ale również o sprecyzowanie jego cech charakterystycznych, co ma zredukować do niezbędnego minimum dowolność interpretacyjną organów stosujących prawo w udzielaniu odpowiedzi na pytanie, czy określona osoba popełniła swym zachowaniem czyn zabroniony ustawowo.

Wykluczenie kontroli społecznej

Zdaniem adwokata Marcina Wolnego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, gdyby Trybunał Konstytucyjny podzielił argumenty I Prezes SN i wyeliminował zaskarżone przepisy ustawy z porządku prawnego, to cały system dostępu do informacji publicznej zostałby przewrócony.

- Uznanie za trafne zarzutów prof. Manowskiej oznaczałoby zdecydowane poszerzenie wyjątków od zasad dostępu do informacji publicznej przez dziennikarzy i organizacje społeczne - uważa mec. Wolny. - Wkluczona zostanie jakakolwiek kontrola społeczna działań władzy publicznej - dodaje.

Wnioski fundacji o osobach sprawujących władzę i ich wydatkach budżetowych byłyby utrudnione w razie orzeczenia o niekonstytucyjności tych regulacji. - Obawiam się, że już trwające postępowania mogą być zawieszone, co spowoduje duże szkody w postępowaniach o ujawienie informacji publicznej przed sądami administracyjnymi, które prowadzi Helsińska Fundacja Praw Człowieka. - Ustawa funkcjonuje już 20 lat i jest bardzo obudowana orzecznictwem sądów administracyjnych i nie wydaje mi się, żeby kwestionowane pojęcia były niedoprecyzowane, nie stwarzają one problemów - podkreśla ekspert.

Zablokowanie informacji na lata

Krzysztof Izdebski, członek zarządu i dyrektor programowy Fundacji ePaństwo uważa, że toczące się postępowania w sprawach o dostęp do informacji publicznej w oczekiwaniu na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego mogą być zawieszone. Pani prezes Manowska zanim wysłała wniosek do TK musiała się przyjrzeć praktyce stosowania tych przepisów i przewidziała, że jej wniosek zatrzyma na 2-3 lata rozpoznawanie pytań o wydatki, działania i zadania organów władzy publicznej.

Takie doświadczenie ma fundacja z 2013 r. Wtedy także wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o dostępie do informacji publicznej był powodem zawieszenia postępowań w urzędach.

- Zarzuty o niezgodność z Konstytucją regulacji w zakresie dostępu do informacji ze względu na prywatność są absurdalne. Przykładem mogą być nasze próby wydobycia informacji z Polskiej Fundacji Narodowej, czy próby zdobycia informacji o osobach uczestniczących w procesie legislacyjnym - wskazuje ekspert. - Mamy raczej do czynienia z przykładami utrudniania dostępu do informacji niż zbyt szerokiego rozpowszechniania - dodaje Krzysztof Izdebski.

 

Sprawdź również książkę: Sprzeciw w prawie administracyjnym >>