W dniu 25 kwietnia 2024 roku zwołano posiedzenie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego celem podjęcia uchwały w sprawie o sygn. akt III CZP 25/22, mającej wyjaśnić niektóre kwestie dotyczące wykładni przepisów prawa europejskiego i krajowego w sprawach dotyczące umów kredytu denominowanego lub indeksowanego do walut obcych, określanych jako tzw. sprawy frankowe. Sprawa ta budzi zainteresowanie społecznie, a i kontrowersje, których dowodem są liczne wypowiedzi, choćby w serwisie Prawo.pl.

Zastanowić się jednak należy, czy uchwała Sądu Najwyższego jest pożądana i niezbędna, a gdy zostanie podjęta, to czy wywoła określony skutek prawny, a tym samym pożądany skutek społeczny.

Czytaj: Prof. Załucki: W SN "obłęd frankowy" a obywatel potrzebuje uchwały >>

W tle kryzys ustrojowy

W chwili obecnej sądy i trybunały w Polsce przechodzą kryzys ustrojowy, funkcjonalny, a tym samym również wizerunkowy, powodujący brak zrozumienia w społeczeństwie przyczyn niemożności uzyskania efektywnej ochrony prawnej, w postaci uzyskania prawomocnego orzeczenia sądu, które w zwykłym, a co gorsze w nadzwyczajnym i szczególnym, nieprzewidywalnym trybie nie zostanie zmienione. Niektóre zapadające w SN w sprawach frankowych orzeczenia, zaskakują wszystkich uczestników sporu, jak też dyskursu prawniczego z powodu swej odmiennej treści, nie znajdującego oparcia w żadnej z wcześniej wyrażonych linii orzeczniczych. I nie można ich określić inaczej jako eksces orzeczniczy. Sytuacja taka nie buduje powagi SN, jako najwyższego organu stającego na straży jednolitości orzecznictwa i prawidłowości stosowania prawa. I tutaj moim zdaniem rodzi się – być może przewrotne pytanie – czy spodziewana uchwała pełnego składu Izby Cywilnej SN będzie przejawem stosowania prawa, czy też jego tworzeniem, sprzecznym z zasadą trójpodziału władzy.

Aby zobrazować istotę problemu trzeba cofnąć się do początków lat 70-tych XX wieku. Gdy ekipa Edwarda Gierka zaczęła rządy w Polsce zastała kraj w zakresie wielu stosunków społeczno-gospodarczych zacofany, czego przykładem były stosunki własnościowe na terenach wiejskich. Efekt przepisów zmierzających do kolektywizacji rolnictwa, ograniczających obrót gospodarstwami rolnymi, a w tym zakresie dziedziczenia, doprowadził do tego, że obrót nieruchomościami rolnymi przyjął obrót nieformalny, który po 25 latach od zakończenia II Wojny Światowej skutkował oderwaniem stanu faktycznego od stanu prawnego. Uniemożliwiało to prowadzenie jakiejkolwiek prawidłowej gospodarki rolnej. Oczywiście można byłoby poszukiwać rozwiązania tego problemu poprzez zmianę wykładni przepisów o dziedziczeniu gospodarstw rolnych, czy też zasiedzeniu, w szczególności poprzez podjęcie możliwej w tym okresie uchwały SN w ramach wytycznych wymiaru sprawiedliwości i praktyki sądowej, wiążącej inne sądy.

Sprawa mogłaby być sprawnie rozwiązana, zwłaszcza że ówczesny parlament pracował tylko dwa razy w roku: na sesji wiosennej i jesiennej. Co więcej, nie byłoby też zapewne potrzeby zmiany regulaminu SN w zakresie większości niezbędnej do podjęcia takiej uchwały, więc czas na jej podjęcie byłby relatywnie szybszy. Nie było też zapewne wątpliwości co do legitymacji sędziów. Tymczasem ówczesny ustawodawca, zauważając wagę problemu społeczno-gospodarczego uchwalił – jak się wydawało epizodyczną – ustawę z 26 października 1971 roku o uregulowaniu własności gospodarstw rolnych (Dz. U. 1971 r., Nr 27, poz. 250). Abstrahując od tego, jak w niektórych przypadkach była ona praktycznie stosowana, było to skuteczne narzędzie do rozwiązania problemu społecznego, w którym prawo miało charakter tylko służebny.

Czytaj: SN szykuje się do uchwały "frankowej", ale może być problem ze składem >>

Franki to problem społeczno-gospodarczy

W sprawach kredytów frankowych mamy do czynienia właśnie z problemem społeczno-gospodarczym o charakterze strukturalnym:

  • na podłożu ekonomicznym: utrzymująca się przez długi okres korzystna relacja walut obcych do złotego;
  • politycznym: brak działania państwowych organów nadzoru finansowego w okresie zawierania umów kredytowych, który nie wydawał właściwych zaleceń oraz nie prowadził akcji informujących o ryzyku tego typu umów dla kredytobiorców;
  • oraz brak wprowadzenia rozwiązań ustawowych w momencie wystąpienia problemów.

Brak właściwej reakcji władzy wykonawczej i ustawodawczej doprowadził do sytuacji, że ciężar rozwiązania problemu został przerzucony na sądy powszechne, które nie były, nie są i niestety nie będą, przygotowane organizacyjnie na tysiące spraw. Tym bardziej, że zaraz zapewne ruszy lawina spraw dotyczących kredytów złotowych powiązanych z WIBOR-em. Sama idea tzw. sądu frankowego – niezależnie od wątpliwości zgodności z konstytucją – okazała się nieskutecznym narzędziem rozwiązania problemu.

Zaniechanie właściwych i jednoznacznych działań w sferze ustawodawczej – wbrew nawet publicznym obietnicom wyborczym osób mających obecnie inicjatywę ustawodawczą – przy jednoczesnym stymulowaniu otoczenia prawnego, odczuwalnej presji kierowanej w stosunku do sektora bankowego, zarzutom o sprzyjanie przez sądy lobby bankowemu, prowadzi do wyjątkowej sytuacji.

Ryzyko roszczeń odszkodowawczych banków

Tymczasem konstytucyjna zasada trójpodziału władzy powoduje, że SN nie może zastępować lub wyręczać pozostałych władz. Wystarczy odnieść się do pytań postawionych we wniosku pierwszej Prezes SN, w szczególności tego: czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej którejkolwiek ze stron przysługuje roszczenie o zwrot świadczenia spełnionego w wykonaniu takiej umowy, czy strona ta może również żądać wynagrodzenia z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę.

Ewentualna odpowiedź spowoduje m.in. brak możliwości zweryfikowania zgodności takiego rozwiązania z Konstytucją w drodze skargi do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego? Ponieważ nie będzie przepisu, który można poddać takiej kontroli. A skutek odpowiedzi może doprowadzić do faktycznego wywłaszczenia poprzez niemożność korzystania z dochodów z kapitału. Podtrzymuję moją wcześniej wyrażoną tezę, że niechęć władzy wykonawczej i ustawodawczej w zakresie ustawowego uregulowania problemu wiąże się właśnie z ryzykiem roszczeń odszkodowawczych banków opartych na podstawie wywłaszczenia.

Uchwała odniesie skutek?

Zastanowić się też należy, czy wobec kwestionowania sposobu powołań sędziowskich składu SN, spodziewana uchwała odniesie efektywny skutek i będzie przestrzegana przez inne sądy. Przecież podział wśród sędziów SN jest widoczny. Zakres wzajemnej kontestacji, a co więcej sposób jego wyrażania został tak uzewnętrzniony, że uchwała może (choć nie musi) nie korzystać z właściwie przynależnego jej autorytetu. Zresztą pytań jest więcej: a co będzie, jeśli pojawi się kolejne orzeczenie TSUE, które w sposób odmienny niż uchwała dokona interpretacji przepisów? Czy pozostałe składy SN będą dalej związane tą uchwałą? A co z powszechnymi sądami odwoławczymi, które wprost nie są związane uchwałami SN, a jedynie stosują je z powodu autorytetu SN?

 

Prezes SN ma inne narzędzie

Pierwsza Prezes SN ma inne – właściwe w tym konkretnym przypadku – narzędzia do rozwiązania problemu. Zgodnie z art. 5 par. 1 u.o.s.n. przedstawia corocznie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej oraz Krajowej Radzie Sądownictwa informację o działalności Sądu Najwyższego oraz stwierdzonych w związku z nią istotnych problemach, w tym tych wynikających z orzecznictwa. Dalej zgodnie z art. 6 par. 1 u.o.s.n. przedstawia właściwym organom uwagi o stwierdzonych nieprawidłowościach lub lukach w prawie, których usunięcie jest niezbędne dla zapewnienia praworządności, sprawiedliwości społecznej i spójności systemu prawnego Rzeczypospolitej Polskiej. Rodzi się pytanie czy droga ta została wyczerpana, a ewentualni adresaci wystąpień zrealizowali ciążące na nich obowiązki, wyręczając w ten sposób Sąd Najwyższy i sądy powszechne?

Wydaje się, że w związku przedstawionymi kontrowersjami ewentualne podjęcie uchwały w przedmiocie zagadnień prawnych nie będzie stanowiło rozwiązania problemu o charakterze społeczno-gospodarczym, jaki dotyka znaczną część społeczeństwa.