Czytaj: Problem "polskich obozów zagłady" trafił do niemieckiego TK >>

Krzysztof Sobczak: Dlaczego zdecydował się pan na skierowanie skargi w sprawie orzeczenia dotyczącego sformułowania "polskie obozy zagłady" do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego?

Lech Obara: Orzeczenie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, czyli niemieckiego sądu najwyższego, było dla nas szokiem. Nie podzielił on argumentacji Wyższego Sądu Krajowego z Koblencji i uznał, że nie ma podstaw do tego, by wykonać wyrok polskiego sądu dotyczący skargi Karola Tendery na terytorium Republiki Federalnej Niemiec, a tym samym na terenie całej Unii Europejskiej. Zastosował on tu wyjątkową klauzulę porządku publicznego z art. 34 ust. 1 rozporządzenia Rady (WE) nr 44/2001: Orzeczenia nie uznaje się, jeżeli „uznanie byłoby oczywiście sprzeczne z porządkiem publicznym państwa członkowskiego”, w którym wystąpiono o to uznanie. Pominięto też orzecznictwo TSUE podkreślające, że sprzeczność ta musi być oczywista, zasadnicza, rażąca, a także to, że nie można badać wyroków merytorycznie pod kątem oceny prawnej i faktycznej. Tymczasem niemiecki trybunał w sposób bardzo pokrętny uznał, że nie można przyjąć do wykonania wyroku polskiego sądu, zobowiązującego ZDF do opublikowania przeprosin Karola Tendery na głównej stronie internetowej na okres 30 dni. Przede wszystkim, naruszałoby to konstytucyjną zasadę wolności słowa (tzw. prawo do formułowania negatywnej opinii), a także zasadę proporcjonalności, ponieważ Karol Tendera był już pisemnie przepraszany w trakcie procesu. Niemiecki trybunał dokonał więc jednak ponownej merytorycznej oceny polskiego wyroku.

Czytaj: Czy "polskie obozy" mają prawo do sądu >>

Nie uznaje pan tej argumentacji?

Oczywiście, my się z tym nie zgadzamy, a więc wystosowaliśmy skargę do Trybunału Konstytucyjnego Republiki Federalnej Niemiec.

To jest możliwe? Jaki to ma charakter - jest to skarga konstytucyjna czy apelacja od wyroku Federalnego Trybunału Sprawiedliwości?

To jest możliwe, ponieważ niemiecki Trybunał Konstytucyjny ma trochę inaczej ukształtowane uprawnienia niż nasz Trybunał Konstytucyjny. I dlatego złożyliśmy tę skargę i chcemy przed trybunałem przedstawić naszą argumentację. Mamy w tym zakresie pewien niedosyt, ponieważ przed Federalnym Trybunałem Sprawiedliwości nie mogliśmy występować bezpośrednio. Tam prawo do reprezentowania klientów ma tylko 31 kancelarii, a więc musieliśmy wynajmować niemiecką kancelarię. Być może to w pewnym sensie rzutowało na wynik postępowania, bo tamci prawnicy nie mieli takiej ma my wrażliwości na ten problem, a także tego emocjonalnego zaangażowania, które my mamy.

Co pan chce udowodnić przed Trybunałem Konstytucyjnym?

Chcę przekonać niemiecki trybunał, że interpretacja przyjęta przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości jest niezasadna. Między innymi – mimo że prawo niemieckie nie przewiduje instytucji sądowego orzekania przeprosin -  to są  przykłady z innych krajów, jak m.in. Holandia, Szwajcaria, Francja, Hiszpania, ale także kraje Europy wschodniej, które mają rozwiązania podobne do naszego artykułu 24 Kodeksu postępowania cywilnego, że sąd zobowiązuje stronę do złożenia oświadczenia określonej treści, co według niemieckiego sądu najwyższego ma naruszać wolność negatywnej opinii. Że nie wolno nikogo zmuszać do złożenia oświadczenia, którego on nie chce złożyć.
W naszej skardze pokazujemy ten problem na tle artykułów 5. i innych Konstytucji Republiki Federalnej Niemiec.

Spodziewa się pan sukcesu?

Tak, mam nadzieję, że niemiecki Trybunał Konstytucyjny uzna nasze argumenty. Ale złożyliśmy tę skargę także po to, by wyczerpać sobie drogę do Strasburga, ponieważ bierzemy też pod uwagę złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Bo żeby złożyć do Strasburga skargę na naruszenie prawa pana Tendery do sądu, czyli nie tylko do orzeczenia ale i jego wykonania, musimy wyczerpać pełną drogę sądową. W Polsce Trybunał Konstytucyjny nie jest tą drogą, ale w Niemczech jest, więc musimy ją do końca pokonać. Ponadto, pozostawienie obecnego stanu rzeczy oznaczałoby, że każdy inny wyrok w sprawach dotyczących stosowania określeń typu „polskie obozy zagłady” byłby niewykonalny na terenie UE, a jesteśmy w trakcie dwóch kolejnych procesów przeciwko niemieckim mediom.

 

Andrzej Drwiłło, Anna Jurkowska-Zeidler

Sprawdź