Prezes sądu rejonowego w Poznaniu, na wniosek pełnomocnika Enei, zadecydował o rozpoznaniu sprawy w kładzie trzech sędziów zawodowych. Możliwe jest jedynie ze względu na szczególną zawiłość sprawy lub jej precedensowy charakter. Za taką, prezes sądu uznał sprawę, która może wyznaczyć kierunek orzecznictwa w procesach blisko 3 tys. pracowników przeciwko Enei, których łączną wartość odszkodowań szacuje się na 15 mln zł.
Sprawa toczyć będzie się wokół tego, czy zawarte w 2007 roku porozumienie jest zwykłą umową cywilną, czy porozumieniem w myśl kodeksu pracy. Enea starać się będzie bowiem udowodnić, że była to zwykła umowa, która miała na celu obejście ustawy o nabywaniu akcji pracowniczych i w związku z tym jest nieważna. Szef związku zawodowego będzie się natomiast starał udowodnić, ż umowa jest częścią prawa pracy i sąd nie może uznać jej za sprzecznej z ustawą. Janusz Śniadecki, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Grupy Kapitałowej Enea i jeden z pracowników, który czuje się oszukany przez Eneę, zakwestionowaniem przez nią dotychczasowych porozumień, wystąpił o odszkodowanie za nieotrzymane 200 akcji, o łącznej wartości 5 tys. zł. Jest to pierwsze z szeregu powództw przeciwko poznańskiej spółce, które trafiły do sadów w kilku miastach Polski.
Sprawa toczyć będzie się wokół tego, czy zawarte w 2007 roku porozumienie jest zwykłą umową cywilną, czy porozumieniem w myśl kodeksu pracy. Enea starać się będzie bowiem udowodnić, że była to zwykła umowa, która miała na celu obejście ustawy o nabywaniu akcji pracowniczych i w związku z tym jest nieważna. Szef związku zawodowego będzie się natomiast starał udowodnić, ż umowa jest częścią prawa pracy i sąd nie może uznać jej za sprzecznej z ustawą. Janusz Śniadecki, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Grupy Kapitałowej Enea i jeden z pracowników, który czuje się oszukany przez Eneę, zakwestionowaniem przez nią dotychczasowych porozumień, wystąpił o odszkodowanie za nieotrzymane 200 akcji, o łącznej wartości 5 tys. zł. Jest to pierwsze z szeregu powództw przeciwko poznańskiej spółce, które trafiły do sadów w kilku miastach Polski.