Jesteśmy z pokoleń, które urodziły się i wykształciły w peerelu. I choć kultura i oświata miały się wtedy lepiej niż obecnie, bywało mocno niekomfortowo. Było to oczywistym skutkiem życia w systemie trudnym do zaakceptowania. Z zazdrością patrzyliśmy na naszych rówieśników z za żelaznej kurtyny, którzy będąc prawnikami mieli szczęście żyć i pracować w warunkach państwa prawa.

Czytaj: SN: Sąd Najwyższy źle obsadzony, bo sędzia powołany przez Radę Państwa PRL>>

Nie wszyscy przyzwoici, nie wszyscy do usunięcia

We wszystkich zawodach prawniczych można było funkcjonować w sposób przyzwoity. O tym, czy człowiek może spojrzeć w lustro i nie zobaczyć niegodziwca decydował nie zawód, lecz sposób w jaki się go wykonywało. Podobno wszyscy zmarli są pobożni, a narzeczone piękne. Dlatego nie należy twierdzić, że wszyscy adwokaci byli przyzwoici, a prokuratorzy nie, bo wystarczy sprawdzić ilu adwokatów nie przeszło lustracji, bez której reforma starych i budowa nowych instytucji państwowych nie miałaby sensu. Lustracja miała ujawnić osoby, które z uwagi na pełnione funkcje lub prowadzoną działalność z powodów etycznych nie mogły pełnić funkcji państwowych po czerwcu 1989 r.

W przypadku sędziów oczywistym było, że nie można podważać nominacji uzyskanych od poprzedniej władzy, bo doprowadziłoby to do nieważności wydawanych przez ponad czterdzieści lat wyroków, czyli totalnej demolki państwa. Zresztą nie było takiej potrzeby, bo większość sędziów zachowywała się zgodnie z sędziowskim ślubowaniem, a aparatczycy sprzeniewierzający się zasadzie niezawisłości sędziowskiej byli rzucającą się w oczy mniejszością. Dlatego uważamy, że osoby decydujące wtedy o przyszłości sądownictwa podjęły niepodważalnie słuszne decyzje. Uznano, że wyroki z czasów PRL będą obowiązywać, zaś wzruszeniu - poprzez wniesienie rewizji nadzwyczajnej albo wznowienie postępowania - podlegać będą wyłącznie te orzeczenia, przy wydaniu których doszło do naruszenia prawa z przyczyn związanych głównie z polityką.

 

Prof. Strzębosz oczyścił Sąd Najwyższy

Co do sędziów Sądu Najwyższego zdecydowano, że środowisko dokona samooczyszczenia. Zadanie to powierzono sędziemu Adamowi Strzęboszowi. W efekcie z Sądu Najwyższego odeszli sędziowie, którzy za poprzedniej władzy niewłaściwie pojmowali pojęcie niezawisłości sędziowskiej. To sądowe „katharsis” na pewno nie zostało przeprowadzone w sposób idealny, ponieważ było wynikiem umowy społecznej polegającej na uznaniu, że wszyscy sędziowie, którzy przeszli selekcję samooczyszczenia własnego środowiska są sędziami i ich prawo do orzekania nie może być i nie będzie podważane. Tego konsensusu nigdy na poważnie nie próbowano podważyć. Nawet jeśli nie lubiło się poszczególnych sędziów nikt nie podważał ich prawa do orzekania, bo wyroki, które wydali po „remoncie” SN wydali w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. 

Sądy zreformować, czyli przejąć

Ów stan funkcjonował - w zasadzie niezakłócenie - do czasu, gdy dobra zmiana postanowiła zreformować wymiar sprawiedliwości, czyli de facto przejąć go. W trybie niekonstytucyjnym rozwiązano Krajową Radę Sądownictwa, a w jej miejsce powołano grupę sędziów namaszczonych przez polityków, która prowadząc postępowania nominacyjne straciła z pola widzenia niezawisłość, jako podstawę obiektywnego i rzetelnego sądzenia. W rezultacie sędziowie orzekający w sądach powszechnych i w Sądzie Najwyższym dzielą się na sędziów kaeresowych i neokaeresowych. Ten podział, jeśli uwzględni się wyroki sądów europejskich i uchwałę połączonych Izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020r, stał się przepaścią wręcz niemożliwą do zasypania. Sędziowie kaeresowi są sędziami prawidłowo powołanymi, a sędziowie neokaeresowi niekoniecznie, bo odpowiedź na pytanie, czy sędzia wadliwie powołany może orzekać jest prosta: nie może.

Sędziowie kaeresowi bronią stabilności orzeczeń

Zapewne z tego powodu sędziowie kaeresowi postanowili bronić stabilności orzeczeń. Jedni odmawiają sądzenia z sędziami neokaeresowymi (tych czeka spotkanie z rzecznikiem dyscyplinarnym i tzw. izbą dyscyplinarną) inni po prostu uchylają orzeczenia wydane z udziałem sędziów neokaeresowych i czekają na konsekwencje swojej odwagi i przyzwoitości. O tych sędziach należy powiedzieć, że przeszli próbę lustra. Klasycznym przykładem zaliczenia próby lustra jest postanowienie Sądu Najwyższego z 16 czerwca 2021r sygn. akt I KZ 29/21, którym kaeresowy skład uchylił postanowienie w sprawie I KO 6/21 wydane przez jednoosobowy skład sądu, w którym zasiadł sędzia neokaeresowy. Trzyosobowy skład rozpoznający zażalenie na w/w postanowienie uznał, że musiało dojść do uchylenia zaskarżonego postanowienia i przekazania sprawy w zakresie złożonego wniosku o wznowienie postępowania do ponownego rozpoznania przez sąd prawidłowo obsadzony. Żeby nie było wątpliwości: o uchyleniu zaskarżonego postanowienia przesadził fakt, że wydał je sędzia neokaeresowy. A takim sędzią jest sędzia powołany na urząd sędziego SN na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z dnia 8 grudnia 2017r (Dz. U. z 2018r poz. 3).  Szczegółowe uzasadnienie prawne takiego stanowiska wynika wprost z Uchwały trzech połączonych Izb SN z dnia 23 stycznia 2020r).

Kontratakt sędziów neokaeresowych

Kilka dni temu sędziowie neokaeresowi przystąpili do kontrataku (postanowienie z 13 grudnia 2021r, sygn. akt akt II KZ 46/21).  Wpadli mianowicie na pomysł zmaterializowania hasła precz z komuną. Orzekając de facto we własnej sprawie (sic!)  postanowili udowodnić, że zgodnie z orzecznictwem TSUE w Sądzie Najwyższym nie może orzekać sędzia, który nominację sędziowską do sądu wojewódzkiego otrzymał od Rady Państwa, czyli kilkadziesiąt lat temu. Odwracając po mistrzowsku kota ogonem neokaeresowy skład sądu powołał się na test niezależności i niezawisłości wypracowany w wyroku TSUE, którym Trybunał – mówiąc dosadnie – ustawił dobrą zmianę pod pręgierzem.

Kisiel napisał kiedyś, że najgorsze nie jest to, że jesteśmy w czarnej d…e ale to, że zaczynamy się w niej urządzać. A z postanowienia w sprawie II KZ 46/21 wysnuć można kilka wniosków, niestety jeden smutniejszy od drugiego: (i) doszło do złamania uzgodnień, które umożliwiły reformę Sądu Najwyższego po „okrągłym stole”, (ii) wydając postanowienie, które z daleka zalatuje polityką sędziowie dali zielone światło do kwestionowania wszystkich wyroków wydanych przez sędziów, którzy pierwsze nominacje sędziowskie otrzymali przed czerwcem 1989 r, czym pogłębili chaos panujący w wymiarze sprawiedliwości, (iii) sędziowie rażąco naruszyli zasadę nemo iudex in causa sua. Czy zaliczyli próbę lustra? W sprawie odpowiedzi na to pytanie wszyscy jesteśmy sędziami.