Rozmowa z prof. Krystianem Markiewiczem, prezesem zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”
Czytaj: W sądach narasta opór wobec decyzji ministra>>
Krzysztof Sobczak: Czy podejmowane w kolejnych okręgach uchwały zgromadzeń sędziów, z reguły bardzo krytyczne wobec działań ministra sprawiedliwości, to dowody na rosnący opór środowiska wobec polityki kadrowej ministra? Spodziewał się pan takich reakcji?
Krystian Markiewicz: Zawsze wierzyłem w sędziów, ale rzeczywiście to zdecydowanie, a szczególnie te proporcje, bo przecież tylko pojedyncze głosy są podczas tych zgromadzeń przeciwko przyjmowanym uchwałom, trochę mnie zaskoczyły. Pozytywnie, oczywiście. To pokazuje, że sędziowie wiedzą, po której stronie się opowiedzieć. Co charakterystyczne, podobne proporcje w głosowaniach obserwowaliśmy podczas niedawnego zebrania „Iustitii” w Mszczonowie. Wtedy też ponad 90 proc. sędziów głosowało za uchwałami krytykującymi zmiany w sądach i politykę kadrową ministra sprawiedliwości. W każdym razie to pokazuje, że zasadnicza większość sędziów jest gotowa bronić niezależności sądów.
Jakie mogą być skutki takich uchwał, w których większość sędziów krytykuje sposób powołania prezesa sądu, często też ostro oceniających samego nominata? Łatwo będzie tym prezesom kierować tymi sędziami? Tupną na nich i każą siedzieć cicho?
Nie sądzę, żeby ci prezesi byli w stanie przestraszyć sędziów. To, co obecnie się dzieje pokazuje, że sędziowie nie dają się zastraszyć. A to, co wydarzyło się w Krakowie, gdzie po rezygnacji poprzedniego kolegium Sądu Okręgowego wybrano właśnie nowe pokazuje, że sędziowie wykazują się odpowiedzialnością. Przecież mogliby nie dać się wybrać do tego organu i doprowadzić do obstrukcji, ale wiedzą, że on jest potrzebny, że bez kolegium nie byłoby możliwe podejmowanie w sądzie wielu decyzji.
Ale fakt jest taki, że kolegium zostało w tym sądzie wybrane wbrew nowej pani prezes, można wręcz powiedzieć, że w opozycji do niej. A wybór sędziego Waldemara Żurka to wręcz policzek dla niej i dla ministra.
To prawda, z tego co wiem, cały skład tego kolegium jest krytycznie nastawiony do polityki realizowanej w wymiarze sprawiedliwości przez obecny rząd. Ten wybór był jednoznacznym opowiedzeniem się, że sprzeciwiamy się tym działaniom ministra sprawiedliwości, które obecnie obserwujemy. Rzeczywiście będzie, a właściwie już jest problem współpracy tych nowych prezesów z sędziami. To wynika przede wszystkim z tego, że te osoby nie są w żaden sposób przygotowane do sprawowania tych funkcji. Ale niezależnie od tego, zawsze lepiej zarządza się instytucją, jeżeli ma się poparcie i wsparcie w zespole. To dotyczy także sądów. A tymczasem w większości sądów jest obecnie postawa na „nie”. To nie ułatwi tym prezesom pracy. Nie wiem więc, jak będą oni działać na rzecz usprawniani a pracy sądów.
Może pójdą w bardziej autorytarne zarządzanie? Może też minister zdecyduje się na dalsze ograniczenie samorządności w sądach, może zlikwiduje kolegia?
No cóż, nie można wykluczyć takiego scenariusza. Dla ministra, który głosił, że większość sędziów, szczególnie tych niższych szczebli popiera lansowane przez niego zmiany, to może być zaskakująca sytuacja. Jest więc możliwe, że minister zaproponuje kolejne zmiany, które jeśli nawet nie zlikwidują kolegiów, to ograniczą ich kompetencje. Podobnie możliwe jest dalsze ograniczenie tych istniejących jeszcze resztek samorządności sędziowskiej. Dlaczego minister i jego prezesi mają znosić jakieś uchwały zgromadzeń? Ale jeśli minister to zrobi, to będzie to wyrazem jego bezradności. Dowodem na to, że chce przejąć sądy nie bacząc na opór ze strony sędziów.
Wróćmy jeszcze do liczb. Sądów mamy w Polsce około 400 i w każdym z nich prezesa i co najmniej jednego wiceprezesa. A więc w okresie obowiązywania specjalnych przepisów, minister mógł bez żadnych opinii i uzasadnień wymienić około tysiąc szefów w sądach. Tymczasem zmiany objęły niespełna 150 osób. Minister nie chciał więcej, czy zabrakło mu kandydatów?
Bez wątpienia chciał więcej. Zresztą trzeba na to patrzeć w dłuższej perspektywie, bo zmiany kadrowe w sądach prowadzone są od początku obecnej kadencji. I w sądach apelacyjnych wymieniono prawie wszystkich prezesów. Teraz minister będzie mógł kontynuować wymianę kadr. Owszem, przepis przejściowy już nie obowiązuje, ale obowiązująca obecnie ustawa wprowadziła tylko takie ograniczenie, że decyzji ministra będzie mogła przeciwstawić się Krajowa Rada Sądownictwa większością 2/3 głosów. Czy ktoś spodziewa się, że złożona ze współpracowników ministra Rada zdobędzie się na blokowanie jego decyzji? Minister sprawiedliwości doskonale wie, że po wymianie składu KRS będzie miał nadal nieograniczone możliwości dokonywania zmian kadrowych w sądach.
Ale mimo wszystko spodziewałem się, że tych zmian kadrowych w okresie przejściowym będzie więcej.
Ja też tak sądziłem. Jestem przekonany, że minister i jego pomocnicy mieli problemy z wyłonieniem większej liczby kandydatów. Ja znam wiele z tych osób, wiem też sporo o innych. Ten nabór w większości odbywał się na zasadzie kontaktów towarzyskich. Nie było masy sędziów oczekujących na awans, spośród których można wybierać najlepszych. Te głosowania na zgromadzeniach sędziów pokazują, że nie było tych kandydatur. I jestem przekonany, że chętnych do obejmowania kolejnych stanowisk też nie będzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasem może pojawić się argument, że ktoś tym sądem musi kierować, tak jak było przy wyborze kolegium sądu w Krakowie, ale ja nie jestem zwolennikiem takiej filozofii. Bo to byłoby legitymizowanie tego, co robił wcześniej minister odwołując prezesów. Oczekuję więc, że sędziowie nie będą przyjmować propozycji kadrowych od ministra, a już obecnie mamy takie sytuacje, że od tygodni nie udaje się w wielu sądach powołać prezesów lub wiceprezesów w miejsce odwołanych. Najlepszym przykładem jest Sąd Apelacyjny w Katowicach, gdzie od trzech miesięcy jest nowy prezes i nie ma chętnych na wiceprezesów. Takich przykładów jest więcej.
Charakterystyczną sprawą jest też to, że ci nowi prezesi są często z innych sądów. A to oznacza, że nie było chętnych w tych sądach, w których minister odwoływał prezesów, że minister nie znalazł nikogo w danym sądzie, kto chciałby zostać prezesem w takim trybie. No i te nominacje dla sędziów delegowanych do ministerstwa – to też nie jest objaw zdrowej sytuacji. Albo udział we wspólnej wycieczce górskiej jako punkt wyjścia do awansu. To nie jest dobry model polityki kadrowej, to droga do nikąd.