Chodzi o to, aby każde rozstrzygnięcie sądowe zapadało w oparciu o ustalenia zgodne z rzeczywistym stanem faktycznym, a jednocześnie poznanie tego stanu faktycznego było wynikiem tego, co wynika z materiału dowodowego przedstawionego przez strony.

Kluczową rolę odgrywa tu więc art. 3 kodeksu postępowania cywilnego (dalej jako „KPC”). Przepis ten postanawia, że strony i uczestnicy postępowania obowiązani są dokonywać czynności procesowych zgodnie z dobrymi obyczajami, dawać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek oraz przedstawiać dowody.

 

Zbadać wszystkie istotne okoliczności sprawy

Wniosków płynących z obecnego brzmienia tego przepisu nie zmienia fakt uchylenia jego § 2 (co nastąpiło ustawą z dnia 1 marca 1996 r. o zmianie kodeksu cywilnego, rozporządzeń Prezydenta Rzeczypospolitej – prawo upadłościowe i prawo o postępowaniu układowym, kodeksu postępowania administracyjnego ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, Dz. U. nr 43, poz. 189).  Art. 3 § 2 KPC (w brzmieniu obowiązującym do dnia 30 czerwca 1996 r.) nakazywał sądowi orzekającemu dążyć do wszechstronnego zbadania wszystkich istotnych okoliczności sprawy i do wyjaśnienia rzeczywistej treści stosunków faktycznych. Jednocześnie – zgodnie ze zdaniem drugim tego przepisu – sąd orzekający był uprawniony do podejmowania z urzędu czynności dopuszczalnych wedle stanu sprawy.  Oznaczało to, że działanie sądu ex officio było istotnie limitowane – nie wszystkie czynności mogły być przez sąd podjęte z urzędu, ale tylko te, których dopuszczalność była uzasadniona stanem sprawy.


Strony mają wszystko wyjaśnić

Pozostawiając na marginesie kwestię tego, czy obecnie sąd orzekający (działając z urzędu) również jest ograniczony w podejmowaniu czynności stanem sprawy, należy podkreślić, że obecne brzmienie art. 3 KPC nie zawiera takiego ograniczenia w stosunku do stron i uczestników postępowania. Oznacza to, że strony i uczestnicy postępowania bez względu na „stan sprawy” powinni podejmować czynności procesowe zgodnie z dobrymi obyczajami oraz dawać wyjaśnienia co do okoliczności sprawy zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek oraz przedstawiać dowody.


Prawda materialna ma pierwszeństwo

Zasada prawdy materialnej nadal więc obowiązuje i zachowuje swoiste pierwszeństwo, a wszelkie odstępstwa od niej na rzecz tzw. prawdy formalnej (która logicznie rzecz biorąc w ogóle nie jest prawdą), ujmowane są wyraźnie w przepisach (np. art. 229 KPC czy art. 230 KPC) i nie podlegają wykładni rozszerzającej. Ustalenie prawdziwego stanu rzeczy jest nadal nadrzędnym celem postępowania cywilnego, z tym że w obecnym modelu tego procesu, obowiązek ten złożony został przede wszystkim na strony postępowania, a nie na sąd. Takie też jest stanowisko Sądu Najwyższego przedstawione w  wyroku z dnia 4 stycznia 2007 r. (V CSK 377/06, OSP z. 1/2008, poz. 8): „należy więc z całą mocą podkreślić, że dokonane w minionym piętnastoleciu zmiany w przepisach KPC nie oznaczają rezygnacji z zasady prawdy materialnej. Inny niż w okresie obowiązywania zasady prawdy obiektywnej jest sposób dochodzenia do prawdy. To strony w kontradyktoryjnym procesie mają jej poszukiwać, natomiast sąd ma zadbać o to, aby reguły postępowania obowiązujące przy jej dochodzeniu zostały zachowane. Nie wyklucza to podjęcia inicjatywy dowodowej przez sąd”.

Niebezpieczne umowy procesowe

W tym świetle z niepokojem należy spojrzeć na propozycje Ministerstwa Rozwoju, które przekazało do prekonsultacji koncepcję zmiany kodeksu postępowania cywilnego,  rozszerzającą możliwość zawierania tzw. umów procesowych. Wzorując się na rozwiązaniach prawa federalnego w USA i prawa niemieckiego Ministerstwo poddaje pomysł umożliwienia stronom modyfikacji przepisów kodeksu dotyczących m.in. postępowania dowodowego, możliwości składania pozwu wzajemnego czy nawet apelacji. Celem rozważanego projektu jest skrócenie trwania postępowań, zwłaszcza w sprawach gospodarczych. Czy jednak takie zmiany nie będą stanowić furtki do zasadniczego przeobrażenia procesu cywilnego, w szczególności osłabiając zasady prawdy materialnej oraz swobodnej oceny dowodów?  Czy nie doprowadziłyby one do swoistej prywatyzacji wymiaru sprawiedliwości? I czy takie zmiany faktycznie przyspieszą postępowanie?
Obecne prawo procesowe umożliwia zawarcie jedynie takich umów procesowych, które zostały uregulowane w kodeksie, a mianowicie umowy o właściwość miejscową sądu, o mediację, o jurysdykcję krajową, zapis na sąd polubowny oraz umowy o zasady i sposób postępowania przed sądem polubownym. Przepisy nie dają natomiast podstaw do zawierania innych umów procesowych, w tym  umów dowodowych.


Umowa wykluczy dowody?

W związku z powyższym Ministerstwo proponuje wprowadzenie do kodeksu możliwości zawierania umów rozszerzających lub zawężających możliwość dowodzenia, czyli określających katalog dowodów niezbędnych lub wystarczających do ustalenia przez sąd określonych faktów. Umowy takie mogłyby w szczególności wskazywać, że dla udowodnienia pewnego faktu nie będzie konieczny dowód wymagany przez obowiązujące zasady dowodzenia (np. dla wykazania wysokości szkody wystarczałaby prywatna ekspertyza, bez konieczności przeprowadzania dowodu z opinii biegłego). Ministerstwo proponuje też umowy wykluczające określone dowody, za pomocą których strony mogłyby udowodnić określone twierdzenia o faktach (np. strony postanawiają, że osoba nie będąca ekspertem nie może potwierdzać uszkodzenia towaru), albo wskazujące, że dla wykazania określonej okoliczności nie będzie wystarczające przeprowadzenie danego dowodu.

LEX Navigator Postępowanie Cywilne>>


Groźne ograniczenie prawdy materialnej

Proponowane rozwiązania legislacyjne – w razie ich wejścia w życie - stanowiłyby ograniczenie zasady prawdy materialnej w jej dotychczasowym rozumieniu.   Ponadto na gruncie obecnie obowiązujących przepisów, w związku z obowiązywaniem zasady swobodnej oceny dowodów (czy szerzej: swobodnej teorii dowodów), nie istnieje pojęcie „koniecznych dowodów” w odniesieniu do środków dowodowych. W szczególności nie istnieje „konieczność przeprowadzania dowodu z opinii biegłego”, a strona, na której ciąży ciężar udowodnienia okoliczności, może tą okoliczność dowodzić także „prywatną ekspertyzą”. To, jaką poszczególnym dowodom sąd przyzna wartość dowodową, zależy nie od ustalonej hierarchii tych dowodów, a od swobodnej oceny sądu, której elementem jest własne przekonanie sądu. Sąd więc już obecnie może uznać okoliczność za udowodnioną także bez przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego, opierając się na prywatnej ekspertyzie.


Rewizja korznionej w prawie zasady

Rodzi się więc wątpliwość, w imię jakich racji zasadę swobodnej teorii dowodów, zakorzenioną w polskim systemie prawa, można by poddawać rewizji tak daleko idącej, że zmuszającej do postawienia pytania, czy swobodna teoria dowodów miałaby nadal stanowić wiodącą zasadę procedury cywilnej. A w konsekwencji – co nie mniej istotne - podważona zostałaby także zasada prawdy materialnej, albowiem ograniczono by w ten sposób możliwość ustalenia stanu faktycznego sprawy. Przyznanie pewnym dowodom miana wystarczających lub też wyłączenie możliwości ich powoływania zwiększałoby przecież (i to niebagatelnie!) ryzyko tego, że stan faktyczny sprawy przyjęty za podstawę wyroku będzie się różnił znacząco od stanu rzeczywistego. Jak bowiem sąd powinien ocenić dowód przewidziany w umowie dowodowej jako wystarczający, jeśli dowód ten nie dostarcza jednoznacznych wniosków lub wskazane byłoby jego uzupełnienie? Czy w związku z tym sąd powinien uznać okoliczność za udowodnioną lub nieudowodnioną, czy może w takim wypadku przeprowadzić dowód, który strony w umowie dowodowej wyłączyły? W praktyce często zdarza się, że osoby niedysponujące specjalistyczną pozaprawną wiedzą – a takie zasiadają w składzie sądu – nie potrafią na podstawie tylko jednej ekspertyzy ocenić prawidłowości zawartych w niej wniosków. Stąd też często pojawia się potrzeba powołania dowodu z opinii biegłego. Ograniczenie władzy sądu polegające na uniemożliwieniu mu dopuszczenia dowodu z opinii biegłego może przyspieszyć postępowanie, ale z pewnością osłabia prawo stron do sprawiedliwego rozstrzygnięcia – którego to konstytucyjnego prawa nie można wyłączyć nie tylko w drodze umownej, ale też ustawowej. Systemowe korzyści z podważenia tych fundamentalnych zasad postępowania wydają się więc nad wyraz wątpliwe.


Przyznanie zamiast dowodzenia

Ministerstwo proponuje też umożliwienie przedsiębiorcom zawarcie umów co do przedmiotu dowodu, które eliminować mają potrzebę udowodnienia pewnych twierdzeń na zasadzie swoistego „przyznania”. Umowy takie miałoby charakteryzować przede wszystkim to, że strony jeszcze przed powstaniem sporu ustalałyby, jakich okoliczności nie będą ustalać w razie ewentualnego procesu. Propozycja ta, choć oczywiście może sprzyjać szybszemu rozpoznawaniu spraw, rodzi zasadnicze obawy, czy nie naruszałaby konstytucyjnego prawa do „sprawiedliwego rozstrzygnięcia” nadmiernie odchodząc od zasady prawdy materialnej. Wskazać bowiem należy, że umowa taka polegać będzie na zrzeczeniu się negowania istnienia okoliczności, która często jeszcze nie nastąpiła. Inaczej rzecz ujmując - strony zrzekałyby się prawa badania, czy dana okoliczność jest prawdziwa zanim strony mogą mieć wiedzę o jej prawdziwości. Takie rozwiązało stanowiłoby formę częściowego zrzeczenia się ex ante konstytucyjnego prawa do sądu, które ocenić należy za tak samo sprzeczne z art. 45 ust. 1 Konstytucji RP, jak i pełne zrzeczenie się tego prawa. 


Niech sąd decyduje o sposobie przeprowadzenia dowodu

Inną proponowaną formą umowy procesowej jest umowa regulująca sposób przeprowadzenia dowodu, np. przez wskazanie „na możliwość lub nawet konieczność przesłuchania świadka w obecności eksperta, przesłuchania świadka poza sądem czy w drodze wideokonferencji”. Przede wszystkim wydaje się, że rozwiązanie takie nie powinno ostatecznie wiązać sądu, który zawsze powinien mieć prawo do określenia sposobu przeprowadzenia dowodu. Usztywnienie zasad przeprowadzania dowodów może spowodować to, że ich przeprowadzenie nie będzie możliwe, choć jest dostępne innymi niż określonymi przez strony metodami, co w efekcie utrudni sądowi ustalenie istotnych okoliczności faktycznych zgodnie z prawdą materialną. Sąd zawsze powinien mieć możliwość uznania, że dowód powinien być przeprowadzony bezpośrednio przed nim na rozprawie. Bezpośredni kontakt sądu orzekającego z dowodami pozwala na pełniejszą ich ocenę i poczynienie spostrzeżeń, które mogą być przydatne przy ocenie tych dowodów, co jest szczególnie istotne przy dowodach z zeznań świadków. Ważne jest bowiem nie tylko, co świadkowie zeznają, ale także - w jaki sposób to robią. W przypadku przesłuchania świadka poza sądem niejednokrotnie sąd traci możliwość pełnego zapoznania się z dowodem, co prowadzi w praktyce często do naruszania też zasady prawdy. Choć bowiem spostrzeżenia sądu wezwanego dotyczące zachowania świadka powinny zostać zamieszczone w protokole rozprawy, w praktyce sąd wezwany ani tego nie czyni, ani – na ogół nie znając sprawy – nie jest zdolny do właściwej oceny zachowań świadka. Podobny problem występuje przy odbieraniu zeznań od świadka w drodze wideokonferencji, która to metoda ogranicza możliwości poznawcze sądu co do wiarygodności zeznań świadka, a stronom utrudnia szczegółowe dopytanie świadka, co wynika m.in. z brakiem kontaktu wzrokowego ze świadkiem.

Jeszcze mniej dowodów z urzędu?
Ministerstwo rozważa też ograniczenie możliwości dopuszczenia dowodu z urzędu. Propozycję tę należy ocenić szczególnie krytycznie. Możliwość przeprowadzenia dowodu z urzędu jest znacznie (a naszym zdaniem – nadmiernie) ograniczona już w obecnym kształcie kodeksu, który przewiduje, że to strony są zobowiązane do działania tak, aby sąd miał możliwość ustalenia prawdy. Panuje przy tym zgodność co do tego, że sąd z prawa dopuszczenia dowodu niewskazanego przez strony powinien korzystać wyjątkowo i w ograniczonym zakresie – w wypadku obejścia prawa, nieporadności procesowej jednej ze stron działającej bez adwokata lub gdy nabierze przekonania, że strony prowadzą proces fikcyjny. Dalsze ograniczenie tego uprawnienia sądu ubezwłasnowolni go w roli sprawującego władzę publiczną i osłabi element publicznoprawny wymiaru sprawiedliwości do stopnia, w którym nie będzie mógł on realizować swoich funkcji.
Skrócenie czasu trwania postępowań sądowych, szczególnie w sprawach gospodarczych, Ministerstwo zamierza osiągnąć – jak wynika z przedstawionych propozycji umów dowodowych - w drodze ograniczenia władzy sądu, którego rola zmierzać będzie w kierunku biernego obserwatora procesu.


Zmainy uderzą w mniejsze firmy

Obaw związanych ze sprowadzaniem sporu sądowego do prawniczej batalii profesjonalnych pełnomocników stron procesu, której sąd się tylko przygląda, nie łagodzi okoliczność, że możliwości zawierania umów procesowych miałyby obejmować tylko sprawy pomiędzy przedsiębiorcami. Przedsiębiorcy nie zawsze bowiem w naszej rzeczywistości, inaczej niż w krajach, z których takie rozwiązania byśmy zapożyczali, dysponują funduszami na profesjonalnych pełnomocników, a trzeba też brać pod uwagę, że do zawierania umów procesowych na etapie zawarcia umowy materialnoprawnej mogliby być faktycznie przymuszani przez dominującego ekonomicznie kontrahenta. Nie zmienia tego okoliczność, że ograniczenie takie strony nakładałyby na siebie dobrowolnie, nie zawsze bowiem za autonomią woli stron w sensie prawnym idzie faktyczna niezależność podejmowania decyzji.


Szybkość nie może zastąpić słuszności

W podsumowaniu należy wyraźnie powiedzieć, że propozycje przedstawione przez Ministerstwo Rozwoju idą w niewłaściwym kierunku. Dalsze ograniczanie zasady prawdy materialnej uważamy za zgubne dla realizacji idei sprawiedliwości. Ta musi znajdować oparcie nie tylko w szybkości postępowań, ale także w ich słuszności – oba postulaty należy godzić, a nie dawać prymat jednemu z nich kosztem wykluczenia (już nawet nie ograniczenia, ale wykluczenia właśnie) drugiego. Umowy procesowe, w tym zwłaszcza umowy dowodowe, w nie powinny dotyczyć spraw z udziałem konsumentów, a ich dopuszczalność (i to w zakresie, który nadaje się do dyskusji) może być rozważana na gruncie postępowań arbitrażowych.

Autor: adwokat dr Robert Rykowski