Sąd Najwyższy rozpatrzył wczoraj skargę kasacyjną wniesioną przez Rzecznika Praw Obywatelskich (Janusza Kochanowskiego, który zginął 10 kwietnia br. w katastrofie pod Smoleńskiem) na niekorzyść czterech osób z kierownictwa spółki Zelmer z siedzibą w Rzeszowie. Nie częsta to sytuacja, w której Rzecznik nalega na ukaranie podejrzanych, wobec których prokuratura umorzyła śledztwo. Prokurator natomiast broni podejrzanych z art.296 par 3 kodeksu karnego, czyli obwinionych o działanie na szkodę wielkiej wartości i jej wyrządzenie przez nadużycie udzielonych im uprawnień. Podejrzanym groziła za to przestępstwo kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Sprawa zaczęła się w 2005 roku, gdy prywatyzowano zakłady Zelmer. NIK stwierdził, ze kierownictwo firmy dopuściło się szeregu uchybień, w szczególności zaniżyło cenę akcji prywatyzowanej spółki Skarbu Państwa. Zarzuty podtrzymywał przez dłuższy czas poseł Zygmunt Wrzodak, a miejscowy oddział NIK wciągnięty w układy polityczne, chciał się wykazać czujnością.
Zażalenie na umorzenie
Początkowo prokuratura prowadziła postępowanie w sprawie, a na 3 tygodnie przed wyborami do Parlamentu w 2007 roku– przeciwko czterem osobom. Główny zarzut dotyczył wyrządzenia szkody Skarbowi Państwa na sumę 50 mln złotych poprzez błędne ustalenie przedziału cenowego akcji i złe przygotowanie dokumentacji.
Prokurator śledztwo umorzył nie dopatrując się przestępstwa. Na tę decyzję zażaliła się NIK podnosząc błąd w ustaleniach faktycznych. Twierdziła, że akcje były warte więcej. - Powołano się przy tym na ekspertyzę wykonana przez niedoświadczonych młodych ludzi z poznańskiego Centrum Analiz Gospodarczych, którzy sami przyznali, że ich specjalnością nie są rynki kapitałowe i sugerowali sporządzenie drugiej opinii – mówiła adwokat Magdalenia Bentkowska, obrońca jednego z podejrzanych – Drugą opinię w sprawie ceny akcji wykonało Polskie Towarzystwo Ekonomiczne z Warszawy. I właśnie do tych rozbieżności ekspertów miała zastrzeżenia NIK oraz Rzecznik Praw Obywatelskich.
Sąd Okręgowy rozpatrujący zażalenie NIK nie dopatrzył się błędu prokuratora. Wobec tego RPO złożył kasację.
RPO contra obywatel
Przedstawiciel Rzecznika nie chciał nawet podać swego nazwiska, tak był zakłopotany rolą, w jakiej przyszło mu występować. Na sali sądowej powiedział: - Sąd II instancji nie dość wnikliwie zbadał sprawę, nie odniósł się dogłębnie do zarzutów NIK. Dlatego mogło to mieć wpływ na treść wydanego orzeczenia. Wobec czego RPO czuje niedosyt w tej sprawie.
Podejrzany Przemysław M. stwierdził, ze za pieniądze podatników przez pięć lat on i jego koledzy byli szarpani przez różne instytucje, aby uczynić zadość niedosytowi Rzecznika. - Udowodniliśmy prokuratorowi że biegli byli niekompetentni – mówił Przemysław M. – RPO, co jest zdumiewające działa na korzyść NIK, a nie obywateli – dodał drugi z podejrzanych Dariusz W.
Prokurator Prokuratury Generalnej przychylił się do tych ocen i wnosił o oddalenie kasacji, jako niezasadnej.
Postanowienie SN
Sąd Najwyższy również podkreślił wyjątkowość tej sytuacji. Uznał zarzuty RPO za oczywiście niezasadne. - W zażaleniu postawiono błąd w ustaleniach faktycznych, a nie brak analizy ekspertyz biegłych. Zresztą sąd ma prawo swobodnej oceny ekspertyz przez pryzmat art.7 kpk. Nie zawsze w sytuacji, gdy dwie opinie są sprzeczne ze sobą, należy powoływać kolejną ekspertyzę - mówił sędzia sprawozdawca Henryk Komisarski. – Sąd sam może podjąć decyzje, która z przedstawionych mu opinii jest pełna, jasna i przydatna w sprawie.
SN stwierdził, że w wypadku zaskarżenia na niekorzyść podejrzanego sąd nie ma prawa wykraczania poza ramy skargi. Może to czynić tylko wtedy, gdy środek odwoławczy jest wniesiony na korzyść podejrzanych. Lakoniczność uzasadnienia orzeczenia sądu II instancji jest wystarczające. Dlatego, że - jak podkreślił sędzia sprawozdawca – uzasadnienie prokuratora było rzetelne i pełne. Sąd może się, więc odwołać do argumentów przytoczonych w uzasadnieniu postanowienia niższej instancji.
Sygnatura akt II KK 53/10