Pięcioosobowa rodzina Batdavaa przebywa w Polsce od 2000 r., mieszka w Krakowie. Mimo to dotąd nie zalegalizowała swego pobytu. Na początku bieżącego roku, decyzją wojewody małopolskiego, została umieszczona w ośrodku dla uchodźców w Przemyślu; grozi jej deportacja do Mongolii. Dwóch starszych synów to studenci krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, we wtorek 22-letni Khasha Erdene Batdavaa obronił na uczelni pracę inżynierską. Natomiast najmłodszy z braci, Robert – urodzony w Polsce – uczęszcza do szkoły podstawowej.
Rozprawa odwoławcza mongolskiej rodziny w sprawie postanowienia o umieszczeniu w ośrodku dla cudzoziemców odbędzie się w poniedziałek przed sądem w Przemyślu (Podkarpackie). "Jesteśmy w tej sprawie w trakcie analizy akt, już widać, że szereg błędów zostało popełnionych jeszcze w trakcie postępowań przez pełnomocnika rodziny" - powiedziała PAP prof. Irena Lipowicz. "W tej chwili moja prognoza jest pozytywna. Mamy nadzieję, że wszystko się dobrze skończy" - dodała.
Według prof. Lipowicz "bardziej korzystna jest sytuacja prawna najstarszego syna niż reszty rodziny, ponieważ w jego przypadku nie upłynęły jeszcze terminy do złożenia skargi sądowej przez RPO".
Rzecznik powiedziała, że "istotą jest zmiana sytuacji tej rodziny". "Podejmujemy analizy prawne, i myślę, że za kilka dni będziemy mieli ostateczne rozpoznanie sprawy" - podkreśliła. Status członków mongolskiej rodziny Batdavaa ma sprawdzić także Urząd ds. Cudzoziemców. "Obecna sytuacja, reakcja społeczna i docierające do Biura protesty związane z położeniem tej rodziny, skłaniają mnie do przyspieszenia powołania specjalnej Komisji ds. Imigracji przy RPO" - powiedziała rzecznik. Zaznaczyła, że "to nie jest jednostkowa sprawa". "Trzeba szybciej zastanowić się nad tym, w jaki sposób prawa takich osób zabezpieczać wcześniej, a nie dopiero na pięć minut przed deportacją" - podkreśliła Lipowicz.
"Chcę, aby powołana przeze mnie Komisja była złożona z prawników, specjalistów od spraw migracji, a także naukowców zajmujących się kwestiami +nowych imigracji+. Bo ta bardzo trudna sytuacja dotyczy nie tylko rodziny z Mongolii, akurat świetnie zintegrowanej, ale i rodzin z Wietnamu, z Armenii czy z Gruzji, które mieszkają i wychowują dzieci w Polsce – swojej nowej ojczyźnie" - podkreśliła.(PAP)