Jeśli między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia, każde z nich może żądać, aby sąd rozwiązał małżeństwo przez rozwód. Co do zasady sąd w wyroku rozwodowym orzeka o tym, kto z małżonków ponosi winę za rozkład pożycia. Sąd może przy tym zaniechać ustalenia tej okoliczności, ale tylko na zgodne żądanie małżonków (art. 57 k.r.o). Czasami okazuje się, że winna rozpadu związku jest tylko jedna osoba, a czasami – że zawinili oboje małżonkowie. Nie zawsze obydwoje decydują się „odpuścić” ustalanie winy w rozkładzie pożycia. Często chcą udowodnić, że to nie oni doprowadzili do rozłamu w związku.
- Postępowania rozwodowe bardzo często charakteryzują się tym, że w ich trakcie małżonkowie, dowodząc swoich racji i domagając się ustalenia winy partnera w rozpadzie małżeństwa – mówiąc kolokwialnie – piorą brudy z całego okresu ich wspólnego życia. Z premedytacją nie mówię o brudach małżeńskich, ale o brudach z okresu ich wspólnego życia, gdyż często kartą przetargową w sądzie, w ocenie małżonków, są sytuacje które miały miejsce jeszcze przed zawarciem związku małżeńskiego – wskazuje adwokat Piotr Ruszkiewicz, partner zarządzający Kancelarii Machyński Ruszkiewicz i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni Sp.p. w Poznaniu, mediator, członek Komisji ds. Mediacji przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Poznaniu, Mediator Centrum Mediacyjnego NRA.
Ustalanie winy w rozkładzie pożycia
- Trzeba pamiętać, że wina w rozkładzie pożycia nie podlega stopniowaniu, sąd nie bada stopnia zawinienia. W praktyce oznacza to, że jeżeli sąd ustali zawinienie jednej ze stron tylko "w niewielkim zakresie", to choć wina drugiej strony będzie „większa”, rozwód zostanie orzeczony z winy obojga stron – tłumaczy adwokat Jolanta Musak, prowadząca kancelarię adwokacką w Krakowie.
Aby ustalić kwestię winy, sąd powinien ustalić czy występuje sprzeczność postępowania małżonka z normami prawnymi lub zasadami współżycia społecznego. Kluczowe jest to, czy negatywne zachowania były podjęte umyślnie. Aby przypisać winę za rozkład pożycia między nagannym zachowaniem się małżonka a powstałym rozkładem pożycia małżeńskiego musi istnieć przy tym związek przyczynowy. Nie każde naruszenie obowiązków małżeńskich stanowić będzie o winie danego małżonka. Za takie uznane zostanie takie postępowanie, które miało wpływ na spowodowanie, bądź utrwalenie, rozkładu pożycia małżeńskiego. Takie stanowisko przedstawił w szczególności Sąd Apelacyjny w Katowicach w wyroku z 12 marca 2010 r., I ACa 35/10, LEX nr 1120365.
Rozwodzący się małżonkowie starają się więc za wszelką cenę przedstawić drugiego partnera w jak najczarniejszym świetle. Aby tego dokonać, składają liczne wnioski dowodowe. Chcą, aby sąd zapoznawał się z wydrukami sms-ów, maili oraz przesłuchiwał licznych świadków i analizował ich zeznania.
- Trudno mi się wypowiadać z punktu widzenia psychologicznego, ale bardzo często tego typu sytuacje ocenić można jako nikomu nie potrzebną, a już na pewno nie mającą wpływu na „życie po rozwodzie”, chęć zemsty, udowodnienia czegoś, czy zwykłej ludzkiej satysfakcji. Wartość merytoryczna tych emocji jest żadna, jeśli w ogóle można mówić o merytorycznej wartości emocji, nie mniej to one górują bardzo często w toku postępowań rozwodowych. Doświadczenie zawodowe pełnomocników mnoży przykłady takich sporów, w których jeden małżonek potrafi złożyć w sądzie listę zachowań współmałżonka z ostatnich 20 lat małżeństwa opisujących wydarzenia z 12 kwietnia 1998 r., następnie 17 maja 1999r., 18 czerwca 1999 r. itd. – wskazuje mecenas Piotr Ruszkiewicz.
Wybaczone winy
Jak zaznacza adwokat Jolanta Musak, nawet jeśli w toku sprawy o rozwód zostanie ustalone, że jeden z małżonków dopuszczał się zdrad, lub innych negatywnych zachowań, to nie oznacza to, że sąd automatycznie uzna go za winnego. Być może bowiem zdrada sprzed lat została wybaczona.
- Bardzo ważne jest to, czy małżonkowie wybaczali sobie wcześniejsze niegodziwe zachowania. Należy pamiętać, że pojednanie stron, które jest konsekwencją „puszczenia w niepamięć” wyrządzonej krzywdy powinno prowadzić do poprawy zachowania małżonka, któremu darowano przewinienie, ale także nie powinno być powodem ciągłych wyrzutów ze strony małżonka przebaczającego. Wypominanie dawnych win może być uznane za okoliczność zawinioną – tłumaczy mecenas Musak.
I wyjaśnia, że sądy stoją na stanowisku, że przebaczenie i kontynuowanie wspólnego pożycia następuje zazwyczaj pod warunkiem poprawy. - W przypadku gdy współmałżonek ponownie dopuści się takiego samego lub innego zawinionego zachowania, nie jest wykluczone powoływanie się na krzywdę już wybaczoną. Sąd powinien rozważyć, czy poczucie krzywdy trwa nadal mimo wcześniejszego przebaczenia i kontynuowania wspólnego pożycia. Taki pogląd przedstawił Sąd Najwyższy w orzeczeniu z dnia 19 grudnia 1950 r. C 347/50, LEX nr 170865). Nie można traktować wybaczonej krzywdy, jako całkowicie nieistotnej dla późniejszego rozkładu pożycia stron – zaznacza adwokat Musak. Adwokat podkreśla przy tym, że inaczej należy ocenić sytuację, gdy po dokonanym przebaczeniu, zachowanie małżonka, któremu przebaczono w istocie uległo poprawie i między stronami przez wiele lat utrzymywało się prawidłowe pożycie małżeńskie. - W takim wypadku, dawna krzywda nie powinna stanowić zawinionej przyczyny jego rozkładu pożycia – zauważa.
Zemsta na byłej miłości
- Gdy małżonkowie dają się wciągnąć w grę polegającą na wykazaniu kto komu był bardziej wilkiem przez ostatnie lata małżeństwa, mamy największą tragedię rozwodzących się par – wskazuje mec. Piotr Ruszkiewicz. - A przecież bardzo często jeszcze kilka miesięcy temu ci sami małżonkowie byli wspólnie na wakacjach, wychodzili do znajomych, czy utrzymywali pożycie intymne. Jestem przekonany, że wśród prawników znajdzie się spora grupa adwokatów, radców prawnych czy sędziów orzekających w tego typu sprawach, którzy staną na stanowisku, że po co komu możliwość orzekania o winie – zaznacza adwokat Ruszkiewicz.
Jak podkreśla, gdyby z przepisów kodeksu rodzinnego i opiekuńczego został usunięty przepis umożliwiający żądanie stron do ustalania winy w rozpadzie małżeństwa, zapewne odczuwalnie skróciłby się czas procesów rozwodowych, a uczestnicy tych procesów zapewne dużo szybciej i bez wkraczania w etap wojny ze współmałżonkiem kończyliby związek małżeński.
- Analizując życie swoich klientów po sprawnym rozwodzie, jak i klientów, których proces rozwodowy trwa kilkadziesiąt miesięcy, dochodzę do jednego wniosku – im szybciej zakończy się proces rozwodowy, tym łatwiej osoby rozwodzące się są w stanie komunikować ze sobą, często przy wykonywaniu władzy rodzicielskiej. I tym łatwiej układają sobie życie na nowo. Historie sali sądowej są tak bogate, że aż trudno przywołać najdrastyczniejsze przykłady burzliwych rozwodów. Wniosek z tych historii jest jednak jeden. Gdyby stronom udało się po prostu zakończyć ich wspólne życie, ich dalsze życie byłoby zdecydowanie prostsze – puentuje mec. Ruszkiewicz.