Prezydent zgodził się jednak, że nie będą mogli zajmować urzędu sędziego trybunalskiego od razu po zakończeniu kadencji takie osoby, jak: ministrowie, podsekretarze stanu, posłowie i senatorowie.

Prezydent Andrzej Duda stwierdza, że regulacja budzi wątpliwości w odniesieniu do art. 126 ust. 1 i ust. 2 oraz z art. 127 ust. 1 i ust. 3 Konstytucji. Zdaniem wnioskodawcy zadania i pozycja ustrojowa prezydenta RP wyznaczona przez powyższe przepisy Konstytucji nie skutkują powstaniem przeszkód, w szczególności związanych z zasadą niezależności Trybunału Konstytucyjnego i niezawisłości jego sędziów, które przemawiałyby za wyłączeniem możliwości kandydowania na stanowisko sędziego Trybunału przez prezydenta RP. Wpisanie stanowiska prezydenta do katalogu osób, które mogą objąć urząd w TK dopiero po czterech latach, nastąpiło w Senacie

Uniknąć zależności politycznych

Legislatorzy senaccy  – Michał Pruszyński i Adam Oleksy stwierdzili, że przepisy należy uzupełnić. Artykuł 17 ust. 2 wprowadza ograniczenia w zakresie kandydowania do TK przez cztery lata od wygaśnięcia mandatu posła, senatora albo posła do Parlamentu Europejskiego oraz od zakończenia pełnienia funkcji członka Rady Ministrów. Wyraźną intencją jest tu ograniczenie możliwości wyboru do TK osób czynnie zaangażowanych w bieżące życie polityczne. Nie jest zatem jasne, dlaczego katalog nie miałby obejmować prezydenta RP, jak również sekretarzy i podsekretarzy stanu, albo radnych samorządowych, czyli osób związanych takimi samymi zależnościami politycznymi – wskazywali.

Czytaj w LEX: Dopuszczalność badania konstytucyjności przepisu przez inny organ sądowy niż Trybunał Konstytucyjny > >

 

Prerogatywy prezydenckie decydują?

Zdaniem prof. Wojciecha Sadurskiego z University of Sydney Law School, wniosek Andrzeja Dudy, by prezydenta wyłączyć z katalogu polityków, którzy muszą odczekać cztery lata zanim będą mogli kandydować do TK, jest naturalnym przedłużeniem jego „koncepcji” (jeśli tak to można nazwać), że prezydenta – czyli jego samego – nie wiążą żadne reguły.

- Najlepiej (najgorzej?) wyraża się to w jego doktrynie „prerogatyw prezydenckich” – stwierdza prof. Sadurski. - Mówiąc najkrócej, prerogatywy dla niego oznaczają, że prezydent „wszystko może”, co jest oczywiście konstytucyjnym nonsensem, ale który Andrzej Duda twórczo stosował, np. uniewinniając osoby nieskazane prawomocnym wyrokiem albo odmawiając nominacji profesorskiej dla uczonego, który przeszedł wszelkie etapy procedury. Teraz Andrzej Duda chce wyłączyć się spod rygoru odczekania czterech lat na ewentualne wejście do TK, co ma szczególnie niebezpieczne konsekwencje, uwzględniając rolę prezydenta w procesie ustawodawczym (inicjatywa ustawodawcza, składanie wniosków do TK ex ante in ex post). Dziwne i smutne, że doktor prawa nie widzi tu ogromnego potencjału dla konfliktu interesów – dodaje profesor.

 

Cena promocyjna: 99 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 79 zł