Rezolucja przygotowana została przez pięć głównych grup politycznych w Parlamencie Europejskim, a jej podstawą był bardzo krytyczny raport o praworządności w Polsce hiszpańskiego eurodeputowanego Juana Lopeza Aguilara.
Podkreśla ona, że każde wyraźne ryzyko poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych nie dotyczy wyłącznie tego państwa, ale wywiera też wpływ na pozostałe kraje UE.
W głosowaniu rezolucji europosłowie PO i Lewicy opowiedzieli się za jej przyjęciem, przeciwko głosowali natomiast parlamentarzyści PiS. PSL wstrzymał się od głosu.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ocenia, że to próba zakwestionowania istoty demokracji.
Sądy, wybory, prawa mniejszości
Dokument stwierdza, że obawy Parlamentu dotyczą: funkcjonowania systemu legislacyjnego i wyborczego, niezależności sądownictwa i praw sędziów oraz ochrony praw podstawowych, w tym praw osób należących do mniejszości.
Europosłowie przypomnieli też o swoim stanowisku, w którym opowiedzieli się za ochroną budżetu Unii w przypadku braków w zakresie praworządności. Wezwali państwa członkowskie do rozpoczęcia negocjacji by przyjąć przepisy wprowadzające warunkowość w dostępie do środków unijnych.
Czytaj: Szefowa KE zapowiada obronę unijnych wartości>>
Rezolucja zwraca uwagę, że wzajemne zaufanie między państwami członkowskimi można przywrócić tylko wtedy, gdy zagwarantowane zostanie poszanowanie wartości zapisanych w art. 2 traktatu. - Parlament wzywa Radę do działania w tym kierunku; wzywa państwa członkowskie do respektowania zasady pierwszeństwa prawa UE - czytamy.
Autorzy dokument przyjętego przez PE podkreślali, że w zasadzie nie jest już skierowany do polskich władz, bo eurodeputowani stracili nadzieję, że Warszawa wycofa się z kontrowersyjnej reformy sądownictwa. Rezolucja ma stanowić presję na KE oraz Radę Unii, aby przeszły do konkretnych działań.
Eurodeputowani wyrazili też ubolewanie, że w wyniku wysłuchań Polska i Węgry "nie poczyniły jeszcze znaczących postępów na drodze do eliminacji wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia wartości". Zauważyli również, że sprawozdania i oświadczenia Komisji Europejskiej oraz organów międzynarodowych, takich jak ONZ, OBWE i Rada Europy, wskazują na pogorszenie sytuacji zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech od czasu uruchomienia procedury z art. 7.
Cena promocyjna: 34 zł
|Cena regularna: 34 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Sprawozdawca rezolucji, hiszpański eurposeł Juan Fernando López Aguilar (socialiści i demorkacji) stwierdził po głosowaniu, że "szerokie poparcie dla tego raportu jest najlepszą odpowiedzią na zarzuty o lewicowy spisek". - Polski rząd zapomniał, że w demokracji nie chodzi o rządy większości, ale o poszanowanie prawa unijnego, pluralizm, prawo do sprzeciwu i ochronę mniejszości. Parlament wydał kilka rezolucji w tej sprawie, a Komisja wszczęła cztery postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, jednak władze polskie nadal odmawiają poszanowania wartości europejskich i nadal działają wbrew europejskiemu porządkowi prawnemu. Najwyższy czas, aby Rada zakończyła postępowanie na mocy art. 7 w sposób nadający mu znaczenie - powiedział.
Polski rząd odrzuca rezolucję
- Czwartkowa rezolucja Parlamentu Europejskiego dotycząca stanu praworządności w Polsce dowodzi, że w dyskusjach toczących się w PE kluczowe znaczenie odgrywają względy polityczne, a nie merytoryczne czy prawne - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller. - Stoimy na gruncie poszanowania polskiego prawa oraz unijnych traktatów – to one są podstawą funkcjonowania wspólnoty oraz naszego członkostwa w UE. Traktaty wyraźnie rozgraniczają, które kompetencje i obszary przynależą państwom członkowskim, a które instytucjom unijnym. Z Traktatów jasno wynika, że organizacja wymiaru sprawiedliwości to domena krajowa - dodał rzecznik.
- Polski rząd ma prawo do reform. Unia rzuca nam kłody pod nogi i traktuje nas w nierówny sposób. To seans nienawiści, który wzniecają polscy europosłowie opozycji wśród swoich kolegów, prosząc wręcz, żeby przyszli im z odsieczą. Rozpaczliwie starają się powrócić do władzy - oceniła podczas debaty nad rezolucją europosłnka PiS Beata Kempa.
Ziobro: próba zakwestionowania istoty demokracji
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ocenił, że rezolucja Parlamentu Europejskiego to próba zakwestionowania istoty demokracji, podkreślał przy tym, że uwarunkowanie wypłat środków z unijnego budżetu od praworządności to szantaż, na który nie można się zgodzić.
- Nie zgadzając się z rozstrzygnięciami demokratycznymi polskiego społeczeństwa, Unia Europejska wytacza tak naprawdę najmocniejsze działa, prowadząc taką podjazdową wojenkę wobec Polski, stawiając cały szereg absurdalnych, niedorzecznych zarzutów polskiemu rządowi, prezydentowi, polskim władzom - wskazał.
Dodał, że już jakiś czas temu wskazywał, że Unia Europejska chce uwarunkować wypłatę środków z budżetu europejskiego od praworządności po to, "by blokować wydawanie środków europejskich na rzecz Polski, motywując to względami ideologicznym, m.in. rzekomą homofobią i nieprzestrzeganiem wartości europejskich".
Jego zdaniem potwierdzają to teraz wypowiedzi urzędników unijnych, a odbieranie "ogromnych środków europejskich" to element szantażu wymuszający wprowadzenie zmian w obszarze społecznym i obyczajowym. Minister ponowił apel o to, by nie zgodzić się na powiązanie przestrzegania zasad praworządności z wypłatą środków. - Naszym obowiązkiem jest sprzeciwić się takim mechanizmom i ufam, że tak właśnie się stanie - zaznaczył.