Dr Ireneusz Kamiński, ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
W ubiegłym roku przegraliśmy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka 87 spraw. Wyroki te już uprawomocniły się, co oznacza, że Polska została zobowiązana do wypłacenia 1 miliona i 165 tysięcy euro odszkodowań plus jeszcze dodatkowo prawie 1 mln 300 tysięcy złotych, które nasze państwo zobowiązało się wypłacić na skutek ugód.
Mamy w polskim prawie, i w polskiej praktyce szereg problemów. A może właśnie bardziej w praktyce jego stosowania. I właśnie z tego powodu będziemy jeszcze wielokrotnie przegrywać w Strasburgu.
Jak się przed tych chronić? Przede wszystkim przy tworzeniu prawa, a potem w jego wykonywaniu, należy stosować standardy strasburskie, czyli wynikające z Konwencji. One są w Polsce znane i coraz częściej brane pod uwagę, chociażby w orzecznictwie sądów. Widać to już choć w przypadku Sądu Najwyższego, który wie, że jest ostatnią instancją, po której może być już tylko skarga do Strasburga, więc "poprawia" wiele wyroków. Jeśli Sąd Najwyższy coś "powie", to sądy niższej instancji też zaczynają to zauważać i stosować. To sprawia, że standardy strasburskie coraz bardziej upowszechniają się w polskim wymiarze sprawiedliwości.
Ale ciągle jeszcze zbyt często trzeba przejść przez wszystkie instancje, by taki efekt osiągnąć. To trwa i kosztuje, a przecież jesteśmy członkiem konwencji od 1993 roku, a więc upłynęło już chyba dostatecznie dużo czasu, by wynikające z niej zasady ugruntować w naszym prawie i w praktyce jego stosowania. Ten proces uczenia się już chyba trochę za długo trwa. Osiemnaście lat minęło, a my ciągle mamy z tym problemy. Czego dowodem ta duża liczba przegrywanych w Strasburgu spraw.
Polska przegrywa w strasburskim trybunale bardzo boleśnie, i nadal będzie przegrywała. Już dziś można powiedzieć, że czekają nas nowe sprawy, a nawet całe kategorie skarg na łamanie zasad wynikających z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Mam na myśli sprawy, które będą konsekwencją zaniechania procesu reprywatyzacji w Polsce. W Trybunale jest już wiele spraw tego typu, ale Trybunał postanowił je odłożyć, czekając na polską ustawę reprywatyzacyjną. Teraz wiemy, że tej ustawy nie będzie, a więc te sprawy zostaną "odmrożone".
Jest bardzo prawdopodobne, że w tych sprawach będą zapadały wyroki niekorzystne dla Polski, ale zasądzane w nich odszkodowania nie będą w wysokości 10, 20 czy 50 tysięcy euro, jak w większości dotychczasowych wyroków. Tu trzeba się liczyć z kwotami znacznie wyższymi. W poniedziałkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Dekretu Bieruta, Trybunał powiedział, że konieczna jest ustawa regulująca zasady przyznawania odszkodowań. Trybunał nie sformułował terminu na przygotowanie takiej ustawy, bo nie ma takiego uprawnienia, ale jeśli taka ustawa nie powstanie w jakimś rozsądnym czasie, to osoby mające uprawnienie do takiego odszkodowania, pójdą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To będzie fala porównywalna ze sprawą Broniowskiego, dotyczącą rekompensat za mienie zabużańskie.
W ubiegłym roku przegraliśmy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka 87 spraw. Wyroki te już uprawomocniły się, co oznacza, że Polska została zobowiązana do wypłacenia 1 miliona i 165 tysięcy euro odszkodowań plus jeszcze dodatkowo prawie 1 mln 300 tysięcy złotych, które nasze państwo zobowiązało się wypłacić na skutek ugód.
Mamy w polskim prawie, i w polskiej praktyce szereg problemów. A może właśnie bardziej w praktyce jego stosowania. I właśnie z tego powodu będziemy jeszcze wielokrotnie przegrywać w Strasburgu.
Jak się przed tych chronić? Przede wszystkim przy tworzeniu prawa, a potem w jego wykonywaniu, należy stosować standardy strasburskie, czyli wynikające z Konwencji. One są w Polsce znane i coraz częściej brane pod uwagę, chociażby w orzecznictwie sądów. Widać to już choć w przypadku Sądu Najwyższego, który wie, że jest ostatnią instancją, po której może być już tylko skarga do Strasburga, więc "poprawia" wiele wyroków. Jeśli Sąd Najwyższy coś "powie", to sądy niższej instancji też zaczynają to zauważać i stosować. To sprawia, że standardy strasburskie coraz bardziej upowszechniają się w polskim wymiarze sprawiedliwości.
Ale ciągle jeszcze zbyt często trzeba przejść przez wszystkie instancje, by taki efekt osiągnąć. To trwa i kosztuje, a przecież jesteśmy członkiem konwencji od 1993 roku, a więc upłynęło już chyba dostatecznie dużo czasu, by wynikające z niej zasady ugruntować w naszym prawie i w praktyce jego stosowania. Ten proces uczenia się już chyba trochę za długo trwa. Osiemnaście lat minęło, a my ciągle mamy z tym problemy. Czego dowodem ta duża liczba przegrywanych w Strasburgu spraw.
Polska przegrywa w strasburskim trybunale bardzo boleśnie, i nadal będzie przegrywała. Już dziś można powiedzieć, że czekają nas nowe sprawy, a nawet całe kategorie skarg na łamanie zasad wynikających z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Mam na myśli sprawy, które będą konsekwencją zaniechania procesu reprywatyzacji w Polsce. W Trybunale jest już wiele spraw tego typu, ale Trybunał postanowił je odłożyć, czekając na polską ustawę reprywatyzacyjną. Teraz wiemy, że tej ustawy nie będzie, a więc te sprawy zostaną "odmrożone".
Jest bardzo prawdopodobne, że w tych sprawach będą zapadały wyroki niekorzystne dla Polski, ale zasądzane w nich odszkodowania nie będą w wysokości 10, 20 czy 50 tysięcy euro, jak w większości dotychczasowych wyroków. Tu trzeba się liczyć z kwotami znacznie wyższymi. W poniedziałkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Dekretu Bieruta, Trybunał powiedział, że konieczna jest ustawa regulująca zasady przyznawania odszkodowań. Trybunał nie sformułował terminu na przygotowanie takiej ustawy, bo nie ma takiego uprawnienia, ale jeśli taka ustawa nie powstanie w jakimś rozsądnym czasie, to osoby mające uprawnienie do takiego odszkodowania, pójdą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To będzie fala porównywalna ze sprawą Broniowskiego, dotyczącą rekompensat za mienie zabużańskie.