Większość Polaków jest za zaostrzeniem kar za jazdę po spożyciu alkoholu. Przeprowadzony na zlecenie „Rzeczpospolitej” sondaż po raz kolejny pokazuje jak bardzo rygorystycznym jesteśmy społeczeństwem. Jesteśmy za surowym karaniem osób siadających po pijanemu za kierownicą, nawet domagamy się zaostrzenia obowiązujących w odniesieniu do tego typu przestępstw przepisów, ale mamy dość dużo wyrozumiałości w stosunku do naszych krewnych i znajomych, którzy to robią. Z badania wynika, że gdy widzimy, gdy ktoś pijany wsiada do samochodu, bardzo często nie chcemy reagować.
Deklaracje uczestników badania były bardzo jednoznaczne. Aż 88 procent stwierdziło, że kierowca nie może wypić nawet kropli alkoholu, a 84 procent jest zdania, że kary dla prowadzących pod wpływem alkoholu są zbyt łagodne. Najmniej tolerancji dla prowadzenia po alkoholu mają ludzie po 65. roku życia. Najwięcej mieszkańcy dużych miast. Ale i w tej grupie tylko 16 procent dopuszcza wypicie kieliszka alkoholu przez kierowcę. Jednak Polacy zapytani, co robią, gdy widzą, że ktoś pijany siada za kierownicą, są już mniej radykalni. Co ósmy w takiej sytuacji nie robi nic, a wśród ludzi młodych bierną postawę zachowuje aż co czwarty.
Bardzo pesymistyczne wnioski wypływają z tego badania opinii publicznej. Nie po raz pierwszy okazuje się, że jesteśmy za porządkiem i praworządnością, ale bardziej werbalnie niż praktycznie. W odniesieniu do zachowań niosących za sobą tak wielkie niebezpieczeństwo i wywołujących głęboką odrazę, gdy skutkują one np. czyjąś śmiercią na drodze, jest całkiem dużo tolerancji. Oczywiście da się to na parę sposobów tłumaczyć. Np. tym, że chociaż nie jesteśmy społeczeństwem dużo pijącym (wiele krajów europejskich znacznie nas w tym wyprzedza), a statystyki w tym względzie stale poprawiają się, to jest w naszym narodzie wiele zrozumienia dla tych, którzy przekraczają w tym zakresie bezpieczne granice. Wiele wręcz wskazuje, że naszym problem nie jest nadmierne spożycie alkoholu, a raczej kulturowy problem związany z korzystaniem z tej używki.
A przy okazji po raz kolejny też okazało się, ile wart jest przywoływany często przez zwolenników zaostrzania kodeksu karnego rygoryzm Polaków. Większość z nas jest za tym, by sprawców przestępstw karać jak najsurowiej, włącznie z karą śmierci, ale gdy mamy możliwość zapobieżenia przestępstwu, to spora część z nas robi uniki. W praktyce nie za bardzo możemy odwieść jakichś bandytów od napadu na bank, czy pedofila od molestowania nieletnich, bo tacy ludzie zwykle nie dzielą się z nami swoimi planami. Ale już krewnego czy znajomego, który chce jechać po zakończeniu wspólnej imprezynieraz widzimy i aż co ósmy z nas (w młodszym pokoleniu co czwarty!) nie reaguje, gdy ktoś taki siada za kierownicę.