Krzysztof Sobczak: Nie miał Pan oporów przed przyjęciem propozycji objęcia stanowiska prezesa sądu, przez którego środek przechodził w ostatnich kilku latach spór o kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości?

Krzysztof Krygielski: To prawda, olsztyński sąd jest znany w całym kraju z powodu tych wszystkich zdarzeń, mających na celu obronę praworządności w kraju. Podjąłem się objęcia stanowiska prezesa, ponieważ była wola ze strony sędziów i pracowników administracyjnych, żeby zmienić kierownictwo sądu. Sędziowie głosowali nad trzema kandydatami i uzyskałem w nim największe poparcie, a także nieformalne poparcie ze strony pracowników administracyjnych sądu.

Gdy sądem kierował sędzia Nawacki, Pan był wiceprezesem. To wzmacniało czy osłabiało Pana kandydaturę?

Wydaje mi się, że moja działalność w tym okresie została pozytywnie oceniona, skoro zyskałem poparcie. Myślę, że moją kandydaturę w jakimś stopniu wzmacniało to, że jako wiceprezes z tamtego okresu wiedziałem, co będzie mnie czekało, gdy minister mi powierzy kierowanie sądem. Od strony organizacyjnej i technicznej, ale też w tych poważnych sprawach. Jednak zdawałem sobie sprawę, jaka jest różnica pomiędzy byciem wiceprezesem i prezesem, kiedy trzeba decydować o wszystkim. Jednak generalnie spodziewałem się tego, co tu zastanę i jakie problemy będę musiał rozwiązywać. Nie bałem się jednak wyzwań, których się spodziewałem.

 


No to co Pan zastał? Bardzo podzielony zespół sędziowski?

Owszem podzielony i dlatego w swojej pracy od początku skupiłem się na tym, żeby wyciszyć te wewnętrzne podziały, żeby ludzie mogli się skupić na pracy. Musiałem też wprowadzić trochę zmian organizacyjnych.

Pamiętamy te obrazy pokazujące sędziów protestujących na schodach sądu przeciwko różnym działaniom prezesa Nawackiego, w tym w obronie sędziego Juszczyszyna. To byli wszyscy sędziowie sądu czy tylko część, bo reszta popierała prezesa?

Jeśli nawet na tych schodach w danym momencie nie było wszystkich sędziów, to poza nielicznymi wyjątkami w zasadzie wszyscy byli przeciwko temu, co robił prezes. Wszyscy negatywnie oceniali działalność prezesa Nawackiego.

Zobacz również: Prof. Wyrzykowski: Sędziego do TSUE trzeba wskazać bez obaw o prezydencką blokadę

Prof. Zoll: Szybkie sprzątanie po poprzednim ministrze

Jeśli to był podział na prezesa i resztę sędziów, to ma Pan łatwiej, bo nie ma wewnętrznego konfliktu. Nie ma jakiejś grupy tęskniącej za byłym prezesem?

Absolutnie nie widzę w sądzie takiej sytuacji, żeby ktoś tęsknił za prezesem Nawackim.

Ale sam sędzia Nawacki jest w sądzie?

Pyta Pan, czy jest fizycznie, czy formalnie? Formalnie jest sędzią Sądu Rejonowego w Olsztynie, natomiast są problemy z jego pracą, ponieważ nie stawia się do pracy.

Wyjaśnia to, usprawiedliwia? Obowiązki w Krajowej Radzie Sądownictwa tak go obciążają czy to jakaś forma bojkotu?

I jedno, i drugie. Z jednej strony twierdzi, że pracuje w neoKRS, czego ja nie uznaję, bo nie jest to organ, o którym mowa w  Konstytucji. Poza tym kwestionuje to, że ja jestem prezesem sądu, a wiceprezesami są pani Katarzyna Zabuska i pan Paweł Juszczyszyn.

Czytaj też w LEX: Indywidualny test niezawisłości sędziego powołanego z naruszeniem prawa – uwagi na tle orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego >

Nie wiem, jak do Pana się odnosi, ale powołanie sędziego Juszczyszyna, po tych wszystkich działaniach prezesa Nawackiego wobec niego, to znamienna nominacja. W różnych sądach byli sędziowie karani dyscyplinarnie i odsuwani od orzekania, ale chyba nigdzie to nie przybrało tak ostrego wyrazu.

Rzeczywiście, ale ta konfrontacyjna sytuacja była wywołana zachowaniami prezesa Nawackiego. Sędzia Juszczyszyn, poza walką o praworządność i podejmowaniem odpowiednich czynności prawnych, personalnie prezesa Nawackiego nie atakował. Te ataki rozpoczął prezes Nawacki, a potem ta sytuacja stopniowo eskalowała.

Sędzia Juszczyszyn przynosił mu orzeczenia nakazujące przywrócenie go do pracy, których prezes nie wykonywał. A uchwałę zgromadzenia sędziów demonstracyjnie porwał przed kamerami telewizyjnymi.

Taka jest właśnie różnica, że pan Juszczyszyn odwoływał się do instrumentów prawnych i walczył o praworządność za pomocą orzeczeń sądów, natomiast pan Nawacki podejmował takie działania, jak to słynne podarcie uchwał.

Czytaj też w LEX: Perspektywa prawa jednostki do sądu należycie ustanowionego: zastosowanie testu Ástráðsson w Polsce >

Czy to niewykonywanie orzeczeń i podarcie uchwał mają jakieś konsekwencje prawne?

Na razie nie. Te wszystkie zdarzenia były zgłaszane do prokuratury jako podejrzenie popełnienia przestępstwa, ale sprawy były umarzane, prokuratura nie podejmowała żadnych czynności. Z tego co wiem, teraz niektóre z tych postępowań zostały podjęte i jakieś czynności są wykonywane. Ja w nich nie uczestniczę, pozostawiam to prokuraturze do oceny, czy kierować jakieś akty oskarżenia, czy wnioski o uchylenie immunitetu. Ale toczy się też szereg postępowań z powództw sędziego Juszczyszyna przeciwko Sądowi Rejonowemu w Olsztynie, a także przeciwko panu Nawackiemu i moim zadaniem jako prezesa jest, żeby je możliwie szybko zakończyć. Żeby przyznać, że ta walka sędziego Juszczyszyna o praworządność była słuszna, żeby nie było tak, że mimo zmiany władzy w Polsce i zmiany prezesa sądu, musi on nadal się sądzić ze swoim sądem o rzeczy, które są oczywiste, które wynikały zarówno z orzecznictwa sądów krajowych, jak i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Czytaj też w LEX: Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce >

A jakie jest teraz miejsce i rola sędziego Macieja Nawackiego? On chyba nie załatwił sobie jakiegoś awansu do sądu wyższej instancji, jak to słyszymy o wielu innych sędziach współpracujących z byłym ministrem sprawiedliwości.

Dobrze Pan to ujął, że nie załatwił sobie, bo tak odbierane są w środowisku sędziowskim te awanse. Jest sędzią Sądu Rejonowego w Olsztynie. Za zgodą Kolegium Sądu Okręgowego zmieniłem jego poziom przydziału spraw do 100 procent, ponieważ nie uznaję jego pracy w obecnej Krajowej Radzie Sądownictwa. Odwołał się do neoKRS, ale zrobił to wadliwie, ponieważ złożył odwołanie bezpośrednio do neoKRS, a powinien za pośrednictwem prezesa swojego sądu. Ja na razie nie mam żadnego oficjalnego pisma z neoKRS, a on kwestionuje ten 100 proc. przydział, nie stawia się do pracy, nie podejmuje czynności w szeregu spraw, będę więc musiał się przyjrzeć referatowi sędziego Nawackiego i podjąć niezbędne czynności nadzorcze, żeby wpłynąć na wyższą sprawność tych postępowań. Już teraz mogę powiedzieć, że sędzia Nawacki odmówił orzekania w trzech sprawach, twierdząc, że ja nie jestem prezesem sądu, a więc sprawy nie zostały mu przydzielone właściwie. Żeby było jasne, to nie było przydzielenie spraw panu Nawackiemu, bo prezes nie może przydzielać konkretnej sprawy konkretnemu sędziemu, natomiast na skutek wyłączeń, wyznaczenia wydziału i losowań sprawy trafiły do tego sędziego. A on uznał, że nie mogły trafić, ponieważ w toku czynności zmierzających do przydziału spraw wątpliwy był mój status jako prezesa sądu.

Ma Pan w sądzie tzw. neosędziów, z którymi może być problem, gdy powstaną jakieś regulacje dotyczące ich statusu?

Nie, na moje szczęście, ale też na szczęście osób będących „klientami” naszego sądu, nie ma tu takich wadliwie powołanych sędziów. Nie mamy żadnego niesędziego i neosędziego. Natomiast mamy kilka osób, które otrzymały powołania po zakończeniu asesury.

Od autorów projektowanych regulacji w tej sprawie płyną raczej sygnały, że ewentualna weryfikacja nie powinna dotyczyć tych sędziów.

To prawda, chyba wszystkie projekty, o których słyszeliśmy zakładają, że te osoby nie powinny mieć obaw o swój status.

Czytaj też w LEX: Przywracanie praworządności a reguła uznania - jak uzdrowić TK? >