Na 12 października czekali z niecierpliwością frankowicze, ich pełnomocnicy i sędziowie. TSUE wziął pod lupę pytanie Sądu Rejonowego dla Warszawy - Śródmieścia w Warszawie (sprawa C-520/21), dotyczące m.in. tego, czy stronom unieważnionej na podstawie klauzul abuzywnych umowy kredytu frankowego, należy się zwrot dodatkowych środków ponad wypłacone w wykonaniu tej umowy. Chodzi tu o wynagrodzenie dla banku za udostępnienie kapitału kredytu oraz odszkodowanie, bądź waloryzację świadczenia dla kredytobiorcy - za korzystanie przez bank ze środków wpłacanych w formie rat kredytowych. To zresztą nie wszystko - pytanie dotyczy również kwestii przedawnienia roszczeń banków. Przypomnijmy, że w maju 2021 roku Izba Cywilna Sądu Najwyższego w tzw. starym składzie, odpowiedziała na pytanie rzecznika finansowego, wówczas prof. Mariusza Goleckiego (sygn. III CZP 6/21) o to, jak strony rozliczają się po stwierdzeniu nieważności umowy. SN orzekł, że kredytobiorcy i bankowi przysługują dwa odrębne roszczenia, a termin przedawnienia biegnie od momentu, gdy umowa stała się nieważna. W Polsce toczą się już obecnie tysiące postępowań sądowych z powództw banków przeciwko frankowiczom, które dotyczą właśnie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału kredytu i będzie ich coraz więcej.
ZAPISZ się na szkolenie: Dochodzenie roszczeń w sprawach frankowych przez przedsiębiorców >>>
Czytaj: Przed TSUE batalia o frankowiczów, banki na tym stracą >>
Korzyści nie osiąga się na niegodziwości
Na miejscu, w Luksemburgu był m.in. Tomasz Konieczny, radca prawny, partner w Kancelarii Prawnej Konieczny, Polak i Partnerzy. - Dzisiejsza rozprawa w TSUE w sprawie C-520/21 dotyczyła bardzo ważnej nie tylko dla setek tysięcy czy nawet milionów kredytobiorców, ale też dla całego niemal sektora bankowego, kwestii grożących kredytobiorcom frankowym wysokich roszczeń - zgłaszanych, a nawet już dochodzonych przez banki o zapłatę wynagrodzenia za to, że konsument przez kilkanaście lat korzystał z kapitału kredytu (ponad samo roszczenie o zwrot nominalnej kwoty kapitału kredytu). Według wypowiedzi przedstawicieli sektora bankowego (pełnomocnika banku czy przewodniczącego KNF) gra idzie o wysoką stawkę, gdyż mowa o ok. 100 mld złotych rzekomych strat, jakie poniosą banki w przypadku, gdyby konsumenci mogli – po unieważnieniu umowy kredytu – zwracać wyłącznie nominalną, złotową kwotę udostępnionych im wiele lat temu środków na zakup mieszkania, działki czy budowę domu, itp. - mówi serwisowi Prawo.pl.
I dodaje, że w trakcie kilkugodzinnej rozprawy obszerne stanowiska przedstawili: pełnomocnik kredytobiorcy (mec. Radosław Górski), pełnomocniczka banku, ale też były wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Finansowego, Komisji Europejskiej oraz warszawskiego prokuratora i przewodniczącego KNF (który również występował w roli prokuratora).”- Spośród tych dodatkowych opinii jedynie przewodniczący KNF poparł stanowisko banku zmierzające do uznania za zasadne roszczeń banków o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z usługi finansowej. Używał argumentów pozaprawnych, czyli groźby negatywnego wpływu wyroku TSUE na bezpieczeństwo i stabilność rynku finansowego w Polsce. Pozostałe podmioty, łącznie z Komisją Europejską i polskim rządem, wyraziły stanowiska jednoznacznie korzystne dla kredytobiorców, ewidentnie negujące podstawy dla dochodzenia przez kredytodawców czegokolwiek więcej aniżeli sam nominalny kapitał kredytu - dodaje mecenas.
I zaznacza, że mocne słowa padły ze strony przedstawiciela Komisji Finansowej, że "nikt nie może osiągać korzyści z własnej niegodziwości". - Innymi słowy, skoro to bank jako autor umowy zawinił przy formułowaniu wzorca umowy kredytu, narzucając konsumentom określone rozwiązania dotyczące nieuczciwego mechanizmu indeksacji czy denominacji kredytu, to nie może osiągać żadnych dochodów z oferowania i stosowania nieważnych umów. Wszystkie te podmioty (za wyjątkiem KNF) były zgodne, że dopuszczenie możliwości dochodzenia wynagrodzenia za bezumowne korzystanie byłoby zaprzeczeniem celów unijnej dyrektywy 93/13, chroniącej konsumentów przed nieuczciwymi (niedozwolonymi) warunkami umów - wskazał mecenas. - Jeden z sędziów Trybunału zapytał (raczej retorycznie), czy banki w Polsce nie mogą osiągać dochodów z normalnej działalności, tj. oferowania i stosowania zgodnych z prawem produktów - wskazuje Konieczny.
Czytaj w LEX: Nowakowski Tobiasz - Kilka uwag na temat unieważnienia umowy kredytu indeksowanego >>>
Czytaj w LEX: Rozliczenie nienależnych świadczeń w związku z nieważnością umowy kredytu >>>
Banki chcą sprawiedliwości dla złotówkowiczów
Tymczasem sektor bankowy konsekwentnie domaga się od kredytobiorców zwrotu kosztów korzystania z kapitału – a w gruncie rzeczy zwrotu bezpodstawnego wzbogacenia – opierając się na polskim i unijnym prawie, w tym na Dyrektywie 93/13, a także na zasadach równości i proporcjonalności. - Każda umowa kredytowa ma charakter umowy indywidualnej pomiędzy klientem a bankiem. Nawet jeśli po jakimś czasie któryś z zapisów tej umowy zostaje uznany przez prawo za abuzywny, czyli niedozwolony, a w tym czasie klient korzystał z kapitału banku – to tego kapitału nie może używać bezpłatnie. Musi dojść do ugody między klientem a bankiem, w jakiś sposób to korzystanie z kapitału powinno być opłacone – uważa prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Jak mówi Anna Cudna-Wagner, partner w Kancelarii CMS, banki oczekują tylko wyrównania tej wartości, którą rzeczywiście konsument uzyskał, nawet w przypadku nieważności umowy. Jej zdaniem to nie jest przywrócenie równowagi między stronami umowy, ponieważ konsument staje się właścicielem nieruchomości, której wartość będzie rosła. Konsument żąda od banku zwrotu wszystkich zapłaconych do dziś rat, a sam zwraca tylko kapitał. Taka sytuacja, w normalnych warunkach rynkowych, jest niemożliwa do wynegocjowania. Co więcej, gdyby porównać sytuację kredytobiorcy „walutowego” z kredytobiorcą „złotówkowym”, to ten pierwszy jest w dużo lepszej sytuacji - dodaje.
- I różnica wynikająca z porównania tych dwóch kredytobiorców, naszym zdaniem, jest wartością bezpodstawnego wzbogacenia, o którego zwrot występujemy – podnosi mecenas.
Zagrożony sektor bankowy i... pewność prawa
Banki mają przy tym sojusznika w postaci przewodniczącego KNF, który przystąpił do sprawy dotyczącej prawa banków i kredytobiorców do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy. Jacek Jastrzębski występuje tam w roli prokuratora. Polskie prawo przyznaje przewodniczącemu KNF uprawnienie do przystąpienia do postępowania w sprawach cywilnych związanych z rynkiem finansowym. Przewodniczący korzysta z tego uprawnienia wyjątkowo – w sprawach, których rozstrzygnięcie może mieć istotne znaczenie dla ukształtowania praktyki i dotyczy kwestii o znaczeniu systemowym. Ta sprawa jego zdaniem ma taki charakter.
Jak podkreślił Jastrzębski, w polskim porządku prawnym co do zasady nie budzi wątpliwości fakt, iż stronie, która udostępniła kapitał innemu podmiotowi, przysługuje wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, a w istocie – ekonomiczna rekompensata z tytułu umożliwienia innemu podmiotowi dysponowania kapitałem. Wątpliwość sądu pytającego dotyczy specyficznej sytuacji, gdy sąd stwierdza nieważność umowy z uwagi na zawarte w umowie klauzule abuzywne. W jego ocenie problematyka hipotecznych kredytów walutowych na polskim rynku finansowym nie wiąże się z abuzywnością takiej czy innej klauzuli kursowej, lecz z istotną aprecjacją CHF względem PLN. - Abuzywność klauzul umownych jest wykorzystywana instrumentalnie dla uniknięcia przez konsumentów kosztów, które nie wiążą się z ewentualną abuzywnością klauzul umownych, lecz z istotnym osłabieniem PLN względem CHF. Praktyka polskich sądów wynikająca z przyjętej przez nie interpretacji wyroku Trybunału z dnia 3 października 2019 r. i tak może prowadzić do zaoferowania konsumentom korzyści wykraczających poza to, co byłoby konieczne do zniwelowania skutków abuzywności. Sądy polskie są bowiem skłonne orzekać nieważność umowy kredytu z uwagi na konstrukcję klauzuli kursowej. Ceną za ten kierunek orzeczniczy są istotne perturbacje dla sektora bankowego, ale także erozja pewności prawa i rosnące poczucie nieprzewidywalności - wskazuje.
Czytaj w LEX: Klauzule abuzywne jako podstawa prowadzenia sprawy frankowej >>>
- Zanegowanie możliwości dochodzenia przez banki wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiania stabilności polskiego systemu finansowego, a w wysoce prawdopodobnym scenariuszu – w efekcie nawet do jego załamania – powiedział przewodniczący KNF. To stanowisko jest przeciwne do tego, które przedstawił rząd, bo ten opowiada się, jak informowano, na zapewnieniu wysokiego poziomu ochrony kredytobiorców
Banki powinny pójść wreszcie na ugody
Prawnicy reprezentujący frankowiczów patrzą na to zupełnie inaczej. Wskazują równocześnie, że jeśli TSUE uzna iż wynagrodzenie się bankom należy, to będzie się ono należało także frankowiczom. - Pytanie prejudycjalnie dotyczy bowiem także tego aspektu, bo przecież i banki przez wiele lat korzystały z kapitału wpłacanego przez kredytobiorców pod tytułem rat kapitałowo – odsetkowych. Niejednokrotnie obecnie są to wyższe kwoty niż te, które przed laty udostępnił im bank - mówi Karolina Pilawska, wspólnik w kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.
Sprawdź w LEX: Pozasądowe ugody w sprawach kredytów walutowych - wytyczne do redakcji skutecznych ugód w kontekście orzecznictwa TSUE >>>
- Jeżeli chodzi o wpływ tego orzeczenia na sprawy frankowe, to przede wszystkim porażka banków powinna spowodować zaprzestanie składania przez nie tego rodzaju pozwów. Trudno wytłumaczyć sens takich działań, jeżeli TSUE orzeknie, że takie wynagrodzenie bankom się po prostu nie należy. W efekcie spraw z powództwa banków powinno być mniej, a musimy pamiętać, że gros spraw w sądach, szczególnie w Wydziale Frankowym to właśnie sprawy wnoszone przez banki. Niewątpliwe także pozytywna dla frankowiczów decyzja TSUE zachęci kolejnych kredytobiorców do podjęcia walki w sądzie, bo zniknie „straszak” w postaci kontrpozwu banku, niemniej nauczona doświadczeniem uważam, że sektor bankowy będzie wymyślał kolejne konstrukcje prawne, aby zniechęcić przed procesem sądowym - mówi.
Mec. Pilawska dodaje, raczej nie liczy na to, że sektor bankowy wyciągnie lekcję i zaproponuje frankowiczom rozsądne ugody. - Historia pokazuje, że banki nie wyciągają wniosków z odnoszonych w sądach porażek i, że ugody, które proponują nie są nawet w połowie tak korzystne jak wyrok sądu. Z kolei od początku walki frankowiczów w sądach minęło już wiele lat, społeczeństwo uzyskało świadomość prawną i coraz więcej osób zdaje sobie sprawę z przysługujących im praw, stąd wydaje się, że temat ugód na ten moment jest mocno spóźniony, o co najmniej 5-6 lat - podsumowuje.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.