Jak poinformowała trójmiejska "Gazeta Wyborcza", miesiąc temu Jan Kanthak, absolwent prawa i szef gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, ubiegał się o zatrudnienie na pół etatu ma Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Rada wydziału odrzuciła jednak jego kandydaturę, m.in. - jak napisała gazeta - w trosce o wizerunek uczelni. W ubiegłym tygodniu Kanthak został rzecznikiem prasowym Ministerstwa Sprawiedliwości.
Resort nauki poinformował, że przygląda się tej sprawie. Rzeczniczka prasowa MNiSW Katarzyna Zawada powiedziała, że sprawa jest resortowi znana. - Przyglądamy się jej - powiedziała w czwartek.
Według doniesień mediów, o przyjęcie Kanthaka do pracy na pół etatu wnioskował prof. Radosław Giętkowski. Podczas dyskusji nad jego kandydaturą podkreślono, że ukończył WPiA UG z oceną bardzo dobrą i od początku 2016 r. pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości i ma doświadczenie legislacyjne.
Wobec kandydatury pojawiły się jednak głosy sprzeciwu. Jak mówi prof. Krzysztof Grajewski zastanawiał się, czy Kanthak miał styczność z "pięknymi ustawami o sądownictwie, którymi nas obdarzono kilka miesięcy temu". - Czy jest w interesie wydziału zatrudnienie osoby, która być może będzie kojarzyć się z niszczeniem sądownictwa w Polsce?"- cytuje profesora gazeta.
Natomiast prof. Grzegorz Wierczyński stwierdził, że zatrudnienie Kanthaka „marketingowo nie przysłuży się wydziałowi”, a prof. Andrzej Szmyt zwrócił uwagę, że „ważne jest, jak nas będą postrzegać na zewnątrz, poprzez nasze konkretne pociągnięcia” - wynika z informacji "GW". - Nie wiem, co to za wybitny specjalista. Zastanawiam się, jak magister w rok po studiach mógł zostać uznany za doświadczonego w legislacji – ocenił były dziekan wydziału.
A przebiegiem debaty był zaskoczony dziekan wydziału prof. Jakub Stelina, który ocenił, że dyskusja wyglądała „jak jakiś plebiscyt”.
Ostatecznie na 39 głosujących, 23 było przeciwko zatrudnieniu Jana Kanthaka, 10 za, a 6 wstrzymało się od głosu. Więcej>>
Sam Jan Kanthak w rozmowie z portalem Wirtualna Polska powiedział: "To moja prywatna sprawa, wolę, by nie łączono jej z moimi obowiązkami służbowymi". "Mam tylko nadzieję, że decyzja profesorów nie miała jedynie podłoża politycznego" - dodał. (ks/pap)