W ostatnim czasie opinie publiczną zelektryzowały nagrania z zatrzymania mężczyzny, który jest  podejrzany o zabójstwo 10-letniej dziewczynki. Obrońcy praw człowieka skupili się na zastosowaniu przez służby kajdanek zespolonych, sposobie prowadzenie Jakuba A. i jego niekompletnym ubraniu. Rozmówcy Prawo.pl - wskazują jednak, że problem może być znacznie głębszy i mają wątpliwości, czy w ogóle tego typu materiały, także ze względu na interes śledztwa i prawo podejrzanego do obrony, powinny być publikowane.  - Tego typu pokazówki tak naprawdę nie służą żadnemu interesowi społecznemu, a mogą prowadzić do swoistego linczu i wpłynąć na proces, bo przecież sędzia nie żyje pod kloszem - mówią prawnicy. 

Czytaj: RPO w ogniu krytyki, bo upomniał się o prawa podejrzanego>>

 

Cena promocyjna: 53.82 zł

|

Cena regularna: 69 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Upublicznić, komu upublicznić - w przepisach luka    

Teoretycznie w tym zakresie kluczowa powinna być ustawa o dostępie do informacji publicznej. Odpowiedź na to, czy daje ona podstawy do uzyskiwania materiałów z zatrzymań, nie jest jednak wcale prosta. Zgodnie z regulacją każdemu przysługuje prawo do dostępu do informacji publicznej z zastrzeżeniem tajemnicy i prawem do prywatności. Obejmuje ona też informacje przetworzone czyli materiał, filmowy. Ale podlega ograniczeniu na zasadach określonych w ustawie o ochronie informacji niejawnych i innych tajemnic ustawowo chronionych. A taką inną informacją ustawowo chronioną - jak przypomina specjalista w zakresie czynności operacyjno-rozpoznawczych Jacek Kudła -  jest tajemnica z postępowania przygotowawczego.  

- Takie upublicznienia mogą się odbywać na zasadzie dostępu do informacji publicznej, ale po zakończeniu postępowania, po umorzeniu, czy zakończeniu procesu - dodaje.

Czytaj: Ekspert policyjny: Podejrzany skuty zgodnie z przepisami, ale publikacja nagrania niedopuszczalna>>

Rozróżnienia wymaga też to, czy do nagrania doszło w ramach czynności operacyjno-rozpoznawczych - bo jeśli tak, to w ocenie ekspertów - nie można ich upubliczniać.  Przykładem jest sytuacja gdy policja wcześniej obserwowała podejrzewanego, a następnie doszło do zatrzymania. Generalnie - jak mówią - o udostępnianiu, upublicznianiu materiałów zgromadzonych w ramach postępowania przygotowawczego, ale też przed jego wszczęciem - w ramach art. 308 kodeksu postępowania karnego czyli czynności prowadzonych w tzw. niezbędnym zakresie, decydować powinien prokurator.  

I tu jest kolejny problem - jak twierdzą eksperci - luka w przepisach.

- Kodeks postępowania karnego nie zawiera żadnej regulacji w przedmiocie udostępniania akt śledztwa czy dochodzenia oraz ich części innym podmiotom niż osoby fizyczne (w ich zakresie reguluje to artykuł 156, a chodzi m.in. o strony), w tym dla potrzeb niezwiązanych z prowadzeniem postępowania przygotowawczego czyli również mediom - mówi Kudła. 

Prokurator wydając zgodę na upublicznienie nagrań korzysta obecnie właśnie z art. 156 kpk. Zgodnie z nim akta sprawy mogą być udostępniane stronom, pełnomocnikom, przedstawicielom ustawowym, ale gdy nie zachodzi potrzeba zabezpieczenia właściwego toku postępowania, lub ochrony ważnego interesu państwa. Prokurator może też - w wyjątkowych przypadkach - udostępnić je innym osobom. - Pytanie - co oznacza sformułowanie "w wyjątkowych przypadkach", czy uzasadnia to interes społeczny i komu - jeśli mówimy o innych osobach - dodają eksperci.

W ocenie Jacka Kudły możliwości powołania się na inne przepisy prokurator raczej nie ma. - Jako lex specialis stosujemy Kodeks postępowania karnego. Jeśli powoła się na inne przepisy, np. dostęp do informacji publicznej, to popełni poważne uchybienie - zaznacza.

Specjaliści nie mają też wątpliwości, że służby nie mogą upubliczniać nagrań osób podejrzewanych sprzed przesłuchania, wykonywanych już w komendzie czy komisariatach policji. Bo w grę - jak dodają - wchodzi też szereg praw zarówno podejrzewanego, podejrzanego jak i pokrzywdzonego. 

Prawa człowieka? Z przymrużeniem oka 

Prawnicy mówią wprost - upublicznianie tego typu nagrań niczemu nie służy, nie realizuje żadnego interesu społecznego jest tylko i wyłącznie pewnego rodzaju marketingiem w wydaniu policji czy innych służb. W ich ocenie uderza jednak w dwie zasady zawarte w Konstytucji i Konwencji Praw Człowieka -  prawo do prywatności w związku z ewentualnym wykorzystaniem wizerunku, danych osobowych bez zgody osoby, której to dotyczy i  domniemanie niewinności, którego elementem jest ochrona danych osobowych i wizerunku. 

- Nasze Prawo prasowe, zabrania wykorzystywania czy podawania danych, czy wizerunku, które mogą prowadzić do identyfikacji sprawcy. I jest to nadużywane, bo jeśli podana jest funkcja, inicjały i zdjęcie z ledwie zasłoniętą twarzą to media nie są pociągane do odpowiedzialności, mimo, że te osoby są identyfikowalne  - mówi Dominika Bychawska-Siniarska, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

I dodaje, że takie sytuacje uderzają też w domniemanie niewinności, bo mogą powodować  lincz społeczny na zidentyfikowanej osobie, a także prowadzić do innych konsekwencji, wpływać na proces i ocenę sprawy przez sędziego. 

- Helsińska Fundacja Praw Człowieka kilkakrotnie występowała z interwencjami wskazując, że wizerunek osób podejrzanych nie powinien być wprost pokazywany przez organy ścigania czy media. Trzeba też pamiętać, że oprócz prawa prasowego obowiązuje nas prawo autorskie, które w artykule 81 mówi, że nie można wykorzystać wizerunku osoby bez jej zgody, chyba, że jest publicznie znana i rozpoznawalna. W sprawach domniemanych sprawców, w większości nie są to osoby publiczne i dlatego te przepisy mają do nich zastosowanie, gdy ich wizerunek pojawia się w mediach - dodaje. 

Adwokat Paweł Litwiński dodaje, że nieco inaczej można oceniać sytuacje gdy materiał dotyczy zatrzymania np. sutenerów, członków mafii i widać na nim po prostu osoby leżące na podłodze. 

Czytaj: Prawnik z urzędu już od zatrzymania - unijna dyrektywa obowiązuje, także w Polsce>>

- To mogą być na przykład pozoranci, statyści, tak naprawdę nie wiadomo kogo nagrano. Inaczej to wygląda, gdy mamy materiał poprzedzony informacją, że doszło do zatrzymania byłego dyrektora, takiej a takiej instytucji, podane są jego inicjały i pokazana jest sylwetka z zakostkowaną twarzą, albo z podniesionym kołnierzem. Jeśli pojawiają się rozpoznawalne cechy wizerunku, informacje umożliwiające ustalenie o kogo chodzi, no to ewidentnie mamy do czynienia z naruszeniem prawa do prywatności, z naruszeniem prawa do ochrony danych osobowych. Można to też oceniać – moim zdaniem – jako poniżające traktowanie tej osoby, właśnie poprzez pokazanie szczegółów zatrzymania - mówi adwokat Litwiński. 

Podobnie sprawę ocenia też Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon. Jak zaznacza, w niektórych sytuacjach – po uzyskaniu zgody prokuratora lub sądu – taka publikacja może być uzasadniona.

- Jednak trudno znaleźć uzasadnienie do publikacji nagrania z wizerunkiem osoby zatrzymywanej. Prowadzi to do „skazania” w oczach opinii publicznej osoby, której proces nawet się nie zaczął i, która korzysta z domniemania niewinności. Jednocześnie mamy problem z publikowaniem przez policję zdjęć i filmików z wizerunkami osób, wobec których nie toczy się jeszcze żadne postępowanie, ale policja podejrzewa je o dokonanie przestępstwa  - mówi. 

Twarz "bez kostki"  - złamanie prawa

Po zatrzymaniu Jakuba A. w mediach społecznościowych pojawiły się jego zdjęcia, wykonane prawdopodobnie w czasie przesłuchania w prokuraturze. W sprawie jest prowadzone postępowanie wyjaśniające. Rozmówcy Prawo.pl zaznaczają, że do takiej sytuacji nie powinno dojść.  - Jeśli nie jest to list gończy, policja, prokuratura nie mają prawa przekazywać, publikować wizerunku osoby podejrzanej. To co się stało było nielegalne i sprzeczne z prawem. Nie ma w polskim prawie takiej możliwości, by opublikować wizerunek takiej osoby – mówi Paweł Litwiński. 

Natomiast ekspertka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przypomina też o roli mediów, które - jak mówi - zgodnie z Prawem prasowym, powinny zrobić wszystko żeby zanonimizować taką osobę, tak by nie była rozpoznawalna. 

- Nie można tłumaczyć takiego upubliczniania wizerunku interesem społecznym. O interesie społecznym można mówić dopiero po skazaniu, gdy sąd ustalił, że dana osoba jest sprawcą. Czyli w momencie, w którym wyrok jest prawomocny.  Interesu publicznego można dopatrywać się ewentualnie wtedy gdy podejrzany, oskarżony to osoba publiczna, a przestępstwo związane jest z pełnionymi przez niego obowiązkami. Tak też interpretują prawo sądy. Aby mieć gwarancje, że nie poniesie się odpowiedzialności za publikacje wizerunku, należy wystąpić do sądu lub prokuratora o zgodę, ale to niestety bywa długotrwały proces - wyjaśnia.  

I dodaje, że w sytuacji ujawnienia wizerunku bez żadnej anonimizacji, do odpowiedzialności powinny być pociągnięte i służby i media -  które wykorzystują ten wizerunek. Przywołuje przy tym Prawo prasowe, na gruncie którego nie można publikować zdjęć osób podejrzanych. Efektem może być występowanie o zadośćuczynienie, ale jak mówi Dominika Bychawska-Siniarska, by uzyskać odszkodowanie należy udowodnić, że poniosło się straty moralne, społeczne lub finansowe. - To nie jest proste - dodaje.

Prawnicy są też zgodni, że policja jest zobowiązana do ochrony przetwarzanych przez siebie danych osobowych, w tym nagrań.  - Wyciek danych powinien moim zdaniem powodować wszczęcie postępowania. Jedną z podstaw działania policji jest zaufanie, dlatego nie powinna sobie  na to pozwalać - mówi Klicki.

 

Nie RODO, ... DODO

Prawnicy przypominają też , że w przypadku upubliczniania nagrań z czynności służb, w zakresie ochrony danych osobowych stosuje się nie RODO, a ustawę o ochronie danych osobowych przetwarzanych w związku z zapobieganiem i zwalczaniem przestępczości. 

- To zupełnie inny reżim prawny. I na gruncie tej ustawy zasada jest prosta: właściwe organy przetwarzają dane osobowe wyłącznie w zakresie niezbędnym dla zrealizowania uprawnienia lub spełnienia obowiązku wynikającego z przepisu prawa. Podstawy prawnej dla upublicznienia wizerunku trzeba więc szukać w przepisach szczegółowych, czyli w ustawie o policji lub w kodeksie postępowania karnego – mówi  adwokat Paweł Litwiński. 

I dodaje, że jeśli dochodzi do upublicznienia wizerunku bez zanonimizowania, to można mówić o przetwarzaniu danych osobowych bez podstawy prawnej ( art. 107 ustawy o ochronie danych osobowych), co jest zagrożone karą do dwóch lat więzienia.

- Osobie, której wizerunek ujawniono, przysługują też roszczenia wynikające z ustawy  o ochronie danych osobowych przetwarzanych w związku z zapobieganiem i zwalczaniem przestępczości  (art. 53). Na tej podstawie można domagać się odpowiedniego zadośćuczynienia – mówi adw. Litwiński