To pierwszy taki sondaż. Przeprowadzony został dla Rzecznika Praw Obywatelskich przez Kantar Millward Brown na reprezentatywnej grupie Polaków w wieku od 18 do 75 lat.
- W polskim społeczeństwie nadal nie ma zakorzenionych podstawowych wartości, że prawa każdego człowieka, powtarzam - każdego, muszą być przestrzegane - komentuje wyniki zastępca RPO dr Hanna Machińska. Dziekan warszawskiej ORA Mikołaj Pietrzak, który jest przewodniczącym Rady Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Pomocy Ofiarom Tortur, dodaje, że konieczna jest edukacja i wpisanie wprost zakazu tortur do kodeksu karnego .
Cena promocyjna: 62.1 zł
|Cena regularna: 69 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Przemoc fizyczna i psychiczna
Co wynika z badań? Przede wszystkim zdecydowana większość Polaków jest świadoma i zdaje sobie sprawę z tego, czym są tortury. Wskazują na wymuszanie zeznań przy pomocy przemocy fizycznej (54 proc. - zdecydowanie tak, 36 proc. - raczej tak), ale też przemocy psychicznej (49 proc. zdecydowanie tak, 40 proc. raczej tak), używanie przemocy przez funkcjonariusza w ramach kary (odpowiednio 48 proc. i 40 proc.), poniżające traktowanie osób pozbawionych wolności (odpowiednio 46 proc. i 39 proc.) oraz nieuzasadnione użycie siły przez funkcjonariuszy (odpowiednio 46 proc. i 41 proc.).
Równocześnie aż 41 proc. respondentów uważa, że w pewnych sytuacjach stosowanie takich form przemocy jest... uzasadnione. Na te opinie - na co wskazują autorzy opracowania - nie ma wpływu ani ich wiek, ani wykształcenie czy miejsce zamieszkania.
Zdecydowana większość, spośród osób akceptujących tortury, dopuszcza je w sytuacjach, gdy konieczne jest zdobycie istotnych informacji albo do złamania oporu. W ich ocenie, mogą też odstraszać od popełnienia przestępstwa i... być formą kary dla przestępców.
Z kolei większość przeciwników tortur tłumaczy swoją postawę prawami człowieka, międzynarodowymi konwencjami, zasadami etycznymi, czy niechęcią do stosowania rozwiązań z niechlubnej przeszłości. Rzadziej przywołują wyznawane wartości religijne. Nawet w grupie przeciwników - aż 14 proc. nie jest przekonanych, że informacje "wydobyte" poprzez tortury nie są wiarygodne.
Częściej w szpitalach, niż w prokuraturze?
71 proc. badanych Polaków uważa też, że na terenie Polski po 1989 r. miały miejsce przypadki stosowania tortur przez funkcjonariuszy publicznych. Zdecydowana większość wskazuje przy tym na policjantów - aż 87 proc., a prawie połowa (45 proc.) - na Służbę Więzienną.
Wśród "newralgicznych" miejsc wymieniane są też poprawczaki - 33 proc., Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze - 29 proc., szpitale psychiatryczne - 28 proc. i domy dziecka - 27 proc. Zdecydowanie rzadziej Polacy łączą tortury z prokuraturą - 17 proc., czy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego - 14 proc.
Czytaj: Sąd: rażenie zatrzymanego paralizatorem to tortury>>
Czytaj: Proces w sprawie śmierci Stachowiaka - istotne kto i za co odpowiada>>
RPO: niepokojący wynik
Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich dr Hanna Machińska, która m.in. nadzoruje Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, podkreśla, że biorąc pod uwagę głośne w ostatnich latach sprawy więzień CIA, śmierci Igora Stachowiaka, Tomasza Komendy, którego torturami zmuszono do przyznania się do winy, a także historię Polski: doświadczenia z II wojny światowej czy systemu komunistycznego - wynik jest niepokojący.
Wcześniej nie prowadzono takich badań, trudno więc powiedzieć, jak zmieniało sie podejście Polaków do torturowania. Ale z wyników sondażu wyraźnie wynika, że w naszym społeczeństwie jest dość duży poziom przyzwolenia na tego typu zachowania. Przykład? Choćby ośrodek w Gostyninie, w tym miejscu, na co wskazuje RPO i organizacje broniące praw człowieka, dochodzi do drastycznych przypadków naruszania praw.
- Nadal nie zdajemy sobie sprawy z tego, do czego prowadzi wymuszanie biciem, torturami zeznań czy przyznania się do winy. Takie dowody nie mają żadnej wartości, nie są wiarygodne, bo człowiek poddany takim działaniom przyzna się do wszystkiego. Mówiąc wprost - stosowanie tortur, wymuszenie zeznań w XXI wielu jest hańbą - mówi Machińska.
Czytaj: Dostęp do adwokata wystarczający? MS - tak, RPO i adwokaci postulują zmiany>>
Podobnie ocenia sytuację mec. Pietrzak, dodając, że pracować nad zmianą tej sytuacji powinny też środowiska prawnicze.
- Sądy, orzekając w sprawach dotyczących tortur, powinny nazywać rzeczy po imieniu, nawet mimo braku odpowiednich przepisów w kodeksie karnym, posiłkując się międzynarodowymi konwencjami i Konstytucją. A my, jako środowisko prawnicze, powinniśmy angażować się w programy edukacyjne, by zwiększać poziom świadomości obywateli i o znaczeniu zakazu tortur, godności ludzkiej, tak jak o innych prawach, wolnościach - dodaje.
Konieczne zmiany w prawie
RPO, adwokaci i obrońcy praw człowieka od dawna postulują zmiany w prawie, poprzez zapisanie zakazu stosowania tortur wprost w kodeksie karnym. Jak podkreśla mec. Pietrzak, tortury są penalizowane, ale nie są kryminalizowane wprost jako tortury, tylko np. jako uszkodzenie ciała czy znęcanie się.
- Nasz system prawa karnego materialnego nie nadaje torturom samodzielnego i wyższego kalibru penalizacji, a powinien. Ważnym zadaniem wymiaru sprawiedliwości i systemu odpowiedzialności karnej jest dawać rzeczom właściwą nazwę. Jeżeli mamy do czynienia z przestępstwem, które polega na torturach, ważne jest, by sąd mógł napiętnować te tortury po imieniu. Kwestie kary są rzeczą wtórną - ocenia.
Przypomina równocześnie, że zakaz tortur jest wprost zapisany w Konstytucji.
- Bardzo łatwo grać na populistycznych nastrojach lękiem i wzmacniać w społeczeństwie naturalną skłonność do akceptacji instrumentów, które naruszają prawa i wolności, nawet karę śmierci. Inaczej jest jednak, gdy tortury mają być stosowane wobec najbliższych, zatrzymanych przez policję - myślę, że większość osób nie wyraziłaby na to zgody - dodaje Mikołaj Pietrzak.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.