Podpis urzędnika z ratusza w Stambule pod dokumentem z przetargu na metro w Warszawie może nas wszystkich kosztować 400 mln zł. Pan Dogan Kara jesienią ubiegłego roku własnoręcznie potwierdził, że turecka firma Gulermak, która wspólnie z włoskim Astaldi wygrała przetarg na budowę II linii warszawskiego metra, wykonała osiem stacji podziemnej kolejki w Stambule. Dokument z jego podpisem był potrzebny, bo Metro Warszawskie zażyczyło sobie, by każde z konsorcjów ubiegających się o budowę II linii metra miało na swoim koncie budowę w ciągu ostatnich pięciu lat – do jesieni 2008 roku – minimum pięciu kilometrów tuneli i czterech stacji w dwóch różnych technologiach. Włosi pochwalili się tunelami i stacjami w Rzymie, Genui i Neapolu, a ich partner kolejką w Stambule - pisze Newsweek.
Chiński koncern budowlany China Overseas Engineering Company twierdzi jednak, że linia metra, którą chwalił się Gulermak, nie była gotowa jesienią, a i dziś przypomina plac budowy. Chińczycy skarżyli się na to już Krajowej Izbie Odwoławczej, która rozstrzyga spory przetargowe, ale ta odrzuciła ich uwagi, bo nie miała podstaw do kwestionowania dokumentu podpisanego przez Dogana. W czwartek wieczorem Chińczycy zaskarżyli decyzję Izby do Sądu Okręgowego w Warszawie i tym razem dołączyli do wniosku przekonujące dowody.
To kilkadziesiąt zdjęć i filmów zrobionych pod koniec lipca 2009 roku w Stambule na stacjach metra, na których zgodnie z dokumentem podpisanym przez Dogana Karę roboty zostały zakończone w październiku 2008 roku. Przeczą temu zdjęcia, które prezentujemy w „Newsweeku”. Jeśli warszawski sąd dojdzie do wniosku, że Dogan Kara podpisał dokument niezgodny z prawdą, a Gulermak z pełną świadomością dołączył go do dokumentacji przetargowej, to wynik przetargu może zostać zmieniony.
– Jeśli sąd uzna, że włosko-tureckie konsorcjum złożyło dokumentację, która miała wpływ na wynik przetargu, a okazała się nieprawdziwa, może wykluczyć je z postępowania. Wtedy zwycięzcą zostałaby firma, która zajęła drugie miejsce – mówi Marzena Ordysińska, sędzia Krajowej Izby Odwoławczej. Warszawiacy, którzy i tak za długo czekają na drugą linię metra, musieliby poczekać jeszcze dłużej, a przy okazji zapłacić za nią nie 4,1 mld, tylko 4,5 mld zł, bo na tyle opiewa oferta Chińczyków - czytamy w Newsweeku. Astaldi już raz musiało wycofać się z informacji, że wybudowało podziemną kolejkę w Brescii, bo okazało się, że inwestycja dopiero się rozkręca. Ale wtedy uszło mu to na sucho, gdyż Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że to mało znaczący epizod. Pytanie, jak sąd oceni recydywę? Aleksandra Kralkowska, reprezentująca Astaldi w Polsce (w Stambule nie była, ale zapewnia, że sporna linia metra istnieje), twierdzi, że tureckie stacje nie miały żadnego wpływu na wynik postępowania. – W przetargu liczą się dokonania całego konsorcjum, a Astaldi ma na koncie wystarczająco dużo inwestycji, żeby spełnić warunki stawiane przez Metro Warszawskie – zapewnia.
Według Newsweeka, przetarg na II linię metra zakończył się 29 kwietnia. Urząd miasta zwleka z podpisaniem umowy i czeka na rozstrzygnięcie wszystkich wątpliwości wokół jego wyniku. Sąd okręgowy ma 31 dni na ustosunkowanie się do skargi Chińczyków. Wcześniej będzie musiał rozstrzygnąć zastrzeżenia trzeciej firmy startującej w przetargu – Mostostalu Warszawa, który zarzuca obu konkurentom bałagan w papierach. Jeśli się okaże, że ma rację, warszawiacy za II linię metra zapłacą już prawie 5 mld zł. http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/turcy-oskubia-nas-na-metrze,41944,1
(Źródło: Newsweek/KW)
Czy można oszukać państwo na 4 mld zł?
Według Newsweeka turecko-włoskie konsorcjum, które wygrało przearg na budowę warszawskiego metra, podało nieprawdziwe informacje w dokumentacji. Jeśli sąd podzieli argumentację gazety to wynik przetargu może zostać zmieniony. Turcy twierdzą, że zbudowali w Stambule stacje metra, które według zdjęć, które publikuje Newsweek, w rzeczywistości nie istnieją. To przestępstwo w postępowaniu o zamówienie publiczne.