16 maja Sejm przyjął  nowelizację Kodeksu karnego, która m.in. podnosi  wiek szczególnej prawnokarnej ochrony małoletniego przed wykorzystaniem seksualnym do 16 lat (tzw. wiek przyzwolenia), zaostrza górną granicę kary pozbawienia wolności za zgwałcenie dziecka poniżej wieku przyzwolenia do 30 la,t podnosi dolne granice w sytuacji gdy sprawcą jest opiekun dziecka. - Problem polega na tym, że coraz częściej do seksualnego wykorzystania dochodzi także wskutek sextingu, cyberbullingu, czy cyberzgwałcenia. Tego rodzaju sytuacje nadal nie są do końca uwzględnione - mówi ekspert. I podaje przykłady - pierwsze wyroki, które zapadły na świecie za gwałty i wykorzystywanie dzieci przez internet. 
 

Patrycja Rojek-Socha: Nowelizacja Kodeksu karnego idzie w dobrym kierunku? Ministerstwo zapewnia, że dzięki niej przeciwdziałanie wykorzystywaniu seksualnemu dzieci będzie skuteczniejsze ... 

Małgorzata Skórzewska-Amberg: W mojej ocenie nie wykorzystano szansy na to, by uporządkować tą część kodeksu, która reguluje kwestie przestępstw seksualnych, w tym tych popełnianych przeciwko dzieciom i dostosować ją do wymogów obecnych czasów. Bo to, czego dzisiaj w ogóle nie bierze się pod uwagę, to to że wykorzystanie dziecka równie często, jeśli nie częściej dokonywane jest bez fizycznego kontaktu z dzieckiem -  przy użyciu sieci teleinformatycznej, której przykładem jest Internet. Tymczasem obecnie obowiązujące przepisy, także te, które bezpośrednio odnoszą się do sieci teleinformatycznej (np. dotyczące groomingu), odnoszą się w większości do zdarzeń, które dokonują się wyłącznie w świecie rzeczywistym. 

 


Jest szansa, że dzięki tej nowelizacji – jak zapewnia resort – ochrona dziecka będzie lepsza?

Moim zdaniem - abstrahując od zaostrzenia kar – ostatnia nowelizacja niewiele zmienia jeśli chodzi o ochronę dziecka, czasem wręcz ją ogranicza. Mam nadzieję, że zostanie to zmienione w toku dalszych prac legislacyjnych nad ustawą. Zresztą w przypadku kar trzeba pamiętać o jednej istotnej kwestii - najważniejsza jest przede wszystkim ich nieuchronność. Nowelizacja, o której mówimy nie jest zupełnie zła, ale akurat tam, gdzie chodzi o ochronę dziecka – nie jest najlepsza. Niepotrzebnie też reguluje pewne kwestie, choćby dotyczące przestępstwa zgwałcenia – w sposób nadmiernie kazuistyczny. To nigdy nie jest dobre - im więcej konkretnych sytuacji zostaje uwzględnionych, tym większe jest niebezpieczeństwo pojawienia się luk w prawie. Uważam, że dużo lepiej byłoby gdyby jako dziecko, z punktu widzenia ochrony przed seksualnym wykorzystaniem, traktowana była każda osoba poniżej 18 roku życia. Tak pojęcie dziecka definiowane jest w uregulowaniach międzynarodowych, choćby Konwencji o prawach dziecka. Uważam, że byłoby absolutnie zasadne uznanie, że szczególną, kwalifikowaną postacią zgwałcenia jest czyn przeciwko małoletniemu – czyli osobie poniżej 18 roku życia, dziecku

Czytaj: Od klapsów do... terroryzmu - badania potwierdzają>>

Tymczasem szczególną ochroną objęte jest dziecko poniżej siódmego roku życia...

To rozwiązania w polskim prawie karnym dotąd niespotykane. Ta kolejna granica wieku, od której uzależniona jest wysokość kar za seksualne wykorzystanie, de facto nie zmienia zakresu ochrony tego dziecka. Na dodatek także zmiany dotyczące wieku przyzwolenia nie są w przypadku ostatniej nowelizacji konsekwentne – w efekcie mamy w tej chwili w Kodeksie trzy różne granice wieku związane z prawnokarną ochroną dziecka przed seksualnym wykorzystaniem: 7 lat, 15 lat i 16 lat.  Dlaczego akurat 7 lat ? Czy dziecko 8-letnie jest mniej dzieckiem ? Skoro proponuje się wprowadzenie kolejnej granicy wiekowej – to bardziej zasadne byłoby zbliżenie tej granicy do wieku dojrzewania.  Granica 7 roku życia występuje w prawie kanonicznym,  jako granica określenia „dziecko”. Powyżej tego wieku prawo kanoniczne posługuje się pojęciem małoletni, co nie zmienia faktu, że ochroną przed seksualnym wykorzystaniem prawo kanoniczne obejmuje osoby do ukończenia 18 roku życia. Wiek dojrzewania, ustalony oczywiście na pewnym umownym poziomie, byłby przynajmniej wytłumaczalny z punktu widzenia definicji pedofilii.

To znaczy? 

Zacznijmy przede wszystkim od tego, że w dyskursie publicznym, ale i prawnym posługujemy się nieprecyzyjnie określonym terminem. Pedofil, w rozumieniu społecznym jest to osoba, która krzywdzi seksualnie dzieci, czyli każdy, kto przestępstw seksualnych przeciwko dzieciom się dopuszcza jest pedofilem. A to nie jest prawda. Pedofilia jest terminem medycznym, bardzo precyzyjnie zdefiniowanym zarówno przez Światową Organizację Zdrowia, jak i Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i wymaga zaistnienia wielu czynników. Samo seksualne zainteresowanie dzieckiem nie wystarcza. Musi być zainteresowanie wyłączne, trwałe (trwające co najmniej od pół roku), którego nie da się opanować, a sprawca musi być co najmniej 5 lat starszy od swojej ofiary. I co najważniejsze – zainteresowanie pedofila skierowane jest na dzieci poniżej wieku dojrzewania. Bezpieczniej zatem niż określeniem „pedofilia”  jest posługiwać się używanym na świecie pojęciem „seksualne wykorzystanie dziecka”  - bo wtedy mówimy nie tylko o sprawcach, którzy są pedofilami, ale i takich, którzy wykorzystują dzieci nie w celu osiągnięcia seksualnego spełnienia, ale po prostu dla pieniędzy. A to jest coraz większa grupa sprawców. 

Czytaj: Nawet 30 lat za pedofilię, wyższe kary dla pedofilów-opiekunów dziecka>>
 

W jakim kierunku powinny więc pójść zmiany, czego brakuje? 

Pierwszą kwestią jest samo brzmienie przepisów. To odwieczny problem, czy tworzyć przepisy na tyle ogólne, że będą stosowane w każdej sytuacji, czy odrębne przepisy do zdarzeń w świecie rzeczywistym i odrębne do cyberprzestrzeni. Ja osobiście uważam, że powinny to być przepisy ogólne - przynajmniej tam gdzie to jest możliwe, takie które obejmują szerokie spektrum przypadków. Przykład - przestępstwo zgwałcenia. Definiowane jest jako działanie z użyciem przemocy, podstępu lub groźby bezprawnej w celu doprowadzenia innej osoby do obcowania płciowego, względnie do poddania się lub wykonania innych czynności seksualnych. W zdefiniowane przestępstwo, wpisuje się też zgwałcenie w internecie. Tymczasem np. grooming  definiowany jest, jako wykorzystanie sieci teleinformatycznej do nawiązania kontaktu z małoletnim w celach seksualnych i  dążenia do spotkania z  tym małoletnim .... . 

A tak nie musi być? 

Nie, bo celem groomingu, coraz częściej jest wykorzystanie dziecka bez spotykania się z dzieckiem i ujawnienia swojej tożsamości. Trwają zresztą dyskusje, czy w ogóle ten przepis, dotyczący nagabywania dziecka, powinien być zapisany w kodeksie. Moim zdaniem powinien, i co więcej – sam proces groomingu traktowany powinien być jako oddzielne przestępstwo. Tym bardziej, że według m.in. terapeutów sam proces „przygotowywania” dziecka jest dla niego przeżyciem równie traumatycznym, jak fizyczne wykorzystanie. Także uznanie, że sprawca używa np. podstępu w stosunku do dziecka, choćby podając się za jego rówieśnika, też w wielu przypadkach nie musi mieć miejsca.  Sprawcy coraz częściej nie ukrywają ani swoich zamiarów, ani tego, że są dorośli. Wykorzystają poczucie wyobcowania dziecka, potrzebę bliskości. Dzieci - często dobrowolnie zgadzają się na czynność seksualną przekonane, że są zakochane. Nie ma przymusu, tylko jest wcześniejsze odpowiednie "przygotowanie". Nowelizacja w żaden sposób tego nie zmienia, więc ochrona dziecka  przed groomingiem nadal kończy się w chwili ukończenia lat 15. Dlaczego? Bo zakładając, że dziecko, które osiągnęło wiek przyzwolenia może wyrazić zgodę na czynności seksualne, uznaje się, że prawo nie powinno ograniczać możliwości wyrażania takiej zgody. Jest to dla mnie niezrozumiałe, tym bardziej, że mówiąc o zgodzie uznajemy, że jest ona dobrowolna i w pełni świadoma. 

Jak przypuszczam nie zawsze?  

Trudno mówić o świadomości i dobrowolności, jeśli doszło do manipulacji. Ten sam problem uwidacznia się w przypadku zdjęć, filmów z udziałem dzieci, które trafiają do sieci. Bywa, że to zdjęcia, które dziecko wysłało, samodzielnie i dobrowolnie, swojej sympatii. Zaś sympatia, która szybko może przestać nią być, upublicznia takie zdjęcia. Niestety coraz większą grupę sprawców przestępstw o charakterze seksualnego wykorzystania stanowią rówieśnicy ofiary. Szkoda, że przy okazji nowelizacji kodeku, nie zmieniono art. 191a, który dotyczy zachowań polegających na uzyskiwaniu z użyciem podstępu, groźby lub przemocy zdjęć osoby nagiej lub w trakcie czynności seksualnej, oraz rozpowszechnianiu takich materiałów bez zgody uwiecznionej osoby. 

Co jest w tym przypadku problemem? 

Po pierwsze samo określenie podstępem, groźbą albo przemocą? A zdjęcia zrobione np. teleobiektywem ? Nie ma tu wprowadzenia w błąd, więc  trudno mówić o podstępie. Jedynym wyznacznikiem karalności powinien być brak wyraźnej zgody osoby, której wizerunek został utrwalony. Zabronione jest także rozpowszechnianie takich materiałów. Ale rozpowszechnianie w rozumieniu prawa karnego oznacza udostępnienie nieograniczonej liczbie osób. A co jeśli zdjęcia takie trafią wyłącznie do kilku osób ? Skutki takiego udostępnienia mogą być tragiczne, a w przypadku nastolatków często prowadzą nawet do prób samobójczych - zbyt często skutecznych. Wystarczyłoby zamiast rozpowszechniania, zakazać udostępniania. Niby niewielka różnica….

Czytaj: Prof. Andrzej Zoll: Poprawianie kodeksu wymaga lat, nie godzin>>
 

Skala wykorzystywania dzieci w internecie jest duża?

To bardzo trudne do oceny, bo dotyczy właśnie internetu. Jak oceniają specjaliści - problem jest olbrzymi. Cyberprzestrzeń nie ma granic, więc także przestępcy nie ograniczają się do działania na określonym terytorium. Mogą atakować z dowolnego miejsca i kierować swoje działania jednocześnie przeciwko dużej liczbie ofiar w różnych miejscach na świecie. Jedyne co można szacować, to jak wygląda liczba zgłaszanych przestępstw, ściganych, liczba skazań i tak dalej. A tu jest kolejny problem. Często te przestępstwa wykrywane są przypadkowo, a dotyczą wielu dzieci. Często nie są zgłaszane - bo dzieci się wstydzą, rodzice nie mają świadomości, że coś złego się stało. Zatem  liczba poszkodowanych dzieci, w przypadku cyberprzestrzeni jest znacznie większa. 

Takie wyroki już zapadają? 

Pierwszy wyrok w sprawie zgwałcenia w cyberprzestrzeni zapadł w ubiegłym roku przed sądem w Uppsali, w Szwecji. Za seksualne wykorzystanie dzieci, w tym zgwałcenie, skazany został Szwed, który siedząc w swoim domu wykorzystał seksualnie kilkadziesiąt dziewczynek z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Kanady. 

Na czym to polegało - zastraszanie, manipulacja? 

Był w stanie na tyle przestraszyć dziewczynki, że wykonywały jego polecenia. A skutki tego były drastyczne. Zmuszał np. dzieci do wykorzystania siebie nawzajem. Jego zachowanie według szwedzkiego prawa karnego w wielu wypadkach wypełniało znamiona zgwałcenia. Gdyby stosować polskie prawo karne – znamiona te wypełnione byłyby w zasadzie w każdym z opisanych w akcie oskarżenia przypadków. Sprawę wykryto przez przypadek, policja przeszukując mieszkanie mężczyzny w innej sprawie, odkryła dysk, na którym zarejestrowane zostały przypadki wykorzystania dzieci. Kolejny szwedzki wyrok, sprzed niespełna tygodnia, dotyczy lekarza, który wykorzystywał seksualnie dzieci przy okazji konsultacji prowadzonych przez internet (telemedycyna).  Był w stanie tak zmanipulować rodziców, że pokazywali mu - teoretycznie w celu wstępnej diagnozy - części intymne ciała dziecka, co było przez sprawcę wykorzystywane do produkcji pornografii dziecięcej. 

 

Dostrzega pani jeszcze jakieś luki? 

Przepisy dotyczące seksualnego wykorzystania dziecka, podobnie jak i innych przestępstw dokonywanych w cyberprzestrzeni, muszą być konwergentne z prawem na świecie. Tylko wtedy ściganie będzie skuteczne. Z dziedziny innej niż cyberprzestrzeń, zupełnie nieuregulowana jest np. seksturystyka, której celem jest wykorzystanie dziecka. Nasi obywatele będą odpowiadać za czyny popełnione za granicą, pod warunkiem, że są one przestępstwem i w naszym kraju i w kraju, w którym je popełnili. Zaś np. ustawodawca szwedzki wyłączył konieczność uznania czynu za przestępstwo w miejscu popełnienia, jeśli dotyczy to seksualnego wykorzystania dziecka. Zatem jeśli obywatel szwedzki wyjeżdża za granicę w celu wykorzystania dziecka, to będzie odpowiadał przed szwedzkim sądem, nawet jeśli doszło do tego w państwie, w którym jego czyn nie jest uznawany za przestępstwo.