Jak pisze "Rzeczpospolita", nawet jeśli opinie nie przekraczają granic dozwolonej krytyki, sama groźba skierowania sprawy do sądu często powoduje usunięcie nieprzychylnego komentarza lub wpisu na blogu.
Zdarzają się nawet sytuacje, że firma najpierw wysyła produkty blogerowi, a następnie grozi pozwem za naruszenie dóbr osobistych, jeżeli ocenił je krytycznie. Zdaniem Moniki Czaplickiej, prowadzącej bloga o kryzysach w mediach społecznościowych, takie rzeczy dzieją się raz na kilka miesięcy i to kwestia czasu, kiedy będzie kolejna.
Zdaniem Olgierda Rudaka z Lege Artis firmy nie powinny skupiać się na wyszukiwaniu niepochlebnych opinii w internecie i wynajmować prawników w celu przekonania ich autorów do usunięcia rzekomo bezprawnych komentarzy. – Można odnieść wrażenie, że zdaniem niektórych osób wolność słowa oznacza wyłącznie wolność pochlebstwa, zaś każda wypowiedź krytyczna ma automatycznie oznaczać naruszenie dóbr osobistych lub inne działanie z najniższych pobudek – mówi Olgierd Rudak. – Tymczasem nie ma żadnych przesłanek, by utożsamiać niepochlebną opinię o produkcie lub przedsiębiorstwie z działaniem bezprawnym. Każdy ma prawo do formułowania takich wypowiedzi i ocen, jakie nasuwają się po zapoznaniu się z towarem lub usługą. Więcej>>>