Warszawscy adwokaci wzywają adwokatów z całej Polski do nadzwyczajnego zjazdu i zmian struktur adwokatury. Adwokaci nie ukrywają, że zjazd ma być próbą ocalenia adwokatury przed "zagrożeniami zewnętrznymi", czyli działaniami PiS, zmierzającymi do rozbicia korporacji.
- To nie bunt, ale wyraz fermentu intelektualnego - mówi mec. Jakub Jacyna, rzecznik Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej. Bogdan Wróblewski pisze w Gazecie, że zjazd adwokatury ma być próbą ocalenia adwokatury przed "zagrożeniami zewnętrznymi".
Adwokaci wymieniają projekty ustaw Ministerstwa Sprawiedliwości (prawo o adwokaturze i "o postępowaniu dyscyplinarnym wobec osób wykonujących niektóre zawody prawnicze"), które ich zdaniem spowodują, że samorząd adwokacki przestanie istnieć. Pierwszy projekt wzmacnia uprawnienia nadzorcze ministra, drugi odbiera adwokatom i innym samorządom prawniczym postępowania dyscyplinarne. Oddaje je w ręce prokuratora dyscyplinarnego (jako oskarżyciela) i sądu powszechnego (procesy te mają być jawne, co zdaniem środowiska może godzić w przepisy o tajemnicy zawodowej).
Warszawska uchwała wzywająca do zjazdu powstała jeszcze przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i przed reakcją PiS na ten werdykt - zapowiedzią takiej zmiany konstytucji, by ograniczyć kompetencje samorządów zawodowych. Trybunał utrzymał państwowy egzamin na aplikację adwokacką, ale uznał, że korporacja musi mieć wpływ na egzamin decydujący o wejściu do adwokatury. Za niekonstytucyjny uznał też przepis pozwalający na świadczenie pomocy prawnej osobom spoza korporacji oraz umożliwiający wejście do adwokatury bez aplikacji tym, którzy przez pięć lat świadczyli usługi prawne - pisze Bogdan Wróblewski. Przepisy zaskarżyła Naczelna Rada Adwokacka (NRA), ale to ją "zbuntowani" adwokaci nazywają "hamulcowym".
Gazeta przytacza wypowiedzi adwokatów. Mec. Jacyna: - Adwokatura znalazła się w sytuacji Antygony: pochować trupa jest źle, nie pochować też źle. Sytuację postrzegamy w kategoriach końca epoki. Nasze korporacyjne władze starają się tego nie dostrzegać. Mec. Krzysztof Stępiński: - Musimy się zreformować, bo znikniemy. Jeśli adwokatura ma być instytucją, która "współdziała w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz kształtowaniu i stosowaniu prawa", nie może być słaba, musi być ułożona tak jak dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo. Co trzeba zreformować? Zdaniem warszawskich adwokatów przede wszystkim funkcjonowanie NRA. W jej skład wchodzi 49 osób, w tym dziekani wszystkich izb adwokackich w Polsce (izb, inaczej rad okręgowych, jest 24). To struktura powstała 30 lat temu w PRL-u.
Mec. Andrzej Tomaszek: - NRA jest wielkim, niemobilnym ciałem. Taki sam głos ma dziekan z Warszawy, gdzie jest 1800 adwokatów, i powiedzmy koszaliński, który reprezentuje ich 70. W izbie siedleckiej jest tylu prawników co w dwu większych kancelariach w Warszawie. I ta konserwa, prowincjonalna konserwa, żadnych zmian nie chce. Mec. Tomaszek: - Prezydium NRA działa jedynie siłą bezwładności i nie spełnia podstawowych dla tego organu zadań, jak np. monitorowanie zmian legislacyjnych. Krzysztof Stępiński: - Czy adwokatura ma zorganizowany PR? Czy umie gadać z politykami?
- Nie sądzę, żeby zjazd przyniósł zmiany w stanowisku Ministerstwa Sprawiedliwości, a pan minister od listopada nie chce z nami rozmawiać - komentuje wiceprezes NRA mec. Wojciech Hermeliński dla GW.
(Źródło: KW/GW)