W środę rano Sejm zdecyduje o losach wniosków SLD i SP o odrzucenie zgłoszonego przez rząd projektu nowelizacji ustawy o finansach publicznych, który zakłada zawieszenie do końca roku sankcji nakładanych na finanse publiczne, gdy relacja długu publicznego do PKB przekracza 50 proc.
W takiej sytuacji, z którą mamy do czynienia od kilku lat, rząd nie może uchwalać projektu budżetu, w którym relacja deficytu budżetu państwa do dochodów budżetu byłaby wyższa niż relacja ta wynikająca z aktualnej ustawy budżetowej. Ponadto projekt zakłada zawieszenie tymczasowej reguły wydatkowej, która mówi, że wydatki tzw. elastyczne nie mogą rosnąć więcej niż 1 proc. powyżej inflacji.
Wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski mówił przedstawiając projekt, że w Polsce na koniec 2012 r. relacja długu do PKB wyniosła 52,7 proc. PKB. Jego zdaniem w takiej sytuacji można bezpiecznie zawiesić funkcjonowanie 50-proc. progu ostrożnościowego i tymczasową regułę wydatkową. Minister wyjaśnił, że większość państw strefy euro miało w 2012 r. wyższą relację długu do PKB niż Polska (średnio ponad 90 proc. PKB), a niższy miały tylko Estonia, Luksemburg, Słowacja, Słowenia i Finlandia.
Rostowski poinformował, że gdyby nie system OFE, to Polska miałaby dług na poziomie 38,1 proc. PKB, a niższą relację miałyby jedynie dwa kraje strefy euro i cztery w całej UE. Według niego, Polska stoi przed kluczowym i klarownym wyborem: można nie zmieniać ustawy o finansach publicznych, ale wymagałoby to cięć wydatków na około 25 mld zł lub podwyższenia podatków o taką kwotę.
"Wiadomo, jakie skutki dla emerytów, pracujących osób w sektorze prywatnym, pracowników sfery budżetowej i przedsiębiorców takie podejście by oznaczało" - powiedział Rostowski. Dodał, że i tak nie byłoby pewności, czy udałoby się uniknąć sankcji wynikających z przekroczenia progu ostrożnościowego na poziomie 50 proc. PKB.
Zdaniem wicepremiera zawieszana reguła jest nieadekwatna do dzisiejszych warunków. "Ta reguła od 1999 r. spełniała pożyteczną funkcję, zniechęcała kolejne rządy do nadmiernego zadłużania się, (...) ale w obecnych warunkach największego i najbardziej przedłużającego się kryzysu gospodarczego od 80 lat, nie spełnia swoich funkcji w sposób wystarczająco elastyczny" - mówił.
Wyjaśnił, że tydzień temu rząd przyjął założenia do ustawy przewidujące wprowadzenie tzw. stabilizującej reguły wydatkowej, która będzie obowiązywała w 2014 r. i następnych latach. Będzie ona ograniczała wzrost wydatków publicznych do przeciętnego wzrostu nominalnego PKB z ośmiu lat (obejmie sześć lat poprzedzających budżet i prognozy na dwa lata). Wskazał, że dzięki temu reguła ta będzie antycykliczna - wymagać będzie większej dyscypliny w czasach łatwiejszych, szybszego wzrostu, oraz pozwoli na stymulację gospodarki w czasach trudniejszych, kryzysowych.
Rostowski zapewnił, że nowa reguła będzie lepsza od obecnej. "Procykliczność polityki gospodarczej jest powszechnie uważana za błąd" - zaznaczył. Dodał, że nowa reguła będzie też zgodna z prawem UE, które wymaga, by podobne zasady wprowadziły wszystkie kraje wspólnoty do końca tego roku.
Szef resortu finansów zapewnił, że zawieszenie 50-proc. progu ostrożnościowego nie jest znakiem nadchodzącej katastrofy finansów publicznych. Podkreślił, że po zapowiedzi tej zmiany i nowelizacji budżetu na 2013 r. spadły rentowności polskich obligacji 5-letnich i 10-letnich, a złoty umocnił się najbardziej z 25 walut rynków wschodzących. Zdaniem ministra stało się tak dlatego, że obecny rząd jest wiarygodny dla rynków finansowych.
Dariusz Rosati (PO) odnosząc się do projektu nowelizacji powiedział, że dotychczas obowiązująca reguła dotycząca pierwszego progu ostrożnościowego działała w dobrych czasach. Natomiast w okresie silnego spowolnienia gospodarczego nie zdaje ona egzaminu. "Uważam, że nowelizacja ustawy o finansach publicznych jest rzeczą potrzebną i wskazaną, szczególnie w tej sytuacji koniunkturalnej w jakiej jest polska gospodarka" - dodał. Wskazał, że klub PO jest za dalszymi pracami nad projektem noweli w komisji finansów publicznych.
Podobną opinię wyraziła Genowefa Tokarska z PSL. "Jest to działanie doraźne, ale niezbędne z powodu niestabilnego rozwoju gospodarczego kraju" - powiedziała. "W imieniu klubu PSL wnoszę o skierowanie projektu do pracy w komisji finansów publicznych" - dodała.
Z kolei Beata Szydło z PiS mówiła, że rzeczywistym powodem nowelizacji ustawy o finansach publicznych jest brak pieniędzy w państwowej kasie. Pytała też stronę rządową, odnosząc się do uzasadnienia noweli, dlaczego rząd chce zawiesić 50-procentowy próg ostrożnościowy, skoro dobrze on nas chronił. "Powiedzcie wprost, że musicie nowelizować budżet, bo sytuacja wymknęła się spod kontroli" - podkreśliła.
Wskazała też, że klub PiS powinien złożyć wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu, ale tego nie zrobi. "Sytuacja jest katastrofalna, nie ma innego wyjścia - trzeba zwiększać deficyt (...). Jesteśmy odpowiedzialną opozycją i wiemy o tym, że trzeba w tej chwili ratować, to co się da, tak aby nie odbywało się to kosztem Polaków" - mówiła.
Łukasz Krupa z Ruchu Palikota powiedział natomiast, że nowelizacja ustawy o finansach publicznych stanowi niebezpieczny precedens. "Jeśli wejdzie w życie, przy każdym kolejnym budżecie pojawiać się będzie pokusa, by zawiesić wskazane procedury" - mówił.
Dodał, że jego klub mógłby poprzeć ten projekt, gdyby wiązał się on z dymisją ministra Rostowskiego i oddaniem finansów publicznych w ręce ekonomisty-fachowca. "Wizjonera, a nie kreatywnego księgowego" - podkreślił. Jak mówił, obecnie jego klub jest przeciwny i nie będzie popierał tego projektu.
Wniosek o odrzucenie projektu noweli złożył szef SLD Leszek Miller. "Dziś wszyscy widzą, jak wyglądało budowanie +zielonej wyspy+. Rząd budował ją zamiatając pod dywan, ale zabrakło już dywanu i leczenie snem też się już skończyło" - podkreślił.
"Będziemy przeciw, gdyż nie przedłożono żadnego nawet krótkookresowego programu naprawy finansów publicznych" - podkreślił. Dodał, że Sojusz nie akceptuje też procedury hazardowej uchwalania tej ustawy bez konsultacji z partnerami społecznymi.
"Nie będziemy popierać krętactwa i manipulacji, z czym mamy (...) niemalże chronicznie do czynienia. Głosując przeciwko rządowemu projektowi ustawy wyrażamy jednocześnie wotum nieufności wobec ministra finansów i całego rządu" - podkreślił.
Wniosek o odrzucenie projektu zgłosił też Andrzej Romanek z Solidarnej Polski. "Jeśli pan będzie dalej zawiadywał polskimi finansami, to trzeba sobie jasno zdawać sprawę, że skończymy zdecydowanie gorzej, niż Grecja" - powiedział zwracając się do Rostowskiego.
Natomiast Marek Balt z SLD odniósł się do oświadczenia majątkowego ministra finansów. Zauważył, że wynika z niego, iż Rostowski zgromadził ok. 270 tys. funtów brytyjskich, co odpowiada ok. 1,3 mln zł.
"To jest prawdziwa rekomendacja dla gospodarki. Czy pan chce powiedzieć: wszyscy przewalutowujcie oszczędności na walutę obcą, bo Polska zbankrutuje, bo złotówka zaraz straci na wartości?" - pytał Balt. Jego zdaniem proponowane przez rząd zmiany do tego właśnie prowadzą.
Rostowski odpowiadając na wystąpienie Balta odparł, że oświadczenia majątkowe należy czytać z "minimalnym zrozumieniem". Wyjaśnił, że kwota, o której mówił poseł, to zgromadzony kapitał z programu emerytalnego, podobnego do polskiego ZUS i OFE. "Nie ma możliwości przewalutowania tych pieniędzy w jakikolwiek sposób. (...) Na podstawie kwoty kapitału jest obliczana emerytura" - poinformował minister. "Sugerowałbym, by pan, czytając także innych posłów i ministrów oświadczenia majątkowe, wpierw spróbował się poduczyć" - dodał.
W efekcie Balt zarzucił Rostowskiemu, że to on jest "nieukiem", bowiem pomylił się na ponad 20 mld zł.
Jeżeli w środę w porannym głosowaniu Sejm nie odrzuci projektu, jeszcze tego dnia zajmie się nim sejmowa komisja finansów publicznych.
W uzasadnieniu do projektu napisano, że procykliczność sankcji po przekroczeniu pierwszego progu ostrożnościowego wymusza podjęcie restrykcyjnych działań ograniczających deficyt sektora finansów publicznych w momencie, kiedy gospodarka znajduje się w fazie spowolnienia.
"W efekcie, konieczne okazałoby się w pierwszym rzędzie drastyczne ograniczenie tzw. wydatków elastycznych przy konstrukcji ustawy budżetowej na 2014 r., dodatkowo wzmocnione mechanizmem obowiązującej od 2011 r. tzw. tymczasowej reguły wydatkowej" - wskazano.
Wyjaśniono, że "ze względu na ważny interes państwa" datę wejścia w życie zmian określono na dzień następujący po dniu ogłoszenia. "Wejście w życie projektowanej ustawy w tym terminie pozwoli na przygotowanie ewentualnego projektu nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2013, jak i projektu ustawy budżetowej na rok 2014 wg nowych zasad. Projektowana ustawa wymaga zatem jak najszybszego wejścia w życie, a zasady demokratycznego państwa prawnego nie stoją temu na przeszkodzie" - podkreślono.
Premier Donald Tusk poinformował w ubiegłym tygodniu, że deficyt budżetowy w 2013 r. będzie większy o 16 mld zł, a resorty mają obciąć wydatki o 8,5-8,6 mld zł. W sierpniu zostanie przedstawiony projekt nowelizacji budżetu. Według premiera nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. W sumie brakuje około 24 mld zł. Ubytek ten będzie można pokryć z oszczędności i przez zwiększenie deficytu.
mmu/ rbk/ mki/ jbr/